reklama
reklama

Słabe ogniwa trzeba wymieniać - mówi burmistrz Adam Pawlicki w wywiadzie dla Gazety Jarocińskiej

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Adam Pawlicki, burmistrz Jarocina w wywiadzie dla Gazety Jarocińskiej i portalu jarocinska.pl. "Jeśli ktoś uważa, że mój pomysł na Jarocin jest zły, a to, co proponuje opozycja, czyli totalna destrukcja, jest tym, czego potrzebuje miasto, to życzę powodzenia."
reklama

Niedawno minęła połowa najdłuższej kadencji Adama Pawlickiego na stanowisku burmistrza Jarocina. O tym, czy była udana mówi w rozmowie dla Gazety Jarocińskiej i portalu jarocinska.pl.

Włodarz gminy odnosi się do sprawy największego w historii zadłużenia gminy i do rewitalizacji, na skutek której Jarocin na długi czas został rozkopany. Wspomina między innymi o przedsiębiorcach, którzy prowadzą tam swoją działalność.

„My nie zostawiliśmy tych przedsiębiorców samych. (…) Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że lepiej byłoby niczego nie robić i pozostawić centrum takie, jakie było. Myślę, że po zakończeniu rewitalizacji nikt tak nie powie.”   

Burmistrz: „Słabe ogniwa trzeba wymieniać”

Burmistrz pytany, czy nie zastanawia się, dlaczego dawni współpracownicy zwarli szeregi przeciwko niemu i jego polityce?

„Nie muszę się zastanawiać, bo wiem. (…) Tak, jak w każdej firmie, słabe ogniwa trzeba wymieniać. Dzięki temu praca w samorządzie jest na coraz wyższym poziomie (…). Trudno tym osobom się dziwić, że szukają miejsca w opozycji, gdyż nie chce im się dojeżdżać do Krakowa (miejsce pracy Roberta Kaźmierczaka - przyp. red.), czy Ostrowa Wlkp. (miejsce pracy Michała Żabińskiego - przyp. red.).”

Poza tym Adam Pawlicki stwierdza, że nie jest dyktatorem i że porzuca hodowlę kur na rzecz następnej kadencji na fotelu burmistrza Jarocina. 

Burmistrz: „Przyszedł mi do głowy pomysł, żeby wybudować kurnik i hodować kury”

„Nie przeczę, że zastanawiałem się, czy tę ostatnią kadencję, bo zgodnie z przepisami nie będę mógł więcej kandydować, chcę pełnić funkcję burmistrza. Zastanawiałem się też, co mogę robić, jeśli nie wystartuję w wyborach. Przyszedł mi do głowy pomysł, żeby na jednej z moich działek wybudować kurnik i hodować kury. Nie mówię, że to jedyny pomysł na moje dalsze życie, ale jeden z wielu. Okazuje się jednak, że opozycja w radzie miejskiej tak bardzo chce, żebym już nie kandydował, że postanowiłem zostawić sobie furtkę i spróbuję zaproponować mój pomysł na Jarocin na kolejną kadencję” - stwierdza Pawlicki.

Cała rozmowa z burmistrzem Jarocina Adamem Pawlickim PONIŻEJ.

Niedawno minęła połowa pana najdłuższej kadencji w jarocińskim samorządzie. Uważa pan ten czas za udany?

Dane wskazują, że na prawie 2,5 tysiąca samorządów jesteśmy drugą gminą w Wielkopolsce, a szóstą w Polsce, jeśli chodzi o wartość inwestycji w przeliczeniu na mieszkańca (Ranking Samorządów „Rzeczpospolitej” - przyp. red.). To swego rodzaju papierek lakmusowy, który pokazuje, że to moja najlepsza kadencja na stanowisku burmistrza Jarocina. To widać na każdym kroku w całej gminie, a zwłaszcza w Jarocinie, gdzie praktycznie na każdym kroku coś się zmienia. Świadczy o tym także stale rosnąca liczba mieszkańców. Nasze miasto jest jedynym w Wielkopolsce, poza aglomeracją poznańską, w której zamiast maleć, przybywa ludności.    

W tym rankingu Jarocin rzeczywiście uplasowała się wysoko, ale już w podobnym zestawieniu przygotowanym przez Serwis Samorządowy PAP, okazało się, że nasze miasto nie jest najlepszym miejscem do życia. Znalazło się na 404. miejscu na prawie 2,5 tysiąca ocenianych gmin. Wszystkie ościenne samorządy są wyżej.  

Z rankingami tak jest, że zależy, z której strony się spojrzy i kogo zapyta. Jeśli ktoś zwróciłby się do mieszkańców śródmieścia z pytaniem, czy im się dobrze żyje, to w czasie, kiedy trwa kompleksowa przebudowa tej części miasta, na pewno odpowiedzieliby, że nie. I mają prawo do takiego odczucia. Ale jeśli to pytanie padłoby po zakończeniu inwestycji, jestem pewien, że odpowiedź byłaby już zupełnie inna. Dlatego należy podchodzić do rankingów z dużym dystansem.

Kiedy pytałam pana o opinię na temat projektu tegorocznego budżetu, powiedział pan „ogień”. Tymczasem zadłużenie gminy jest tak duże, że można śmiało powiedzieć - historyczne. Do tego dochodzą zobowiązania spółek. Regionalna Izba Obrachunkowa ostrzega, że oparcie dochodów na sprzedaży majątku jest ryzykowne.

Moim zdaniem mamy jeszcze duży bufor bezpieczeństwa. Zdaniem pani skarbnik moglibyśmy mieć jeszcze większe zadłużenie. Od 20 lat nie zmieniam swojej postawy co do wykorzystywania kredytów i środków zewnętrznych jako dźwigni ekonomicznej rozwoju gminy. Idziemy ostro, ale nie po bandzie. Zawsze zachowujemy margines bezpieczeństwa. To, że kwota zadłużenia jest większa, jest uwarunkowane tym, że budżet też się zwiększa. Zmieniają się też współczynniki maksymalnego zadłużenia, to jednak nie my ustalamy, tylko państwo.      

Wspomniał pan o zakończeniu rewitalizacji śródmieścia. Mieszkańcy chyba jednak będą musieli nieco dłużej na nie poczekać, bo nie wszystko idzie zgodnie z planem.

Pewne etapy rzeczywiście musieliśmy poprzesuwać, ale ostateczny termin zakończenia - połowa 2023 roku, nie jest zagrożony. Mało tego, zakończenie części robót, na przykład na odcinku ul. Śródmiejskiej, będzie przyspieszone - harmonogram przewidywał, że to będzie w przyszłym roku, a tymczasem uda się jeszcze w tym. Więc to nie jest do końca prawda, że ta jedna z największych w historii Jarocina inwestycji będzie opóźniona.    

Przedsiębiorcy, którzy prowadzą swoją działalność w centrum Jarocina też tracą cierpliwość. Tylu witryn zaklejonych papierem w śródmieściu chyba jeszcze nie było. Co by pan powiedział tym, których działalność ucierpiała na skutek prowadzonej tam rewitalizacji?

Ja ich rozumiem, ale nie da się inaczej przeprowadzić tak ogromnej inwestycji. Trzeba jednak pamiętać, że wcześniej czy później musieliśmy to zrobić. Chciałbym to wyraźnie powiedzieć, że robimy to także w ich interesie. Po zakończeniu rewitalizacji, po ułożeniu nowych nawierzchni jezdni, chodników, posadzeniu zieleni i zamontowaniu oświetlenia, będzie to zupełni inne centrum miasta niż do tej pory. Tym samym zmienią się diametralnie warunki, w jakich będzie można prowadzić tam działalność gospodarczą. My nie zostawiliśmy tych przedsiębiorców samych. Zaproponowaliśmy im dofinansowania do zmiany wizerunku ich witryn sklepowych. Można pozyskać do 20 tys. zł. Poza tym wzięliśmy na siebie przyłącza kanalizacji deszczowej, za które powinni zapłacić z własnej kieszeni. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że lepiej byłoby niczego nie robić i pozostawić centrum takie, jakie było. Myślę, że po zakończeniu rewitalizacji nikt tak nie powie.   

Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie zapowiedział pan startu w kolejnych wyborach. Czy rzeczywiście był moment, że pomyślał pan „nie startuję, zbuduję sobie kurnik”?

Nie przeczę, że zastanawiałem się, czy tę ostatnią kadencję, bo zgodnie z przepisami nie będę mógł więcej kandydować, chcę pełnić funkcję burmistrza. Zastanawiałem się też, co mogę robić, jeśli nie wystartuję w wyborach. Przyszedł mi do głowy pomysł, żeby na jednej z moich działek wybudować kurnik i hodować kury. Nie mówię, że to jedyny pomysł na moje dalsze życie, ale jeden z wielu. Okazuje się jednak, że opozycja w radzie miejskiej tak bardzo chce, żebym już nie kandydował, że postanowiłem zostawić sobie furtkę i spróbuję zaproponować mój pomysł na Jarocin na kolejną kadencję.

Co w tej sytuacji z kurnikiem?

Złożyłem co prawda wniosek o wydanie warunków środowiskowych (sprawę prowadził burmistrz Raszkowa - przyp. red.), ale zaczął się szum, że to duża inwestycja, która może źle oddziaływać na środowisko, opozycja zaczęła straszyć ludzi, dlatego wycofałem ten wniosek.  

Skoro mowa o opozycji to ludzie tacy, jak Agnieszka Rybacka - była prezes gminnej spółki JFPK, Michał Żabiński - były skarbnik, Robert Kaźmierczak - wieloletni pana zastępca, a ostatnio nawet była radna Zdzisława Pilarczyk - to osoby, które przez lata blisko z panem współpracowały. Po odejściu, albo pana krytykują, albo wspierają opozycję - a często jedno i drugie. Jak pan myśli, dlaczego tak się dzieje?

Świadczy to o jednym, wbrew temu, co niektórzy twierdzą, nie jestem dyktatorem. Każdy ma prawo do zmiany poglądów i sympatii. Jeśli ktoś uważa, że mój pomysł na Jarocin jest zły, a to, co proponuje opozycja, czyli totalna destrukcja, jest tym, czego potrzebuje miasto, to życzę powodzenia. Mieszkańcy w wyborach wszystkich zweryfikują.

Mówi pan, że nie jest dyktatorem, tymczasem opozycja twierdzi, że próbuje pan ich zastraszyć, chociażby pozwami z żądaniem horrendalnych kwot odszkodowania. Co pan na to, czy to metoda na zamknięcie ust niewygodnym osobom?

W żadnym wypadku. Ale, jeśli urząd, służby i do tego wymiar sprawiedliwości musi zajmować się sprawami, które nie mają żadnych podstaw, tak jak to było w przypadku sprzedaży 42 hektarów gminnego gruntu, to nie możemy nie reagować. Przez trzy lata w badanie przetargu na zbycie tej nieruchomości, na podstawie bezpodstawnych donosów, zaangażowane były przeróżne instytucje - od CBA, poprzez prokuraturę i sądy. Żeby ostatecznie okazało się, że nie ma żadnych podstaw do postawienia zarzutów komukolwiek i sprawa została umorzona. Setki tysięcy złotych i energia wielu ludzi poszła w próżnię. Powinniśmy się zajmować pracą na rzecz mieszkańców, a nie tłumaczeniem z fałszywych donosów opozycji. A to tylko jeden z wielu przykładów, bo takich donosów jest mnóstwo. 

Ale naprawdę nie zastanawia pana, dlaczego dawni współpracownicy zwarli szeregi przeciwko panu, pana polityce?

Nie muszę się zastanawiać, bo wiem. Dlatego, że wymienionym osobom - poza Zdzisławą Pilarczyk, której się dziwię - podziękowałem w przeszłości za współpracę. Tak, jak w każdej firmie, słabe ogniwa trzeba wymieniać. Dzięki temu praca w samorządzie jest na coraz wyższym poziomie, a jakość życia mieszkańców rośnie, wraz z rekordową ilością inwestycji. Trudno tym osobom się dziwić, że szukają miejsca w opozycji, gdyż nie chce im się dojeżdżać do Krakowa (miejsce pracy Roberta Kaźmierczaka - przyp. red.), czy Ostrowa Wlkp. (miejsce pracy Michała Żabińskiego - przyp. red.).

Ludzie zarzucają, że sprowadził pan do gminy same „śmierdzące inwestycje”. Wciąż powiększające się ZGO, Farmio, do tego kanalizacja na Ługach, z którą ciągle jest jakiś problem. Co z tym smrodem panie burmistrzu? 

Wszyscy wiedzą, że z Farmio nie ma żadnych brzydkich zapachów. A zarzuty wobec ZGO są absurdalne. Ostatnia kontrola Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska tego nie potwierdza. ZGO jest najnowocześniejszą instalacją w Polsce, spełnia wszystkie normy. Najprościej jest powiedzieć, że śmierdzi z ZGO, ale sprawa jest bardziej złożona i źródła tego fetoru trzeba szukać gdzie indziej. Według mnie pochodzą z tego, co jest rozwożone na pola - głównie obornik. Gdyby pochodziły z ZGO, to zapachy byłyby ciągłe, tak jak produkcja. Tu natomiast nieprzyjemne zapachy występują okresowo, jak rozwożony jest obornik.

Uwagę opinii publicznej zajmuje w ostatnim czasie budowa ogromnej chlewni w Siedleminie. Ludzie przyznają, że nie rozumieją pana postawy w tej sprawie. Dlaczego od początku nie powiedział pan jasno, co ma tam powstać? Lakoniczny komunikat, który wprowadził w błąd nawet - jak twierdzi - sołtysa i radnego z pana ugrupowania, skłania mieszkańców do podejrzeń, że robicie coś za ich plecami. Czy tak jest?

Ta inwestycja jest przez nas traktowana jak każda inna. Gdyby było inaczej, moja decyzja zostałaby zaskarżona. I to słusznie, jeśli byśmy nie wywiesili, nie poinformowali opinii publicznej. A co do wielkości inwestycji, to ja sam na początku nie wiedziałem, że będzie to tak duża chlewnia. Dokumentacja trafiła, jak każda, do odpowiedzialnego za te sprawy urzędnika. Takich wniosków jest bardzo dużo z całej gminy. Być może powinienem uczulić urzędników, że jeśli dostają informację o tak niestandardowych inwestycjach, to powinni mnie poinformować. To jest sprawa do zastanowienia. 

Niektórzy mówią, że jest pan dogadany z inwestorem.

Nie jestem. Ani ja, ani gmina nie ma w tym żadnego interesu, żeby ta chlewnia powstała. 

W dniu, kiedy była sesja, nie mogłem się przychylić do argumentów mieszkańców. Dostałem dokumentację, do której, potocznie mówiąc, nie było się do czego przyczepić. Dopiero po dokładnej analizie sytuacji, zwłaszcza pod kątem poboru wody dla tak dużej produkcji, po konsultacji z Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji, okazało się, że nie jesteśmy w stanie dostarczyć tak dużej ilości wody dla tego podmiotu. Wtedy pojawił się argument, na którym mogę oprzeć ewentualną odmowę wydania warunków zabudowy.   

Wojciech Wójcik już powiedział, że jeśli nie wyda pan warunków, to pójdzie do sądu. Czy przewidział pan taki scenariusz, nie jest to przerzucenie odpowiedzialności za decyzję w tej sprawie?

Każdy ma prawo odwołać się do sądu. Mieszkańcy mieli do mnie pretensje, że wydałem decyzję środowiskową, a gdybym jej nie wydał, pan Wójcik już dawno poszedłby do sądu. W przypadku warunków zabudowy jest chociaż argument, żeby ich nie wydać. Ja co mogę zrobić, żeby stanąć po stronie mieszkańców, to zrobię. Jeśli sprawa trafi do sądu, to tam już nie mogę odpowiadać za decyzję.

Jak wiadomo należy pan do Porozumienia, partii Jarosława Gowina, ale ostatnio uczestniczył pan w otwarciu jarocińskiego biura posła Dariusza Olszewskiego z Solidarnej Polski (żona posła jest w radzie nadzorczej jarocińskiego PWiK - przyp. red.),  skąd te gesty w stronę ugrupowania Zbigniewa Ziobry, było nie było - prokuratora generalnego. A może ma pan jakieś plany polityczne?

Należę do Porozumienia. Poglądy Jarosława Gowina bardzo mi odpowiadają. W wyborach jednak Porozumienie pójdzie prawdopodobnie razem z partią Szymona Hołowni i PSL-em. A to nie jest mi po drodze i zupełnie nie odpowiada. Nie chcę firmować swoim nazwiskiem tego projektu. Dlatego będę z Porozumienia się wycofywał. Ale moja sympatia nadal pozostaje przy Zjednoczonej Prawicy. Mam bardzo dobre relacje z posłami PiS-u Piotrem Kaletą i Tomaszem Ławniczakiem, czy z Dariuszem Olszewskim z Solidarnej Polski. Zdaję sobie sprawę, że kandydując do sejmu odebrałbym im głosy i być może miejsce w ławach poselskich, a nie chcę tego robić. Dlatego, póki co, nie widzę siebie w parlamencie. Jak już to może w Sejmiku Województwa Wielkopolskiego.  

Rozmawiała Anna Konieczna

Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama