Problem niepłodności jest częstszy niż nam się wydaje, może dotyczyć nawet 15-20% par. Dla wielu z nich jedyną szansą na dziecko jest zapłodnienie pozaustrojowe. W ciągu czterdziestu dwóch lat dzięki in vitro na świat przyszło ponad osiem milionów dzieci, a liczba par, które spełniły swoje marzenie o powiększeniu rodziny stale rośnie.
Po niekorzystnej diagnozie Paulina i Artur rozpoczęli batalię o dziecko
Zapłodnienie metodą in vitro wciąż budzi jednak sporo kontrowersji. Dla jednych to jedyna nadzieja na stworzenie rodziny. Dla innych sprzeciw wobec Boga i tradycyjnego rozumienia rodziny i rodzicielstwa. Niezależnie od głosów krytycznych, in vitro codziennie wywołuje uśmiech na twarzach wielu rodzin.Taki uśmiech wywołało między innymi u Pauliny* i Artura*. Po wielu latach trudnej batalii o rodzicielstwo, para traciła już nadzieję na potomstwo.
- Pochodzę z rodziny wielodzietnej, mam czworo rodzeństwa, ja jestem najmłodsza. Zawsze byliśmy kochającą się i zgraną rodziną. A ja szczególnie kocham dzieci. Przekonałam się o tym, kiedy moja siostra została mamą. Często i bardzo chętnie opiekowałam się jej dziećmi. Oczywistym było dla mnie, że i ja kiedyś będę miała takie kochane szkraby - opowiada Paulina.
Kiedy poznała Artura, zastanawiała się, jakie jest jego podejście do dzieci. To była jedna z najważniejszych rzeczy, które mogły ich połączyć na stałe.
- Przyznam, że bardzo go polubiłam i zależało mi, żebyśmy w tej kwestii się zgadzali. Na szczęście okazało się, że podobnie, jak ja, kocha dzieci. Podczas naszych rodzinnych spotkań dzieciaki nie odpuszczały go na krok - wspomina kobieta.
Kiedy rok po ślubie Paulina ciągle nie była w ciąży, zaczęli się zastanawiać, czy wszystko jest w porządku. Poszli do lekarza. Ten zlecił badania u obojga.
- Okazało się, że mam endometriozę. To był dla mnie prawdziwy koniec świata. Od tego czasu nasze życie bardzo się zmieniło i rozpoczęła się batalia o dziecko.
Dla Pauliny i Artura in vitro było drogą do pełnej rodziny
Paulina poddawana była różnym terapiom, zmieniała lekarzy i nieustannie szukała drogi do macierzyństwa. Z biegiem czasu coraz gorzej to znosiła, co przykładało się na jej relację z Arturem.
- Byłam u kresu wytrzymałości. Wiedziałam, że Artur niepokoi się o mnie. Nie krył obawy, że to może się dla mnie źle skończyć. I niewykluczone, że tak by się stało, gdybyśmy nie trafili do kliniki w Poznaniu.
Tam zaproponowano im zapłodnienie metodą in vitro.
- Trafiłam do dobrego lekarza. Wszystko nam wytłumaczył i spowodował, że się uspokoiłam. Zdaliśmy się na niego. Po trzech latach na świat przyszła nasza upragniona córeczka Zuzia*. Byliśmy przeszczęśliwi. To był dla nas prawdziwy cud. Czuliśmy, że wreszcie jesteśmy kompletni, że jesteśmy rodziną.
Zuzia ma już cztery lata. Nikt nie wie, jak została poczęta, ona sama też jeszcze nie. Paulina przyznaje, że ta sytuacja jest dla niej bardzo bolesna.
- To dla mnie kompletnie niezrozumiałe, dlaczego w naszym społeczeństwie jest takie podejście do in vitro. To ratunek i wybawienie dla wielu rodziców, szansa na szczęście i pełną rodzinę. To rewelacyjna metoda. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, a poglądy na temat zapłodnienia pozaustrojowego, cofają nas niemal do średniowiecza.
Ponieważ rozmawiamy w okresie przedświątecznym, Paulina nawiązuje do Bożego Narodzenia, które jest dla niej szczególnie wyjątkowym czasem.
- Maria, mama Jezusa, zawsze była mi niezwykle bliska. Jej macierzyństwo rozpoczęło się w podobnie niezwykły sposób, jak moje. Też było w tamtych czasach niezrozumiałe, a ona sama borykała się z pewnego rodzaju wykluczeniem. W święta Bożego Narodzenia czuję z nią szczególną więź. Wiem, co odczuwała, kiedy przyszedł na świat jej syn, poczęty w tak niezwykły sposób. To był prawdziwy cud i tylko ona wiedziała w sercu, jaka jest prawda i że niezależnie od okoliczności ona zawsze będzie jego prawdziwą mamą, a on jej synem - mówi wyraźnie wzruszona Paulina.
Czym jest i na czym polega metoda zapłodnienia pozaustrojowego in vitro?
Zapłodnienie in vitro daje szansę na potomstwo w sytuacji, gdy inne metody leczenia okazują się nieskuteczne.Zazwyczaj procedura in vitro obejmuje kilka zasadniczych kroków:
- kwalifikacja i przygotowanie do programu,
- stymulacja hormonalna,
- pobranie komórek jajowych,
- zapłodnienie pozaustrojowe,
- hodowla zarodków w laboratorium,
- transfer zarodków, potwierdzenie ciąży.
In vitro refundowane z budżetu państwa
W tym roku - po kilku latach przerwy - wrócił ogólnopolski program refundacji in vitro z budżetu państwa. Program jest również adresowany do osób w trakcie leczenia onkologicznego. W tym, przypadku refundowane jest zabezpieczenie oocytów lub nasienia na przyszłość. Zgodnie z założeniami, na realizację programu, który będzie obowiązywał do 31 grudnia 2028 roku, ma zostać przekazane co najmniej 500 mln zł każdego roku.Finansowaniu podlega cała procedura in vitro, zarówno kwalifikacja par, obejmująca między innymi konieczne badania, jak również wszystkie niezbędne części procedury zapłodnienia pozaustrojowego. Z kolei refundacja stosowanych leków odbywa się zgodnie z odpowiednimi przepisami ustawy o refundacji leków.
Do programu leczenia niepłodności metodą in vitro mogą zostać zakwalifikowane pary, spełniające następujące warunki:
- pozostają w związku małżeńskim lub we wspólnym pożyciu,
- stwierdzono i potwierdzono dokumentacją medyczną, bezwzględną przyczynę niepłodności,
- stwierdzono nieskuteczne leczenie niepłodności w okresie 12 miesięcy poprzedzających zgłoszenie do programu.
Pacjentki z Jarocina też mogą skorzystać z in vitro
W Jarocinie nie ma możliwości zastosowania metody in vitro w leczeniu niepłodności. Lekarze ginekolodzy w tej sytuacji kierują pacjentki do wybranego ośrodka w kraju, najczęściej do Poznania, gdzie jest 6 takich placówek [zobacz MAPĘ PONIŻEJ].
- Każda pacjentka, którą kieruję do zapłodnienia in vitro, jeśli jest już w ciąży, wraca do mnie i ja prowadzę tę ciążę. Kończy się ona, jak każda inna, porodem naturalnym lub przez cesarskie cięcie, w zależności od zaleceń - stwierdza dr n. med. Włodzimierz Budzyński, ginekolog i dyrektor medyczny szpitala w Jarocinie.
I dodaje:
- W dokumentacji medycznej nie ma wymogu wpisywania, że dziecko zostało poczęte metodą in vitro, bo od strony medycznej - prowadzenia ciąży i porodu - nie ma to żadnego znaczenia. Są pacjentki, które nie są przeciwne takiemu wpisowi, ale są takie, które sobie tego nie życzą.
Dr n. med. Włodzimierz Budzyński w ostatnim półroczu miał trzy pacjentki, które skorzystały z procedury in vitro.
- Miałem też pacjentkę, która nie miała jajników, a zaszła w ciążę z in vitro. Prowadziłem tę ciążę i żeby ją utrzymać, trzeba było podawać wszystkie hormony, bo ona nie miała własnych. Miałem duszę na ramieniu, żeby wszystko się udało, ale urodziła zdrowe dziecko i już pytała, kiedy może zrobić kolejne podejście - wspomina Włodzimierz Budzyński.
*imiona zostały zmienione
Mapa placówek, które przeprowadzają zapłodnienie pozaustrojowe metodą in vitro - więcej informacji TUTAJ (źródło: pacjent. gov.pl)
PRZECZYTAJ TAKŻE
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.