Współpraca Stowarzyszenia Bellator Societas z mieszkańcami Jarocina trwa już od kilku lat. Wspólnie organizują obchody 11 listopada - tę część Święta Niepodległości, która dotyczy historii patrona miasta - św. Marcina, a także Misterium Pasyjne przy współpracy z jarocińskimi franciszkanami.
- Doskonała współpraca przy realizacji tych inscenizacji, spowodowała, że powstał pomysł wspólnych wyjazdów zagranicznych członków naszego stowarzyszenia oraz mieszkańców Jarocina. Ich celem miała być nie tylko edukacja historyczna, ale również sprawdzenie jak sobie radzą przy organizacji tego typu imprez inne, zagraniczne organizacje, współpracujące z miejscowymi władzami. Wyjazdy zaczęły być realizowane przy wykorzystaniu pomocy i zaproszeń ze strony podmiotów zagranicznych współpracujących z Bellator Societas. Oczywiście nic nie byłoby możliwe bez olbrzymiego zaangażowania w realizacje projektów ze strony Jarocina, szczególnie Agnieszki Borkiewicz z biblioteki w Jarocinie oraz Marka Sobczaka - podkreśla dr Mikołaj Przybył, prezes Stowarzyszenia "Bellator Societas" z Poznania, który jest reżyserem jarocińskich przedstawień.
W zeszłym roku mieszańcy Jarocina mieli okazję wziąć udział w „Natale di Roma”, czyli w urodzinach Rzymu. Wyjazd był możliwy dzięki współpracy Bellator Societas ze Stowarzyszeniem Gruppo Istorico Romano. W tym roku dzięki znajomości z Koen’em Kongsem, jednym z szefów skautów z prowincji Flandria oraz jego ojcem - Poulem Kongsem, emerytowanym profesorem archeologii z Uniwersytetu w Gandawie oraz Strefą „Archeozyt „Aubechies” grupa osób zajmujących się rekonstrukcją historczyną miała okazję odwiedzić Belgię i Francję.
Uczestnicy wyjazdu odwiedzili m.in. Gandawę, Brugię, Antwerpię i Brukselę. Byli też w Paryżu
Jak podkreślają sami uczestnicy program wrześniowego wyjazdu był bardzo bogaty, ale i napięty do granic możliwości. Na początek uczestnicy odwiedzili zamek Eltz - monumentalny zamek w Niemczech w rejonie Eifel (Nadrenia-Palatynat), ktory znajduje się w kotlinie usytuowanej nad rzeką Elzbach, lewym dopływie Mozeli. Zamek to historyczna siedziba rodu von Eltz, znana już przed 1157 r., pierwotnie pełniąca funkcję warowni, dzięki swojej malowniczej architekturze i położeniu budowla jest jedną z ważniejszych w Nadrenii atrakcji turystycznych. Kolejnym ciekawymi punktem na trasie była Gandawa. Region ten był zamieszkany od czasów Celtów, a nazwa miasta pochodzi od celtyckiego słowa "ganda" oznaczającego miejsce zbiegu, połączenia, np. dwóch rzek (w tym przypadku ujście rzeki Leie do Skaldy). Miasto, które zwiedzano jako pierwsze z szeregu flamandzkich miejscowości, zrobiło na uczestnikach wyjazdu olbrzymie wrażenie.
- Przepiękna architektura, mosty, kanały zachwyciły nas. Co więcej okazało się, że miasto to ma wspólną historię z Polską. To w tym mieście znajduje się tablica upamiętniająca polskich żołnierzy poległych w walce o wyzwolenie Gandawy. Końcowa faza II wojny światowej przyniosła ciężkie walki o wyzwolenie miasta. W walkach w dniach 11-14 września 1944 roku brała udział polska 1 Dywizja Pancerna generała Stanisława Maczka. 1 stycznia 1945 roku nad podgandawskim lotniskiem St. Denijs Westrem miała miejsce jedna z największych bitew powietrznych końca II wojny światowej, zwana bitwą nad Gandawą, która była wynikiem operacji niemieckiej pod nazwą Bodenplatte. W bitwie wzięły udział polskie dywizjony lotnicze 302, 308 i 317. Jak zwykle polski żołnierz walczył świetnie! O czym Belgowie pamiętają do dziś, w przeciwieństwie do Holendrów. Potem było jeszcze ciekawiej. Brugia - całkowicie zachowane średniowieczne miasto. Zwane Wenecją Północy. Dla wielu osób, które miały przyjemność gościć w obu miastach, to Brugia jest piękniejsza, bardziej przyjazna turystom i zdecydowanie mniej zatłoczona i kosztowna niż Wenecja. To wspaniałe miasto - zabytek - wspomina Mikołaj Przybył, dla którego historia nie ma żadnych tajemnic.
Historia Brugii sięga też starożytności. Pierwsze fortyfikacje powstały po podboju przez Juliusza Cezara plemienia Menapiów w I w. p.n.e. Forty miały chronić wybrzeże przed piratami. Frankowie przejęli ten obszar od starożytnych Rzymian około IV wieku. W IX wieku wikingowie najechali te ziemie zmuszając Baldwina I, hrabiego Flandrii do wzmocnienia fortyfikacji. Miasto rozrosło się, wzbogaciło i wypiękniało dzięki funduszom pozyskiwanym z handlem koronkami. Wizyta w tym mieście na długo pozostanie w pamięci uczestników wyjazdu.
- Ponieważ było bardzo ciepło tego samego dnia wieczorem znaleźliśmy się na plaży w Knooke - Heist. Jest to nadmorski kurort, powstały z połączenia pięciu dawnych osad rybackich, których początki sięgają XIII wieku. Heist, Duinbergen, Albertstrand, Knokke, Het Zoute tworzą razem jedenastokilometrowy pas wybrzeża, z pięcioma różnymi plażami. W Heist spacerowaliśmy promenadą obok charakterystycznej dla belgijskiego wybrzeża wysokiej zabudowy. No i oczywiście nie mogło zabraknąć obowiązkowej kąpieli w Morzu Północnym. Przy zachowaniu szczególnej ostrożności. Był odpływ i pojawiły się bardzo silne prądy morskie - podkreśla Mikołaj Przybył.
Nocleg, dzięki pomocy i uprzejmości belgijskich przyjaciół, grupa miała zagwarantowany w ośrodku skautowskim De Pinte - Mourkenschiede.
- Warunki, które z początku wydawały się surowe, z każdą spędzoną tam nocą wydawały się lepsze. Po pierwsze, ośrodek był w całości tylko dla nas. Po drugie był położony w najgęstszym lesie w tej części Belgii, gdzie drzewa wcale nie były nasadzane „w kratkę” pod kątem prostym, jak w innych częściach tego kraju. Zatem była odrobina „dzikości” po belgijsku. Po trzecie i najważniejsze: kuchnia należała do Króla Artura, czyli Artura Piotrowskiego z restauracji "Lizawka" oraz jego Królowej Margo czyli Gosi. To oni przez cały wyjazd przygotowywali dla grupy posiłki. Jedzenie było przepyszne! Małże przygotowane przez nich wprawiły w zachwyt i zdumienie naszych belgijskich gości zaproszonych na kolację. A nie jest to łatwe! Zapewniam - tłumaczy prezes Przybył.
Drugiego dnia w planie była Antwerpia i Bruksela. Antwerpia to miasto w północnej Belgii, w Regionie Flamandzkim, siedziba administracyjna prowincji Antwerpia oraz okręgu Antwerpia, położone nad Skaldą, jest drugim co do wielkości ośrodkiem miejskim w Belgii, po Regionie Stołecznym Brukseli. To centrum przemysłowe, handlowe, finansowe i naukowe.
- Nas zaciekawił inny aspekt - handel diamentami. Całkowicie w rękach Chasydów, których sklepy z kamieniami szlachetnymi oraz wyrobami jubilerskimi ciągnęły się wzdłuż ulicy, przy której położony jest olbrzymi dworzec kolejowy. Co ciekawe w tym mieście Izraelici sąsiadują z Chińczykami, których China - Town rozciąga się po drugiej stronie placu przy dworcu kolejowym. Potem był przejazd do Brukseli, stolicy Belgii, miasta i gminy położonej w środkowej części kraju nad rzeką Senne. Bruksela jest siedzibą króla i parlamentu belgijskiego, a ponadto jest siedzibą instytucji Unii Europejskiej, NATO i Euroatomu. To ważny ośrodek handlowy, bankowo-finansowy i kulturalno-naukowy kraju, a zarazem siedziba Królewskich Muzeów Sztuk Pięknych, Królewskiej Akademii Sztuki (zał. 1711), Biblioteki Królewskiej (zał. 1837); dwóch uniwersytetów (ULB i VUB), konserwatorium i instytutów naukowo-badawczych, teatrów, ponad 30 muzeów... - wymienia dr Mikołaj Przybył.
Prezes stowarzyszenia Bellator Societas podkreśla, że ciekawostką jest to, że pierwsze wzmianki o Brukseli pochodzą z 966, kiedy była osadą obronną. Później stała się stolicą krainy historycznej - Brabancji.
- Zatem w roku, w którym Polska przyjęła chrzest już istniała Bruksela. Ciekawe, co na to nasi historycy, którzy coraz częściej powtarzają pogląd, że Państwo Polskie i Polskę wymyślił, stworzył, zbudował od razu Mieszko I, w roku 966, w kwietniu, około 16 kwietnia, dokładnie po południu. Bo przedtem nic u nas przecież nie było. Bruksela powitała nas słonecznie, pożegnała też słońcem, ale w tzw. międzyczasie spadł deszcz. Tak silny, że niemal przerwał koncert z okazji wyzwolenia miasta. Ale tym razem na miejscu była nasza młodzież z Jarocina i przed sceną zaczęła tańczyć i tupać tak aktywnie, że chmury ze wstydem uciekły, czyli nasi rozgonili deszcz, w przeciwieństwie do Spartakusa, który takowy rzekomo sprowadził, wyrzynając przeciwników na arenie gladiatorskiej, po wielu miesiącach suszy w Kapui. Historia, historia.. Oczywiście nie mogło nas zabraknąć przy posążku sikającego na wyborców chłopca polityka - czyli Maneken-pis. Dla równowagi Belgowie dodali też posążek dziewczynki. Kawałek dalej - wyjaśnia Mikołaj Przybył.
Na wyjeździe nie mogło zabraknąć oczywiście zwiedzania Paryża.
- Był czysty i bezpieczny. Ludzie sympatyczni i uśmiechnięci. Nawet dla mnie, którego nie wpuszczono na Wieżę Eiffla, bo siedziałem w parku pod wieżą z plecakiem, w którym było siedem noży i scyzoryków oraz dwie butelki piwa, zebrane od uczestników wycieczki, którzy nie przewidzieli, że procedury bezpieczeństwa wjazdu windą na wieżę są tożsame z lotniskowymi procedurami i oddali mu te przedmioty na przechowanie - wspomina główny organizator wyjazdu.
W Belgii ćwiczyli szyk, komendy i elementy bitwy, które będzie można zobaczyć w listopadzie w Jarocinie
Ostatni dzień poświęcony był muzeom. Jak wyjaśnia Mikołaj Przybył Strefa „Archeozyt „Aubechies” to prawdziwy skansen, ukazujący życie ludności, która następowała po sobie w tych regionach poprzez różnorodne rekonstrukcje przeprowadzone na podstawie wyników licznych wykopalisk archeologicznych. Była okazja, by zwiedzić zrekonstruowany dom galijski (I w. p.n.e.), willę galijsko-rzymską, która pojawiła się w północnej Galii około drugiej połowy I wieku. Dodatkowo uczestnicy mieli okazję zrobić zdjęcia przy świątyni galijsko-rzymskiej (fanum), którą zrekonstruowano dzięki badaniom prowadzonym na galijsko-rzymskim sanktuarium w Blicquy (Leuze). Ćwiczyli tam szyk, komendy, przemarsz oraz elementy bitwy - wszystko pod kątem inscenizacji, która odbędzie się 11 listopada w Jarocinie.
- Następne było muzeum 7 kontynentów. Tu związany jestem ślubem milczenia. Ostatnia noc, ostatni dzień i powrót. Było świetnie. Na zakończenie Belgowie powiedzieli nam, że na terenie ośrodka nie gościli jeszcze tak doskonale zorganizowanej grupy. To duży komplement. Naprawdę. A ja … cóż mogę z nadzieją spoglądać w przyszłość, bo przy takim stopniu zaangażowania, chęci współpracy, wzajemnej życzliwości… no i skuteczności w osiąganiu celów - wierzę, że jesteśmy w stanie jako grupa (społeczeństwo) nie tylko przetrwać, ale zwyciężać osiągając założone rezultaty działań. Brawo! - podsumowuje prezes Bellator Societas.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.