W zwyczajach mieszają się elementy chrześcijańskie i pogańskie. Nadal wiele osób nosi w portfelu łuski wigilijnego karpia, które mają zapewnić bogactwo. Stawiają wolne nakrycie przy stole, choć często nie zdają sobie sprawy, że pierwotnie nie chodziło wcale o ugoszczenie zabłąkanego wędrowca, ale o... duchy zmarłych. Nawet choinka, bez której nikt nie wyobraża sobie świąt, ma przedchrześcijańskie uzasadnienie.
Powstało wiele przekonań, którymi nasi przodkowie próbowali porządkować otaczający ich świat. Poza tym wszelkie niepowodzenia można było uzasadnić nieprzestrzeganiem zwyczajów. Z pewnością jest to, coś na co warto spojrzeć z przymrużeniem oka i z dużym dystansem, mimo że nasi przodkowie traktowali to z jak największą powagą.
Ponad trzy wieki bez Bożego Narodzenia
Przez pierwsze trzy wieki chrześcijanie świętowali tylko datę zmartwychwstania Jezusa, czyli Wielkanoc. O świętach Bożego Narodzenia nie było mowy. Daty przyjścia na świat Jezusa z Nazaretu nie znano, ale już w III wieku ją wyznaczono - jako konkurencyjną dla rzymskiego święta boga Mitry, którego symbolizowało Słońce. 25 grudnia było dniem odrodzenia Słońca, a odtąd także dniem narodzin Zbawiciela.
W czasie, gdy obecnie obchodzimy święta Bożego Narodzenia, dawni Słowianie, przed przyjęciem chrześcijaństwa obchodzili Godne (Godowe) święta dla uczczenia radosnego wydarzenia, jakim jest zimowe przesilenie słońca. W mowie dawnych Słowian słowo „god” oznaczało „rok”. Oryginalnie nazwą „gody” określano czas przejściowy pomiędzy starym i nowym rokiem. Święta te miały najbardziej uroczysty charakter, a ich obchody trwały około dwóch tygodni. Urządzano wtedy uczty połączone z zabawą, śpiewem i wróżbami. Niestety, nie zachowały się przekazy historyczne dotyczące obchodzenia tych świąt w czasach przedchrześcijańskich. Jednak we współczesnych świętach Bożego Narodzenia występuje wiele zwyczajów i praktyk rytualnych o charakterze pogańskim. Przypuszczać można, że Godne święta zawierały w swojej tradycji elementy związane z ziemią oraz zaduszkowe, których wyraźne ślady przetrwały w ludowej obrzędowości Wigilii Bożego Narodzenia.
Dwanaście potraw dopiero po wojnie
Zwyczaj przygotowywania w Wigilię dwunastu potraw pochodzi prawdopodobnie od pogańskiego zwyczaju przygotowywania 12 potraw dla bóstw - jako dziękczynienia za wszystko, co dał cały rok liczący właśnie dwanaście miesięcy. W takiej formie tradycja ta pojawiła się w Polsce jednak dopiero po II wojnie światowej. Przedtem, zwłaszcza na wsiach, pokutował przesąd, że liczba potraw nie może być parzysta, bo parzystość przynosi nieurodzaj. Liczba była też zależna od zamożności. Dlatego w chatach chłopów było to zwykle 5 lub 7, u szlachty - 9 , a w kręgach arystokracji - 11 lub 13.Jedna ze współczesnych interpretacji odnosi dwanaście potraw wigilijnych do liczby apostołów, którzy zasiedli z Jezusem do ostatniej wieczerzy. Dla wielu osób wieczerza wigilijna to przede wszystkim karp, który jest typowo polską potrawą i ma stosunkowo krótką historię. Zjada go w wigilię dopiero czwarte pokolenie. Już od wieków uznawano, że tradycyjnie dania na stół świąteczny powinny być zrobione wyłącznie z darów ziemi. Z czasem jednak, najpierw w zakonach, a potem na dworach szlacheckich zaczęły pojawiać się także ryby.
Najpierw dla duchów, potem dla wędrowca
Typowo polskim zwyczajem jest też pozostawianie pustego miejsca przy stole. Wywodzi się on z jednak z o wiele wcześniejszych czasów i z tradycji goszczenia bliskich zmarłych. Przed wiekami istniało bowiem przekonanie, że Wigilia jest dniem łaski, w którym zmarli dostają pozwolenie na powrót. Wolne nakrycie „dla zbłąkanego wędrowca” jest bardzo świeżym, zaledwie przedwojennym uzasadnieniem. Wcześniej uważano, że liczba uczestników wieczerzy wigilijnej powinna być parzysta. W innym przypadku domowników miał spotkać pech. Dlatego, aby ustrzec się ryzyka nieszczęściu zapraszano np. osobę bezdomną, aby liczba osób się zgadzała.Zwyczaj łamania cienkiego opłatka, który wypiekany jest z mąki pszennej najwyższej jakości wymieszanej z wodą, dotarł do Polski pod koniec XVIII wieku i u nas, niemal wyłącznie, przetrwał. Oprócz Polaków opłatkiem dzielą się katolicy na Litwie i Słowacji. Na świecie zwyczaj ten pojawił się wszędzie tam, gdzie wyjeżdżali nasi rodacy. Często też był on wysyłany wraz z życzeniami świątecznymi. To symbol zgody, miłości i przyjaźni. Dzielimy się opłatkiem na znak pojednania, przebaczenia i puszczenia w niepamięć wszystkich dawnych urazów.
Jemioła musi być strącona
Jemioła jako element ozdobny pojawił się u nas stosunkowo niedawno. Zwyczaj wywodzi się jednak z XVII-wiecznej Anglii. I to właśnie Anglicy zapoczątkowali też zwyczaj całowania się pod jemiołą, która od zawsze fascynowała ludzi: niby roślina, ale nie do końca. Coś, co nie wiadomo skąd nagle wyrasta na drzewach, a po ścięciu nie brązowieje, tylko zmienia barwę na delikatnie złotą. Nic zatem dziwnego, że zaczęli kojarzyć jemiołę z nadprzyrodzonymi siłami i przypisywać jej magiczne właściwości. Według dawnych wierzeń jemioła leczy choroby, świeże rany, obdarza płodnością, a wrzucona do ognia gasi pożar.
Już w starożytności jemioła była otaczana kultem, czcili ją również nasi słowiańscy przodkowie, bo miała ich chronić przed czarami i urokami. Jemiołę, która musiała być strącona, a nie obcięta z drzewa, wieszano nad wejściem do domu, aby chroniła go przed niechcianymi gośćmi, a przyciągała dobrych ludzi. Dekorowano nią także wnętrza domów, co miało zapewnić jego mieszkańcom szczęście i zdrowie. Gałązek jemioły nie należy wyrzucać po świętach, ale powinno się ją ususzyć i przechowywać do następnych świąt. Jeśli nie chcemy trzymać jej przez cały rok, powinno się ją spalić w święto Trzech Króli. Według niektórych przesądów, jej wcześniejsze zniszczenie miało skutkować tym, że pary, które całowały się pod nią, pokłócą się i mogą stać się wrogami.
Tak na marginesie - z jemiołą trzeba uważać nawet, jeśli nie jest się osobą przesądną, ponieważ jest ona rośliną trującą.
Od podłaźników i pająków do choinki
Choinka to chrześcijański symbol rajskiego drzewa. Dzięki temu, że jest zielona przez cały rok, stała się symbolem Chrystusa jako „drzewa życia”. W dzisiejszej postaci trafiła na ziemie Polski zaledwie przed dwustu laty, a zwyczaj przejęliśmy od Niemców. Dawniej domy dekorowano - w zależności od regionu - gałązkami z drzewa iglastego, a później wykonywanymi z nich stroikami (tzw. podłaźnikami lub podłaźniczkami) oraz „pająkami”. Ludność wiejska, która praktykowała ten zwyczaj aż do czasów II wojny światowej, przywiązywała do podłaźnika ogromne znaczenie, ponieważ miał on chronić dom i jego mieszkańców od złych mocy i uroków. Inna z ozdób - pająk to z kolei przestrzenna konstrukcja, podobna do kościelnych i dworskich świeczników, wykonana ze słomy, bibuły, nici, fasoli, wydmuszek jaj i szczeciny spojonej woskiem. Z czasem elementy tych dekoracji stały się także ozdobami choinkowymi.
Początkowo na choinkach pojawiały się m.in. jabłka, które utożsamiano z owocem drzewa rajskiego, ponieważ w języku łacińskim słowo „malum” oznacza zarówno zło, jak i jabłko. Tradycyjną ozdobą choinki jest również łańcuch wykonany z równej długości słomek przewlekanych kwiatkami, krążkami, kokardkami, gwiazdkami z kolorowego papieru lub bibuły. Jedni widzieli w nim symbol węża, który zwiódł Ewę, a inni łączyli jego znaczenie ze słomą - materiałem, z którego jest wykonany. Pierwotnie słomę rozkładano w izbie dla zapewnienia sobie przyszłorocznego urodzaju. Później obecność wielu słomianych elementów tłumaczono jako nawiązanie do stajenki, w której narodził się Jezus.
Niektórzy spierają się nawet o to, kiedy należy rozebrać choinkę. Oprócz osób, które robią to w momencie, gdy drzewko zaczyna sypać igły, są trzy „szkoły” podejścia do tematu: 6 stycznia, czyli w Święto Trzech Króli, w pierwszą niedzielę po 6 stycznia, czyli Niedzielę Chrztu Pańskiego lub 2 lutego, czyli w Święto Ofiarowania Pańskiego, popularnie nazywane świętem Matki Bożej Gromnicznej. Do tego czasu choinki i szopki stoją w kościołach i np. na Placu Świętego Piotra w Watykanie. Ten ostatni termin to także czas, gdy przestaje się śpiewać kolędy. Początkowo były to pieśni - życzenia towarzyszące noworocznym odwiedzinom (łacińskie słowo „calendae” oznacza bowiem pierwszy dzień miesiąca). Dopiero od XVI wieku znane są jako utwory sławiące narodzenie Chrystusa.
Wróżba z siana
Zwykle sygnałem do rozpoczęcia wieczerzy wigilijnej - zgodnie z tradycją - jest pierwsza gwiazdka, która stanowi nawiązanie do Gwiazdy Betlejemskiej. Jest to jednak kwestia umowna, bo często zdarza się, że pochmurne niebo nie pozwala na zobaczenie tej pierwszej gwiazdki. Sianko, które kładziemy pod obrusem ma przypominać o żłobie, w którym urodził się Chrystus. Jednak już w czasach pogańskich siano było ofiarą dla boga Ziemiennika i miało zapewniać dostatek.W wielu regionach Polski zachował się zwyczaj wróżenia. Po wieczerzy każdy członek rodziny wyciągał jedno źdźbło sianka, które miało określić to, co go spotka w przyszłym roku. Zielone oznaczało dużo szczęścia i nowości w życiu, zwłaszcza jeśli było długie. Żółte uważano za wróżbę braku zmian. Złamane miało być zapowiedzią kłopotów finansowych lub utraty pracy, a pogięte czy koślawe - problemów zdrowotnych. Także zmianę stanu cywilnego można było wróżyć z siana. Dziewczyna, która wyciągnęła zielone źdźbło już w zapusty miała przywdziać wianek ślubny, gdy zwiędłe - to na męża musiała jeszcze trochę poczekać. Żółte miało być zapowiedzią staropanieństwa.
Pod każdy talerz należało też położyć monetę, by w nadchodzącym roku nikomu z biesiadników nie brakowało gotówki. Temu celowi służy też zdobienie stołu. W ozdobach powinny dominować kolory czerwony i złoty, bo oznaczają bogactwo i szczęście. Uważano też, że kto przed wyjściem na pasterkę obmyje twarz w zimnej wodzie, w której wcześniej zanurzył monetę, ten będzie zdrowy i bogaty. Znacznie większa jest natomiast moc łuski karpia. Do dzisiaj przetrwało przekonanie, że wystarczy nosić ją przez cały rok w portfelu, a bogactwo mamy zapewnione.
Gwiazdor albo św. Mikołaj
Szczególnie w Wielkopolsce, choć też na Ziemi Lubuskiej, Kujawach oraz na Warmii (w tych częściach, które były pod zaborem pruskim), Kaszubach i Kociewiu, ciągle żywa jest tradycja, że prezenty w Wigilię Bożego Narodzenia rozdaje Gwiazdor. Postać ta wywodzi się z dawnych grup kolędników, a nazwa od noszonej przez nich gwiazdy. Była to postać symbolizująca jednego z „Mędrców ze Wschodu”, którzy przynieśli do żłóbka dary. Ubrana była w baranicę i futrzaną czapę, a twarz miała ukrytą pod maską lub umazaną sadzą. Odpytywała dzieci z pacierza, znała też wszystkie dobre i złe uczynki, więc w zależności od tego, które z nich przeważały, wręczał prezent lub bił rózgą.
Obecnie postać Gwiazdora upodobniła się do św. Mikołaja z wersji rozpowszechnionej przez reklamy a nie nawiązującej do prawdziwej postaci biskupa z Miry. Z dawnych atrybutów pozostała mu rózga, którą wymierza karę niegrzecznym dzieciom.
Zwierzęta mówiące ludzkim głosem? Nie warto podsłuchiwać
W wigilijną noc zwierzęta mają przemawiać ludzkim głosem, ale było też przekonanie, że ten, kto je usłyszy, nie dożyje ranka. Dlatego dla próżnej ciekawości nikt nie chciał ryzykować życia. W tradycji ludowej zachowało się mnóstwo opowieści o gospodarzach, którzy od własnych wołów usłyszeli wyrok śmierci, podsłuchując ich tajemną rozmowę. Wielu uważa, że umiejętność mówienia to nagroda za obecność zwierząt w stajence betlejemskiej podczas narodzin Dzieciątka.W czasie Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia bardzo dbano o zwierzęta, podkreślano ich znaczenie dla gospodarstwa i życia człowieka, życzono im zdrowia i płodności na przyszły rok. Mocno podkreślany był również fakt, że ze świniami nie należało dzielić się specjalnym, kolorowym opłatkiem, gdyż zwierzęta te nie były obecne w stajence. Tradycja dotyczyła bydła, głównie krów, choć w niektórych wsiach Lubelszczyzny podobnie mówiono również o koniu.
Kobiety niosły nieszczęście
Powszechnym wierzeniem było, że w dniu Wigilii tylko odwiedzający dom mężczyźni przynosili szczęście i dobrobyt. Gdy do izby pierwsza weszła kobieta, miał to być zwiastun nieszczęścia. W wielu wsiach Lubelszczyzny obowiązywał również całkowity zakaz pożyczania tego dnia, bez względu na płeć osoby. Poza tym istniało też przekonanie, że jaka będzie Wigilia taki też będzie cały nowy rok. Dlatego tym bardziej dbano, aby nic nie zakłócało sielskiej, rodzinnej atmosfery.Przed wiekami przestrzegano wielu przesądów, a na podstawie różnych zjawisk pogodowych przewidywano pogodę, plony, możliwość wzbogacenia się, a nawet sprawy związane ze zmianą stanu cywilnego. Niebo przejrzyste i gwiaździste miało zwiastować mróz i ostrą zimę. Wieczór jasny i pogodny zapowiadał obfite plony - w myśl przysłowia: „Jak na pasterkę jasno, to w stodole ciasno”.
Panny na wydaniu musiały w dzień Wigilii uważać nawet w czasie wymiatania śmieci. Robienie tej czynności w kierunku drzwi, mogło skutkować „odgonieniem” potencjalnych zainteresowanych ożenkiem. Osobom, które chciały wiedzieć, czy w nowym roku się zakochają, zalecano zjedzenie jabłka i policzenie pestek. Liczba parzysta oznaczała odpowiedź pozytywną, a jeśli pestek było więcej niż sześć, to szczęście miało być nawet podwójne.
Wróżono też z kutii, rzucając ją w kierunku sufitu. Jeśli ziarna przylgnęły do niego, osoba rzucająca miała szybko wyjść za mąż. Podobną zasadę stosowano w przypadku przepowiedni dotyczących przyszłorocznego stanu majątkowego. Im więcej ziaren się przylepiło, tym większy miał być dobrobyt. Po wieczerzy wigilijnej można było wyjść z domu i głośno zawołać swoje imię. Z której strony odpowiadało echo albo szczekający pies, z tej miał przyjść przyszły mąż.
Szczęście bez przejedzenia
Wierzono, że gdy na kolacji wigilijnej będzie dużo potraw, to cały przyszły rok będzie obfity, jeśli natomiast potraw było mało, to i przyszły rok będzie biedny i skąpy. Jeśli ktoś nie spróbował podczas wieczerzy wigilijnej każdego z dań, wtedy w przyszłym roku miał być chorowity. Szczęście miało też gwarantować spróbowanie wszystkich potraw znajdujących się na świątecznym stole.Dla wielu osób bardzo ważne było, aby w Wigilię całe jedzenie było na stole zanim do niego usiądziemy. Chodziło o to, aby podczas wieczerzy nikt nie potrzebował odchodzić od stołu. Trzymano się tego, gdyż kto we Wigilię od stołu odejdzie przed zakończeniem wieczerzy, ten umrze i drugiej wieczerzy nie doczeka. Ale nawet i w tych przekonaniach była „furtka”, że z tych zaleceń wyłączone są jednak panie domu lub osoby podające potrawy wigilijne na stół.
Symbolika produktów używanych do przygotowania wieczerzy wigilijnej:
ryba - symbol chrześcijaństwa, oznacza początek, życie, nieśmiertelność, zmartwychwstanie, obfitość, płodność, a zarazem ma być źródłem siły, zdrowia i dostatku,czerwony barszcz - będące jego podstawowym składnikiem buraki miały zapewniać długowieczność i urodę, z kolei grzyby (uszka, pierożki) - zdrowie,
potrawy z kapusty - pomagały osiągnąć dostatek, a postna kapusta z grzybami - siły i zdrowie,
kutia - jej składniki - mak, miód, pszenica, orzechy - to dary Boga dla człowieka, które miały zapewnić bogactwo, płodność i urodzaj, wieczne szczęście w niebie,
groch i fasola - miały zapewniać miłość i dostatek, wpływać korzystnie na płodność (jeśli na stole znajdzie się groch, to nie będzie przez cały rok gradu),
kasza gryczana - oznaczała bogactwo i dostatek, miała zapewnić pieniądze w przyszłym roku.
Owoce, które są ważnym elementem kolacji, spożywane najczęściej w postaci kompotu:
śliwki - miała odpędzać złe moce i zapewnić długowieczność,
gruszki - oznaczały długie życie i szczęście, miały „przyciągać” pieniądze,
jabłka - miłość, zdrowie, pokój, zgoda, nieśmiertelność, wieczna młodość, odkupienie.
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.