reklama

Uchodźcy przebywający w Żerkowie opowiadają o wojnie na Ukrainie [ZDJĘCIA, WIDEO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Uchodźcy przebywający w Żerkowie opowiadają o wojnie na Ukrainie [ZDJĘCIA, WIDEO] - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościOkoło 150 osób znalazło schronienie w ośrodku dla uchodźców, który działa w Mickiewiczowskim Centrum Turystycznym w Żerkowie. - Moja młodsza córka ma 5 lat. Jak zaczęła się wojna, to akurat były jej urodzinki. Wszystko było naszykowane, cukierki do przedszkola, sukienka i rano… - opowiada Julia Jakowluk z Ukrainy
reklama

Dzieci bawią się na siłowni. Przekrzykują. Biegają. Uśmiechają.  Z uwagą na maluchy spoglądają  matki lub babcie. Kobiety gromadzą się przed budynkami. Rozmawiają. Wiele osób dzwoni do bliskich, którzy pozostali w kraju ogarniętym wojną. Uśmiechają się do życzliwe  Bardzo serdecznie reagują na widok dyrektora MCT. Machają do Jacka Maciejewskiego.

reklama

- Witam - krzyczy jedna z młodych kobiet.

Przychodzą do niego ze swoimi kłopotami. Jest problem w porozumieniu się. Ale swoje wypowiedzi nagrywają do translatora, po czym pokazują dyrektorowi, aby odczytał przetłumaczony tekst. Odczytuje i stara się pomagać. Jednocześnie chwali uchodźczynie, że szybko wchodzą w rytm dnia. Robią pranie. Segregują rzeczy, które przekazali dla nich ludzie dobrej woli. Z kolei  uchodźcy nie mogą wyjść z podziwu, że to dla nich przygotowano pokoje hotelowe, dużo jedzenia, odzieży oraz zabawek dla dzieci.

Uchodźcy z ośrodka w Żerkowie: „Jestem wdzięczna całej Polsce, ludziom, którzy pomagają”

Julia Jakowluk do Żerkowa przyjechała kilka godzin temu, z dwójką dzieci w wieku 5 i 6 lat. Jest jedną z niewielu osób, która zna język polski. Jest nauczycielką i tłumaczką. Na Ukrainie prowadziła szkołę językową. Przed wojną uciekła z Wołynia.

reklama

- To było straszne, jak się zaczęło. Obudziliśmy się, jak coś wybuchło. Wyły syreny. Musieliśmy uciekać. Moja młodsza córka ma 5 lat. Jak zaczęła się wojna, to  akurat były jej urodzinki. Wszystko było naszykowane, cukierki do przedszkola, sukienka i rano… - opowiada. - Są ludzie, którzy zostali w Kijowie, Charkowie i nie mogą wyjechać. Nam na szczęście udało się wyjechać. Po pięciu dniach wojny podstawiono nam autobusy z Ukrainy - cieszy się. 

Długo nie czekali na granicy.

- Od razu dostaliśmy ciepłą zupę, czekoladę dla dzieci, namiot. Nawet walizy pomagali nam ciągnąć. Wszystko nam dali. Koledzy przywieźli mnie do tego ośrodka i cieszę się, że tutaj jestem - zaznacza.

- Jestem wdzięczna całej Polsce, ludziom, którzy pomagają. Warunki są fantastyczne. Mam nadzieję, że szybko to się skończy - zawiesza na chwilę głos.

reklama

Cały czas drży o los swoich bliskich: mamy, babci i brata, którzy pozostali w kraju objętym wojną.

- Rodzina i przyjaciele są w wojsku, walczą w obronie Kijowa i różnych miast. Dzwonimy codziennie i modlimy się, żeby ktoś odebrał. Jeżeli ktoś długo nie odbiera telefonu, to modlimy się, aby ta osoba przeżyła. Jest kolejny dzień, a my mówimy: „Dzięki Bogu przeżyliśmy kolejny dzień” - relacjonuje.

Kilka razy dziennie telefonuje do bliskich, którzy pozostali na Ukrainie. Nieustanie śledzi wiadomości w internecie.

Uchodźcy z ośrodka w Żerkowie: „Na granicy mogłyśmy zabrać tylko rzeczy dla niemowląt”

Podobnie robi Jola, która przyjechała do Żerkowa z obwodu mikołajewskiego (południowa część Ukrainy).

reklama

- Jechaliśmy dwie doby bez przystanku. Staliśmy na granicy, były długie kolejki. Niestety po stronie ukraińskiej spotkaliśmy takich ludzi, którzy nie chcieli przepuścić kobiet z małymi dziećmi. Mój mąż dowiózł nas do granicy, a sam wrócił na wojnę - mówi, a do jej oczu napływają łzy.

- Zabrałyśmy bardzo dużo rzeczy: jedzenie, odzież, bo miałyśmy busa, ale na granicy mogłyśmy zabrać tylko rzeczy dla niemowląt - dodaje.

Niestety miasto, gdzie jest jej mąż zostało ostrzelane przez Rosjan. Są w kontakcie telefonicznym.

- Wczoraj, jak zaczęli strzelać, to tylko mógł powiedzieć: Gdzie jesteście? Kocham Cię. Niestety zabroniono im mówić, gdzie są  i czym się zajmują, żeby nie zdradzić swojej pozycji - opowiada.

Kobieta przebywa w Żerkowie z dwójką dzieci, synek ma 8 miesięcy. Czy coś wskazywało, że wojna wybuchnie lada moment?

- Putin coś groził, ale nikt nie spodziewał się, że to będzie tak strasznie, że będzie taki terror. To jest niszczenie ukraińskiego narodu. Strzelają w ludzi, bloki, szpitale. Nie ma wody, światła. Dzwoniłam do kolegi, który mieszka w małym mieście przed Kijowem. Jest tam strasznie. Cały czas siedzą w schronach. Dzieci rodzą się pod ziemią. Nikt  nie myślał, że rakietami będą strzelać w cywilnych ludzi - odpowiada Julia Jakowluk.


Z emigrantami cały czas solidaryzują się mieszkańcy naszego powiatu. Dostarczają żywność, artykuły chemiczne, odzież.

- Przyniosłam rzeczy po swoim synku. Nam nie będą już potrzebne, a myślę, że tym dzieciom się przydadzą - mówi Anna Friebe, która ofiarowała dary.

Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama