Tuż przed wyzwoleniem Jarocina. Styczeń 1945 roku w narracji historyka i relacji bezpośredniego świadka wydarzeń. Dwa obrazy. Czyżby dwie prawdy tej samej rzeczywistości?
Najpierw niecierpliwe wyczekiwanie, potem niepokój, obawa przed nieznanym. W napięciu śledzono wydarzenia, które następowały w zawrotnym tempie. 52 lata temu, 24 stycznia 1945 roku, Armia Czerwona wkroczyła do Jarocina. Taki obraz przechował się w pamięci świadków tamtego stycznia jakże różny od tego, który panował wszechwładnie, jeszcze nie tak dawno, w mediach, podczas wieców rocznicowych i akademii szkolnych.
Historyk:
Ofensywa radziecka w kierunku Poznania ruszyła 14 stycznia z rejonu Magnuszewa i Warki. Na odcinku działań Frontu Białoruskiego, dowodzonego przez marszałka Georgija Żukowa, znalazł się Jarocin. Jeszcze tego dnia w niedzielę 14 stycznia, przybył do Jarocina namiestnik Kraju Warty Artur Greiser. Podczas wiecu zapewniał miejscowych Niemców, iż nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Posiadał także wyłączne uprawnienia do wydania rozkazu ewakuacji przed zbliżającym się frontem. Ewakuacja miała się odbywać pod kierownictwem terenowych funkcjonariuszy NSDAP.
Greiser zwlekał jednak z wydaniem odpowiedniego hasła (brzmiało ono "Frundsberg"), narażając miejscową ludność niemiecką na poważne niebezpieczeństwo. Hasło podał dopiero 20 stycznia w godzinach popołudniowych, po czym sam pośpiesznie opuścił swą rezydencję pod Poznaniem. Ucieczka Niemców z Jarocina rozpoczęła się w niedzielę 21 stycznia. Panował wtedy silny mróz, co powodowało liczne zamarznięcia, szczególnie dzieci.
Jeden z mieszkańców zapamiętał, że kiedy szedł a matką dzisiejszą ul. Wojska Polskiego, na wysokości kasyna stał porzucony wózek dziecięcy z kilkumiesięcznym niemowlakiem. Maluszek nie żył.
Jarocińscy Niemcy ewakuowali się w pośpiechu pociągami towarowymi w kierunku Leszna, zaś ludność z okolicznych wiosek zaprzęgami konnymi. W niedzielę opuściła Jarocin rodzina Radolinów, z wyjątkiem księcia Johanna Hugo, który opuścił miasto dopiero na dwie godziny przed wkroczeniem Rosjan. Wycofujące się oddziały niemieckie wysadziły elektrownię miejską, częściowo także gazownię. Próbowali zniszczyć koszary, lecz zamiar został udaremniony przez mieszkańców Jarocina. Spalili także zapasy cukru w Witaszycach oraz zniszczyli turbinę w roszarni Inu. Nie wszyscy Niemcy opuścili Jarocin, gdyż uważali, że nie muszą się obawiać Polaków. Tak było w wypadku rodziny Donnerów, a także Rudolfa Tränknera, którzy pozostali na miejscu.
Świadek:
Bezpośredni świadek wydarzeń, Stefan Styszyński, obecnie emerytowany nauczyciel, tak przedstawia ucieczkę Niemców: "Niemcy pośpiesznie opuszczali miasto i okolice Jarocina. Na dworcu kolejowym stały pociągi, które zabierały niemieckich uchodźców. Niemiecka ludność wiejska opuszczała swoje miejsca zamieszkania przy pomocy wozów zaprzężonych w konie. Niektórzy w pośpiechu redukowali swoje wozy do jednego pojazdu konnego. Ktoś, kto tego nie oglądał, nie może sobie wyobrazić, jak ta ewakuacja wyglądała w tym trzaskającym mrozie. Każdego rana można było zobaczyć stojący bez zaprzęgu wóz, a w nim na słomie leżące zmarznięte zwłoki dziecka."
"Cały okres okupacji spędzilismy z braćmi w Golinie na majątku, jako robotnicy przymusowi. Pod przymusem zostaliśmy też zaangażowani do organizacji ucieczki dla okupantów. W tej srogiej zimie, ponad 20 stopni mrozu, powoziłem koniami całą rodzinę. Kiedy tylko nadażyła się okazja próbowałem uciec" - opowiadał jeden ze świadków tamtych wydarzeń, mieszkaniec gminy Jaraczego.
Historyk:
Wojska radzieckie wkroczyły do Jarocina 24 stycznia w godzinach wieczornych. Dwa dni wcześniej, 22 stycznia, został wyzwolony Żerków. Około godz. 19.30 pędziła przez Jarocin kolumna czołgów od strony Pleszewa w kierunku Poznania. Około 22.00, ulicą św. Ducha wjechały czołgi 33 Armii 1 Frontu Białoruskiego, ścigając, wycofujące się wojska niemieckie 9 armii gen. Bussego, w kierunku Śremu. Obrona niemiecka ograniczyła się wyłącznie do sporadycznego ostrzelania czołgów. Dowódcą 33 Armii był gen. płk. Wiaczesław Cwietajew. Przez Jarocin przeszedł też 7 Korpus Kawalerii Gwardii gen. M. Konstantinowa. W ramach 33. Armii Jarocin wyzwalali żołnierze 9 korpusu pancernego gen. mjr. Mikołaja Wiedieniewa i 11 korpusu pancernego płk. Amazaspa Babadżamiana. Wyzwolenic Jarocina spod okupacji niemieckiej obwieścił nazajutrz, 25 stycznia, radziecki komunikat wojenny.
Świadek:
"Około północy, dnia 24 stycznia, kilka czołgów, następnie oddział kawalerii rosyjskiej zatrzymał się na jarocińskim rynku. Poszedłem z żoną zobaczyć tych wyzwolicieli. Pierwsze wrażenie nie było najgorsze. Kiedy wracaliśmy do naszego mieszkania, przy dzisiejszej ulicy Wrocławskiej, rosyjscy wyzwoliciele wyłamali drzwi piekarni pana Baraniaka i rozdawali przechodniom chleb. Ten gest Rosjan byl jakby wzruszającym obrazem. Obraz ten został jednak wkrótce zakłócony:
"W ciągu dnia, a najczęściej w nocy zaczęło się ciche plądrowanie. Zdarzały się również wypadki gwałcenia kobiet. Oczywiście było to wszystko ostro karane przez rosyjską Komendę Wojenną, która mieściła się w obecnym budynku Banku Spółdzielczego. (...) Około pierwszej po północy obudziło mnie i moją żonę wybijanie szyb okiennych na parterze. Zapaliliśmy lampę elektryczną w mieszkaniu. To zachęciło sołdatów do odwiedzenia właśnie nas na trzecim piętrze. Weszli było ich trzech. Jeden z nich był oficerem. Mieli pistolety i każdy z nich miał palec na spuście. Jechał od nich mocny zapach wódki. Kilkakrotnie powtarzali: "Kuda Germańcy?". Odpowiedziałem: "Nie ma Germańców". Odpowiedź była: "Niet? Nu to posmotrim". I tak Germańców szukali po szufladach".
Dzięki wspomnieniom świadka dowiadujemy się znacznie więcej o beznadziejnej próbie stawienia oporu przez niewielką grupkę żołnierzy niemieckich, niż z przedstawionej narracji historycznej: "Mieszkałem przy ulicy Wrocławskiej na trzecim piętrze. Na parterze tego budynku został umieszczony oddział niemieckich żołnierzy, który miał opóźniać natarcie rosyjskiej armii. W pewnym momencie ten niewielki oddział wyszedł bronią, ręcznymi granatami i pancerfaustami, ale więcej już nie wrócił. Wszystkich widziałem na drugi dzień, zabitych, leżących na bruku. Było ich około dziesięciu".
Historyk:
Bezpośrednio po wkroczeniu wojsk radzieckich do Jarocina przystąpiono do organizowania tymczasowych władz administracyjnych. Jeszcze w nocy z 24 na 25 stycznia utworzono władze powiatowe z tymczasowym starostą Józefem Szyszką. Następnego dnia, 25 stycznia, powołano Tymczasowy Komitet Miejski. Funkcję burmistrza powierzono Adamowi Siudmakowi. Równolegle
działała radziecka Komendantura Wojenna i przedstawiciel Tymczasowego Rządu Rzeczypospolitej Polskiej. Komendantem wojennym miasta był mjr Michalczenko, przedstawicielem TRRP - por. Kędzierski. Od samego początku działała Milicja Obywatelska, wkrótce z inspiracji i pod nadzorem NKWD - utworzono Urząd Bezpieczeństwa.
Natychmiast przystąpiono do odbudowy życia gospodarczego i infrastruktury komunalnej. Z zachowanych dokumentów wynika, iż już trzy dni po wyzwoleniu zdołano przywrócić miastu zaopatrzenie w wodę, w początkach lutego funkcjonowała sieć energetyczna. Do początków marca przywrócono połączenia telefoniczne z Poznaniem i okolicznymi powiatami. Już w lutym wznowiono pracę w większości szkół podstawowych, zaś 12 marca około 500 uczniów rozpoczęło naukę w jarocińskim gimnazjum. 17 lutego wydano pierwszy numer ,,Gazety Jarocińskiej", wkrótce zaczęły się ukazywać „Orędownik Urzędowy”, „Biuletyn Informacyjny" i gazetka dla dzieci ,,Iskierki". Stopniowo odradzało się życie kulturalne miasta koncentrując się wokół Domu Kultury, który mieścił się w budynku obecnej restauracji ,,Victoria". Przy Domu Kultury rozwijały działalność dwa chóry, zespół muzyczny i taneczny, kółko literackie i dramatyczne. Uruchomiono także bibliotekę publiczną. Jeszcze przed zakończeniem wojny uruchomiono kino,,Wolność”. Zorganizowano również szereg imprez artystycznych; wystąpił m.in. Zespół Artystyczny 2 Armii Wojska Polskiego, Teatr Dramatyczny Armii Polskiej i Teatr Miejski w Kaliszu.
W tym okresie zanotowano znaczną aktywność polityczną mieszkańców Ziemi Jarocińskiej. Rozpoczęły działalność partie polityczne, organizacje młodzieżowe i społeczne: PPR, PPS, PSL, SD i ZWM. Już 25 stycznia działał oddział PCK, roztaczając opiekę nad rannymi i poszkodowanymi. Dużą aktywność wykazywał jarociński oddział Polskiego Związku Zachodniego poprzez upowszechnianie wiedzy o Ziemiach Odzyskanych i organizowanie pierwszych wyjazdów osiedleńców w okolice Głogowa. Na wieść o bezwarunkowej kapitulacji Niemiec, dnia 9 maja 1945 roku odbył się na jarocińskim rynku uroczysty wiec mieszkańców.
Świadek:
,,W czwarty dzień po wyzwoleniu Jarocina zjawił się u mnie kolega, znany w Jarocinie nauczyciel - pan Bigos. Oświadczył mi, że zostanie utworzony w Jarocinie Dom Kultury, który będzie mieścił się w obecnym budynku restauracji, naprzeciwko probostwa św. Marcina. Opiekunem tego Domu Kultury ma być oficer polityczny Komendy Wojennej miasta Jarocina - kapitan Michalczenko. Do moich obowiązków miało należeć utworzenie teatru i chóru amatorskiego."
W relacji świadka nie brakuje również momentów humorystycznych:
„Pragnę jeszcze opowiedzieć krótko jak z grupą teatru amatorskiego pojechałem do Żerkowa na otwarcie świetlicy robotniczej. Pan kapitan Michalczenko pojechał z nami. Mieliśmy do dyspozycji samochód „Studebaker", który Armia Czerwona otrzymała od Amerykanów. Spytałem kapitana Michalczenko:,,Szto eto kapitanie?" Odpowiedział: „Nie znajesz? - Eto: Ubijom Sukinsyna Adolfa." Cała farsa zaczęła się dopiero, kiedy zajechaliśmy na miejsce do Żerkowa. Przy wejściu do pięknie pomalowanej sali stał, ubrany w komżę ze stułą, ksiądz proboszcz żerkowski. Obok ministrant z naczyniem wody święconej. Pan kapitan Michalczenko doznał na ten widok szoku: „Szto eto, pop? Nie nada!" Musiałem go przekonywać i w końcu pozwolił poświęcić robotniczą świetlicę.”
Narracja historyka i relacja świadka - dwa jakże różne obrazy. A raczej - dwie próby odtworzenia rzeczywistości, której nie sposób ogarnąć w całości i wyczerpująco. Czyżby dwie prawdy? Raczej dwie strony tych samych wydarzeń. Awers i rewers
BILANS STRAT okupacji hitlerowskiej na Ziemi Jarocińskiej
Ziemia Jarocińska znajdowała się pod okupacją od 6 września 1939 roku do 24 stycznia 1945 roku, w sumie 1.967 dni.
W tym czasie utraciło życie 1187 osób. W tym:
- 382 w więzieniach i obozach
- 377 w wyniku bezpośrednich działań wojennych
- 190 w rezultacie wykonywania pracy przymusowej
- 163 wskutek chorób, wycieńczenia i ukrywania się
- 75 zamordowano
- 167 zaginionych
- 342 przypadków nabycia trwałej choroby
- 289 ciężkich uszkodzeń ciała
- 21 gwałtów
Idziemy dróżką i widzimy, że ktoś leży. Przewrócony do ziemi. Twarzy nie miał, bo była strzaskana...
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.