Czym są zawody „3 x Śnieżka = 1 Mont Blanc”
W zawodach „3 x Śnieżka = 1 Mont Blanc” zawodnicy muszą wbiec na Śnieżkę - najwyższy szczyt Karkonoszy. Mogą to zrobić jedno-, dwu-, albo trzykrotnie. Ostatnia z prób równa jest pokonaniu wysokościowo trasy jak na Mont Blanc. Dzieje się tak, ponieważ trzykrotne pomnożenie wysokości Śnieżki (1603 m n.p.m) daje nam wysokość najwyższej góry w Europie (4809 m n.p.m).Zawodnicy mieli do wyboru pokonanie trzech tras:
MINI
- 18,5 km
- 1100 m przewyższenia
- jedno wejście na Śnieżkę
ŚREDNIEJ
- 37 km
- 2200 m przewyższenia
- dwa wejścia na Śnieżkę
ULTRA
- 58 km
- 3300 m przewyższenia
- trzy wejścia na Śnieżkę
Impreza jest jedną z bardziej prestiżowych tego typu, o czym opowiada Michał Gmerek, a więc jeden z jarocińskich uczestników tych zawodów.
O popularności imprezy niech świadczy fakt, że miejsca rozchodzą się jak świeże bułeczki już w grudniu, a o tym, komu będzie dane wziąć w niej udział niejednokrotnie decyduje losowanie, bo chętnych potrafi być tu więcej niż miejsc. Nie ma w tym nic dziwnego. Organizacyjnie wszystko jest na najwyższym, międzynarodowym poziomie. Już kilka dni przed zawodami czuć w powietrzu aurę zbliżającego się karkonoskiego święta biegania, a na wjeździe do miasta wita nas wszystkich olbrzymia flaga nawiązująca do tego, z czym przyjdzie się mierzyć uczestnikom.
Jarociniacy na starcie „3 x Śnieżka = 1 x Mont Blanc”
Pośród 850 osób, które stanęły na starcie imprezy było także kilkunastu mieszkańców powiatu jarocińskiego. Tak heroicznego wyczynu podjęli się: Brajan Szczepkowski, Damian Filipiak, Jacek Klimczak, Janusz Taraszkiewicz, Kamilla Bakalarczyk, Karol Szczepkowski, Michał Gmerek, Patrik Pinczewski, Patryk Trzcieliński, Robert Pospieszny i Marcin Dzierla. Na uwagę zasługuje też fakt, że większość z nich debiutowała w tej imprezie, więc tym bardziej należą im się słowa uznania.
Jak przygotować się do takiego biegu?
Przygotowanie się do takiej imprezy w terenie, który otacza nasz powiat nie jest łatwe. W końcu wszędzie dookoła jest raczej płasko, a jeżeli już gdzieś teren się wznosi, to są delikatne przewyższenia. Nie zraziło to jednak biegaczy z naszego terenu i przygotowywali się oni głównie na naszym terenie, używając chociażby do tego bieżni z funkcją unoszenia się terenu. Oprócz tego trenowali w okolicach Szwajcarii Żerkowskiej, a także wybrali się na Ślężę. Jak zatem widać można przygotować się do tak piekielnego wyścigu nawet nie mając w okolicy swojego miejsca zamieszkania gór.
Jak poszło jarociniakom w biegu „3 x Śnieżka = 1 x Mont Blanc”?
Co najważniejsze wszystkim jarocińskim zawodnikom udało dotrzeć się do mety. Podzielii się oni na dwie grupy startujących - czworo wystartowało na dystansie mini, a siedmioro na dystansie ultra. Ich wyniki prezentowały się następująco (wraz z rezultatmi Jarociniaków podajemy też pierwsze trójki zawodów w obu kategoriach)Dystans Mini mężczyzn
1. Daniel Dulski - 1:26:38
2. Sebastian Duda - 1:31:17
3. Patryk Rogala - 1:34:03
39. Damian Filipiak - 2:12:55
103. Robert Pospieszny - 2:39:28
105. Karol Szczepkowski - 2:39:39
106. Brajan Szczepkowski - 2:39:48
Dystans Ultra kobiet
1. Małgorzata Moczulska - 6:29:47
2. Katarzyna Florek - 6:42:14
3. Katarzyna Krupicka - 6:56:45
35. Kamilia Bakalarczyk - 10:54:39
Dystans Ultra mężczyzn
1. Przemysław Górak - 5:35:37
2. Dawid Lulis - 5:53:09
3. Marcin Świerc - 6:00:04
9. Jacek Klimczak - 7:18:58
72. Michał Gmerek - 9:09:41
90. Janusz Taraszkiewicz - 9:37:31
106. Marcin Dzierla - 9:48:31
107. Patrik Pinczewski - 9:48:34
122. Patryk Trzcieliński - 10:20:31
Jak zawody podsumowują ich uczestnicy?
Śnieżka to specyficzna góra. Choć zdobycie jej szczytu jest pewnie trochę łatwiejsze niż najwyższego szczytu Europy - to bywa kapryśna. Przewidzenie pogody podczas 3 x Śnieżka = 1 x Mont Blanc jest trochę jak gra w lotto. Ale czy słońce, czy deszcz przyciąga niczym magnes. Ta impreza to bieg stworzony z pasji do gór. Bo jak inaczej nazwać dziesiątki zaangażowanych na sto procent wolontariuszy i organizatora, który od startu do samego końca spędził kilkanaście godzin na mecie - osobiście witając każdego finishera. W bieganiu długodystansowym, a zwłaszcza po górach kryzysy to normalna rzecz. Pojawiają się przeważnie w końcowym etapie biegu, w moim przypadku dziś to było przy trzeciej pętli na Śnieżkę, gdzie musiałem się zmierzyć nie tylko ze zmęczeniem, ale również ze skutkami ukąszenia owada w nogę, co bardzo uniemożliwiało mi bieg. Natomiast te widoki na szczycie są warte każdego - małego czy większego kryzysu. - dodaje Gmerek.
Artykuł będzie aktualizowany. Jeśli tylko pojawią się wyniki, opublikujemy je.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.