Ojciec Sylwin zmarł w sobotę 29 stycznia. W maju skończyłby 86 lat. W zakonie przeżył 69 lat, a w kapłaństwie prawie 60. Dwadzieścia dziewięć lat spędził w Jarocinie.
Pogrzeb ojca Sylwina. Był dwa razy gwardianem klasztoru w Jarocinie
Trafił tutaj już jako młody chłopak, po wstąpieniu do zakonu. Później dwukrotnie był gwardianem. Po raz pierwszy w 1974 roku. Był wtedy nie tylko przełożonym wspólnoty zakonnej, ale osobą odpowiedzialną za budowę kościoła i klasztoru. Funkcję gwardiana przestał pełnić w 1980 roku. Został wtedy magistrem (wychowawcą) nowicjuszy. W Jarocinie pracował do 1983 roku. Później zajmował się odbudową kościoła i klasztoru w Woźnikach k. Grodziska Wlkp., a od lipca 1995 do listopada 1996 remontem w Olsztynie. Do Jarocina powrócił w maju 2002 roku. Przez siedem kolejnych lat pełnił ponownie funkcję gwardiana.
Ostatnie pożegnanie ojca Sylwina. Koncelebrze przewodniczył biskup Buzun
Uroczystości pogrzebowe na cmentarzu komunalnym w Jarocinie poprzedziła msza św. w kościele św. Antoniego Padewskiego. Koncelebrze przewodniczył ksiądz biskup Łukasz Buzun. Za duszę zmarłego ojca Sylwina modliło się też dwóch ministrów prowincjalnych: ojciec dr Bernard Marciniak z Prowincji św. Franciszka z Asyżu Zakonu Braci Mniejszych Franciszkanów w Polsce, do której należy obecnie jarociński klasztor oraz ojciec Antonin Brząkalik z Prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny Zakonu Braci Mniejszych w Polsce z siedzibą w Katowicach - Panewnikach, do którego placówka należała do 1991 roku. Ojciec Sylwin został w niej wyświęcony we wrześniu 1962 roku. Obecnie byli również kapłani z dekanatu jarocińskiego, m.in. ksiądz prałat Dariusz Matusiak - dziekan dekanatu jarocińskiego oraz ksiądz prałat Stanisław Szymański, emerytowany proboszcz, a obecnie rezydent w parafii w Witaszycach.
Pogrzeb ojca Sylwina: Uduchowiony, pracowity i skromny
Kazanie wygłosił pochodzący z Jarocina ojciec Eliot Marecki, który obecnie jest gwardianem oraz kustoszem Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej i wicemagistrem nowicjatu w Osiecznej oraz członkiem definitorium. Jest pierwszym kapłanem wywodzącym się z parafii św. Antoniego Padewskiego w Jarocinie. Jak podkreślił ojca Sylwina poznał już będąc dzieckiem. Później, już jako młody zakonnik miał okazję pełnić posługę i mieszkać przez 3 lata w tym samym klasztorze w Woźnikach.
- Później na różnych etapach mojego życia, zawsze ilekroć go spotykałem, zawsze doświadczałem z jego strony wielkiej serdeczności, zainteresowania i troskliwości. Gdy pochyliłem się nad pustą kartką papieru przygotowując to kazanie, nawiedziło mnie proste natchnienie: pomyśl o ojcu Sylwinie i zobacz, jakie pierwsze obrazy z nim związane pojawią się w twoich myślach. I tymi obrazami, które ujrzałem przed oczyma duszy, pragnę się z wami podzielić. Pierwszy to obraz ojca Sylwina sprawującego Najświętszą Ofiarę w skupieniu i wypowiadającego słowa świętej liturgii z namaszczeniem. (...) Drugi obraz, który pojawił się spontanicznie, w przeciągu kilku sekund, to obraz Jego pracowitości. To nie była zwykła pracowitość. Wszystkiemu, co czynił, towarzyszyło całkowite oddanie i poświęcenie. On tracił swoje życie, nie oszczędzając się. (...) I trzeci obraz, który zobaczyłem, to obraz ojca Sylwina w cieniu. Pomimo tego, że uczynił w swoim życiu naprawdę wielkie dzieła, on nigdy nie był gwiazdą - podkreślił w kazaniu ojciec Eliot.
Burmistrz: Śmierć ojca Sylwina poruszyła bardzo wielu ludzi
Na cmentarzu zmarłego pożegnał Ireneusz Antkowiak, burmistrz Pobiedzisk, rodzinnej miejscowości franciszkanina. W 2013 roku franciszkanin został ogłoszony "Honorowym Obywatelem Miasta i Gminy Pobiedziska".
- Śmierć ojca Sylwina poruszyła bardzo wielu ludzi w naszej społeczności. Bardzo współczujemy rodzinie. Mimo że kierujemy się wiarą, to jednak odczuwamy smutek. Pozwolę odczytać jeden z wpisów z mediów społecznościowych. Krótki i nietypowy. Myślę, że przyjaciel ojca Sylwina z ławy szkolnej będzie się cieszył, ponieważ nie mógł być tutaj dzisiaj z nami ze wględu na stan zdrowia: "Zbyszku, Bóg zapłać za chwile w harcerstwie, przy posłudze ministranckiej, za serdeczny, ostatni telefon, za ostatnie skreślone słowa i poparcie nazwy stadionu w Pobiedziskach. Do zobaczenia przy innym ogniu, w inny czas". (...) Tak się złożyło, że z ojcem Sylwinem znałem się długo, ponad 20 lat. Poznał mnie z nim jego kuzyn, były burmistrz Pobiedzisk, Krzysztof Wojdanowicz, dzisiaj też już świętej pamięci. Każde następne spotkanie czegoś mnie, ale też wszystkich nas w Pobiedziskach, uczyło. Uczyło nas pracowitości, odpowiedzialności za to, co robimy. Pytał nas, jak planujemy rozwój swojego miasta. Pomimo że 29 lat swego życia spędził w Jarocinie, to - ja przynajmniej mam takie odczucie - w sercu miał również zawsze Pobiedziska, swoją rodzinną miejscowość, swoich kolegów, przyjaciół. I tego właśnie nas uczył, że zawsze trzeba pamiętać o swoich. I za to jesteśmy Ci, ojcze Sylwinie, wdzięczni. Wiemy, że budowałeś kościół, klasztor. Wiemy, że zajmowałeś się formacją duchową młodych braci, ale zawsze znajdowałeś trochę czasu, żeby z nami porozmawiać i czegoś nas nauczyć - mówił burmistrz Pobiedzisk.
W ostatniej drodze, mimo deszczu i wiatru, towarzyszyło ojcu Sylwinowi wielu parafian, również ci, którzy kilkadziesiąt lat temu wspólnie z nim budowali kościół św. Antoniego Padewskiego w Jarocinie. Wróciły wspomnienia, popłynęło też sporo łez. Ojciec Sylwin spoczął we franciszkańskiej kwaterze na cmentarzu komunalnym.
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.