Adam Pawlicki znalazł rozwiązanie na „pieniaczy”, którzy piszą mnóstwo skarg na pracę różnych instytucji. Chce im załatwić „żółte papiery”. Wspierają go w tym radna Zdzisława Pilarczyk oraz mecenas Szymon Muszyński.
Na pomyśle władz eksperci nie zostawiają suchej nitki. – Na pewno burmistrz nie może obywateli ubezwłasnowolnić. (…) Myślę, że to była taka emocjonalna wypowiedź – ocenia Ewa Głowacka-Andler z Sądu Okręgowego w Kaliszu. – Jeżeli władza zamierza podejmować działania zmierzające do powstrzymania osoby składającej skargi, nawet w dużej liczbie, to oceniłbym takie działanie pod względem karnym z art. 231 Kodeksu karnego – mówi stanowczo Szymon Osowski, prawnik i prezes Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska.
Przywołany przez niego przepis stanowi:
Art. 231. § 1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Rewelacje w tej sprawie burmistrz Jarocina przedstawił na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Jarocinie. Zaczęło się od kolejnej skargi jednego z mieszkańców na brak pomocy ze strony Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jarocinie. – Czy można jakoś ukrócić te wszystkie skargi takich pieniaczy? – spytała wtedy radna Zdzisława Pilarczyk (klub Ziemi Jarocińskiej). Z odpowiedzią pospieszył Adam Pawlicki. – Tak naprawdę wielu urzędników, którzy mają naprawdę wiele zajęć, zajmuje się odpisywaniem czy analizą, a nawet rozszyfrowaniem tych pism, bo są trudne do odczytania, natomiast nie ma tam żadnego sensu i logiki (…). Myślę, że poważnie należy potraktować to, co radna sugeruje, i w takich przypadkach będę kierował sprawę do ubezwłasnowolnienia i wydania żółtych papierów tym osobom, bo to naprawdę działa na szkodę budżetu gminy, powiatu, państwa… – stwierdził burmistrz Jarocina.
Wspierał go w tym gminny mecenas Szymon Muszyński. – Ja, z doświadczenia swojego zawodowego, mogę potwierdzić, że w jednej z gmin mieliśmy taką sytuację, z takim natrętnym wnioskodawcą, to akurat była pani, która początkowo przez lata pisała pisma sensowne, a później one się stawały coraz bardziej bezsensowne aż doszło do takiej eskalacji liczby pism i bzdury, które tam były wypisywane, że powzięliśmy podejrzenie, że to jest osoba, która jest niepoczytalna (…) No i złożyliśmy wniosek o ubezwłasnowolnienie i taki wniosek w bardzo wielu wypadkach działa odstraszająco – przyznał.
Szymon Osowski z Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska wskazuje, że prawo do kierowania skarg wynika z Konstytucji RP i nie może być ograniczane. Przywołuje też inne przepisy:
– Każdą próbę, czy też zapowiedź ograniczania prawa do skarg należy rozpatrywać przez pryzmat art. 225 Kodeku postępowania administracyjnego:
§ 1. Nikt nie może być narażony na jakikolwiek uszczerbek lub zarzut z powodu złożenia skargi lub wniosku albo z powodu dostarczenia materiału do publikacji o znamionach skargi lub wniosku, jeżeli działał w granicach prawem dozwolonych.
§ 2. Organy państwowe, organy jednostek samorządu terytorialnego i inne organy samorządowe oraz organy organizacji społecznych są obowiązane przeciwdziałać hamowaniu krytyki i innym działaniom ograniczającym prawo do składania skarg i wniosków lub dostarczania informacji – do publikacji – o znamionach skargi lub wniosku.
Katarzyna Batko-Tołuć, dyrektorka programowa Stowarzyszenia Sieć Obywatelska – Watchdog Polska, które zajmuje się walką o jawność życia publicznego, zwraca uwagę na jeszcze inną kwestię związaną z kierowaniem skarg do rad miejskich. – Aktywni mieszkańcy zazwyczaj narzekają, że skarga zostanie rozpatrzona pozytywnie wtedy, kiedy rada jest przeciwna władzy wykonawczej, a negatywnie kiedy ją popiera. Dochodzi do tego jeszcze fakt, że radni nie mają swoich radców prawnych i muszą korzystać z urzędowych. To wszystko powoduje, że mechanizm skargi nie jest tak efektywny, jak mógłby być. Tak więc w sytuacji, gdy rada jest bardzo słaba merytorycznie lub też całkowicie zależna, większość skarżących od razu się poddaje – tłumaczy ekspertka.