Reklama lokalna
reklama

Uczniowie jarocińskiego ogólniaka spotkali się 50 lat po maturze. Wspomnienia Stanisława Pecyny

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Uczniowie jarocińskiego ogólniaka spotkali się 50 lat po maturze. Wspomnienia Stanisława Pecyny - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
13
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościByli uczniowie kl. 4a Liceum Ogólnokształcącego w Jarocinie spotkali się w 50 lat po maturze. Zebrało się prawie pół klasy oraz wychowawca - Edward Raś. Większość z nich nie widziała się od pół wieku, więc radość i wzruszenie były ogromne. Wspominaniu nie było końca. Przy tej okazji swoją opowieścią podzielił się z nami Stanisław Pecyna, absolwent ogólniaka z 1973 roku i autor dwóch powieści: "Wyrwać chwasta" i "Wyjść z beznadziei".
Reklama lokalna
reklama

Mam na imię Staszek i wraz z żoną słuchamy przede wszystkim stacji radiowej przypominającej piosenki sprzed wielu lat. Raz po raz dane jest nam posłuchać piosenki Urszuli Sipińskiej „To był świat w zupełnie starym stylu” i przyznać muszę, że czynimy to z coraz większym sentymentem. Siłą rzeczy wracamy wspomnieniami do lat naszej młodości. Niewiele więcej niż pół wieku od Rewolucji Październikowej i niepełna rok mniej niż ćwierć wieku od zakończenia drugiej wojny światowej, bo we wrześniu 1969 roku rozpoczynałem naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Jarocinie. Byłem w klasie 1a, to znaczy w tej z językiem francuskim i wychowaniem plastycznym, a klas pierwszych było w sumie pięć - w tym i z językiem niemieckim, i z wychowaniem muzycznym.

Jarocińskie liceum 50 lat temu. Wykopki i pochody pierwszomajowe 

Jak na ogólniak przystało, dziewcząt było czterokrotnie więcej niż chłopców, więc siłą rzeczy kultura była duża, gdyż nie wypadało przeklinać. Mało tego - zaangażowanie w naukę było duże. Ja zdobywanie wiedzy ceniłem sobie szczególnie, bo do liceum miałem 16 km, a tylko jeden autobus na dojazd i jeden na powrót. Na rower to był dystans nieco za długi do codziennego forsowania się.

reklama

Obowiązkiem było noszenie tarczy szkolnej na lewym ramieniu - nasza zawierała numer „19”. Często w drzwiach wejściowych do szkoły stał któryś z profesorów wyznaczony przez dyrektora i sprawdzał to. Była to okazja do wykazania się pomysłowością, jak przyczepić tarczę, aby mocowanie wyglądało na trwałe, a faktycznie było możliwe szybkie zdjęcie tarczy po wyjściu z budy (tak się wtedy mówiło na szkołę).

Dzisiejszej młodzieży wypada wyjaśnić, że - poza wakacjami - wolne było tylko kilka dni na Boże Narodzenie i kilka na Wielkanoc, zaś tydzień nauki trwał sześć dni, bo wówczas nikomu nie śniły się jeszcze wolne soboty. Dodatkowym dniem wolnym od nauki w roku był jeszcze 1 maja, ale wtedy obowiązkowo należało uczestniczyć w pochodzie.

Nie można zapominać, że każdej jesieni frajdą był udział młodzieży szkolnej w wykopkach, czyli zbieranie ziemniaków w PGR (państwowe gospodarstwo rolne), co uczniom z miasta dawało wyobrażenie o trudzie życia na wsi. U dziewczyn wcale niebyło widać zmęczenia. O ile pamiętam, to jeden raz w czasie nauki w liceum była możliwość wzięcia udziału w wycieczce. Taki kilkudniowy wypad w góry był okazją do integracji klasy, do okazywania sobie niewymuszonej serdeczności i pomocy w trudniejszych chwilach (jak na przykład przy spacerze pod górkę).

reklama

Wycieczkę do Krakowa pamiętają do dzisiaj

Dla wielu z nas klasowy wyjazd wycieczkowy w góry i do Krakowa został w pamięci na wiele lat i pozostanie tam głęboko na kolejne. Była to także możliwość poznania kadry nauczycielskiej, w tym naszego wychowawcy - nauczyciela języka rosyjskiego. Na Wawelu byliśmy prawie wszyscy, gdyż klasa liczyła wtedy - o ile pamiętam - 37 osób.

Dzisiejszej młodzieży wypada wyjaśnić, że wtedy rzadkością było korzystanie z aparatu fotograficznego, gdyż były one na szpulkę z błoną, a tygodniami trzeba było czekać na jej wywołanie i zrobienie odbitek. Nie było też telefonów komórkowych, a telefon na korbkę był tylko na poczcie w rozmównicy i w sekretariacie liceum, natomiast po wsiach tylko u niektórych proboszczów i sołtysów. Tak mało mamy zatem pamiątkowych zdjęć, a te, które posiadamy, są na wagę złota. Dodam jeszcze, że w ciągu czterech lat liceum tylko raz poszliśmy całą klasą na wagary. Była to dla nas próba spójności grupy. Tak to ocenił pan dyrektor Stanisław Cugier i nikogo nie spotkały szykany.

reklama

Z wesołych wspomnień utkwiły mi jeszcze dwa związane z 1 kwietnia, czyli z prima aprilisem. Przed zajęciami z geografii w klasie na poddaszu zgasiliśmy światła i siedzieliśmy cicho jak trusia. Zdziwiło to panią prof. Marię Charłampowicz, dlatego otwierała drzwi z ostrożnością. Klasa zgodnym chórem wyrecytowała: „Ciemno wszędzie. Głucho wszędzie. Co to będzie? Co to będzie?”. Pani profesor - po odszukaniu włącznika - zapaliła światła i odpowiedziała: „Będzie lekcja geografii.” Odpowiedzią był jęk zawodu.

Drugi raz w trzeciej klasie rozpocząłem z koleżankami i kolegami lekcję francuskiego - napisałem „sujet” na tablicy i siadłem za stołem. Gdy przyszła pani prof. Bronisława Daniel (znana później jako Włodarczyk, wieloletnia dyrektor liceum) posadziłem ją w ławce, przepytałem kilka osób, wystawiłem oceny ołówkiem w dzienniku i przeprowadziłem całą lekcję. Pani profesor nie miała uwag i wszystkie oceny wystawione ołówkiem poprawiła długopisem. 

Były też i chwile smutniejsze - do takich należało kończenie nauczania w liceum przez dyrektora Edwarda Nowickiego, prof. Edwarda Górę czy prof. Henrykę Gibasiewicz.

Bywały też rozstania smutne - braliśmy udział w pogrzebie prof. Alfonsa Matuszewskiego. Nasza żal był wielki, chociaż nie mieliśmy w pamięci zajęć z panem profesorem, natomiast znaliśmy legendy o jego profesjonalizmie. Prof. Matuszewski to był człowiek legenda. Wiele by jeszcze można wspominać z tych lat szkolnych. Ja osobiście byłem niezmierne wdzięczny za koncerty muzyki poważnej w auli szkolnej, które wyrobiły we mnie szacunek do dorobku klasyków. Zaszczepiony tym bakcylem w czasie studiów chętnie brałem udział w koncertach Młodej Filharmonii w Warszawie.

Trzy ciekawostki: Turniej Miast, klub "Ściągacz" i dyskoteki

Teraz podam trzy ciekawostki: po pierwsze w 1970 roku telewizja zorganizowała Turniej Miast Jarocin - Środa, w którym niektórzy uczniowie LO występowaliśmy w inscenizacji jarocińskiego wesela (pamiętam próby z udziałem redaktorów Eugeniusza Pacha i Jana Suzina). Po wtóre - w połowie 1972 roku w auli liceum zaczęliśmy organizować dyskoteki - były to drugie tego typu imprezy w Polsce po Sopocie. Zaś po trzecie - po wakacjach 1972 roku urządziliśmy w piwnicach liceum klub „Ściągacz” - wymyśliłem go wraz z dyr. Cugierem i załatwiłem pomoc dyrektora PGR Rusko - Bronisława Kaczmarka, który sfinansował zakup materiałów i dał fachowców budowlanych. My - uczniowie - pomagaliśmy w robotach niefachowych, głównie przy wywózce taczkami gruzu do wywrotek.

W końcu cztery lata przeleciały jak z bicza strzelił. Odbyły się osiemnastki i staliśmy się dorośli. Wkrótce mieliśmy stać się dojrzali - w lutym 1973 roku odbyła się studniówka. Najpierw była nauka tańczenia poloneza. Mimo, że nie byliśmy w klasie muzycznej, pozytywne efekty osiągnęliśmy szybko. Ministrem oświaty i wychowania był wtedy od roku Jerzy Kuberski. Powołał on komisję do przygotowania zmian w systemie nauczania i powszechna była nadzieja na rezygnację z matury. Ułożyłem wtedy fraszkę:

„Choć dzisiaj studniówka - nadzieje nie gasną - Komitet Ekspertów - na pewno nie zasnął. - Przyjdzie chwila wielka - dadzą obwieszczenie - głoszące rzecz wielką - matury zniesienie”.

Tak się złożyło, że studniówkę mieliśmy w auli Technikum Przemysłu Drzewnego. Nie ma się co dziwić, że nie mieściliśmy się w murach własnej szkoły, skoro w pięciu klasach maturalnych było nas prawie dwieście głów. 

Nad głowami napis: „Radujcie się brać żakowska - wnet się skończy Wasza troska”. Z perspektywy półwiecza oceniam, że szczęśliwie dana nam była możliwość przystąpić do matury. Rozpoczęła się ona 7 maja 1973 roku - w poniedziałek - w sali Cechu Rzemiosł Różnych (znów kwestia pojemności). Z naszej klasy 4a zdało ją 100%. Jako maturzyści Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki mieliśmy przekonanie, że jesteśmy dobrze przygotowani do egzaminów na studia. Nie słyszałem, aby ktoś miał kłopoty z przyjęciem na uczelnię. Głęboką wdzięczność dla naszego grona pedagogicznego zachowujemy w sercach do dziś.

Na zjazd dało się zebrać prawie połowę klasy. Jubileuszu doczekał też wychowawca

Na pamiątkę nauki zostało nam tableau, gdyż świadectwa maturalne zostały w uczelniach. Tak oto kończyliśmy naukę w szkole średniej w roku 500. rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika. Mieliśmy więc dobry wzór do naśladowania i ambicje do dalszego osobistego rozwoju. Skorzystaliśmy z tej okoliczności. Po liceum każdy poszedł w swoją stronę. Wielu pozostało w regionie, ale nie wszyscy.

Ja skończyłem studia w Warszawie i - poza dwuletnim okresem pracy na północnym-wschodzie Polski - swoje koleje życia związałem ze stolicą. Czasu ciągle było mało, bo to i praca, i dzieci, więc moje odwiedziny Ziemi Jarocińskiej ograniczały się do spotkań z rodzicami. Potem i ich zabrakło, ale pozostała siostra. Od skończenia liceum dwukrotnie byłem na spotkaniach szkolnych - w 1994 i 2009 roku, jednakże wtedy spotykałem tylko po dwoje koleżeństwa z klasy. Pozostał zatem niedosyt.

Kiedy przeszedłem na emeryturę, zrodziła się idea odbycia spotkania klasy. Naturalnym terminem stało się 50-lecie matury. Od listopada 2022 roku zaczęliśmy poszukiwania kontaktów (numerów telefonów do koleżeństwa z klasy), chociaż nie było to takie proste, zaś w lutym 2023 roku zamówiliśmy lokal z majowym terminem spotkania. Kiedy w marcu Stowarzyszenie Absolwentów LO ogłosiło spotkanie maturalnego rocznika 1973 na 28 kwietnia, zdecydowaliśmy, że my swego spotkania nie odwołujemy. O tym, że była to słuszna decyzja świadczy fakt, że udało się nam zebrać prawie połowę klasy (spośród żyjących).

Szczęśliwie na spotkaniu był też wychowawca naszej - pan prof. Edward Raś. Wzruszeń i radości było co niemiara, a i łez nie zabrakło. W większości widzieliśmy się ze sobą po raz pierwszy od pół wieku. Nie było na szczęście większych kłopotów w rozpoznaniu - kto jest kto. Jako ciekawostkę podam, że na początku uczestnicy spotkania otrzymali do rozwiązania miniaturową maturę - zestaw 15 pytań z różnych dziedzin, jak na przykład: „Jak nazywał się Anzelm z „Nad Niemnem”, „W którym roku był Hołd Pruski?” czy „O czym mówi prawo Archimedesa?” Z radością stwierdzam, że - mimo upływu lat - wszyscy zdali ten sprawdzian, bowiem nikt ni uzyskał mniej niż 12 punktów.

Na głowie siwizna, a w sercach maj

Naturalnymi tematami w rozmowach po tylu latach były wspomnienia pracy zawodowej oraz informacje o dzieciach i wnukach, zaś w jednym przypadku - o prawnuczce. Oglądano też zachowane zdjęcia z lat szkolnych, z których niektóre zaprezentowałem powyżej. Koleżeńskie grupy dyskusyjne zmieniały się, a tematyka była wielotorowa, najważniejsze jednak, że atmosfera była przyjacielska. O dziwo, w dyskusjach nie podejmowano tematu szkolnych miłostek, ale widocznie nie było to już dzisiaj takie istotne. Skonstatowaliśmy, że cieszymy się z udziału tak licznej grupy, ale uznaliśmy, że byłoby jeszcze milej, gdyby było nas kilka osób więcej. Parytety płci nie zmieniły się od lat - mężczyzn było czterech (razem z profesorem).

Pięć godzin spotkania przeminęło bardzo szybko - wszyscy byli bardzo radzi i wręcz szczęśliwi. Na koniec znów pojawiły się łzy. Myślami podążyliśmy do tych pięciorga, którzy już odeszli oraz do tych, którzy nie mogli wziąć udziału ze względów zdrowotnych, albo nie udało się nam ustalić ich obecnych adresów. Pan profesor mógł dowiedzieć się, że dobrze nas wychował. Na pamiątkę spotkania uczestnicy otrzymali fotografię szkoły, na odwrocie której każdy mógł się wpisać przyjaciołom jak w pamiętniku.

 

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama