To już przesądzone, elżbietanki, dokładnie trzy siostry zakonne opuszczą nasze miasto. Dom, w którym teraz mieszkają, przy ul. Kościelnej 1, zostanie wystawiony na sprzedaż.
Jak elżbietanki trafiły do Jarocina?
Stanisław Karwowski, badacz dziejów miasta w 1902 roku napisał:
"Sprowadzenie tych aniołów cierpiącej ludzkości do Jarocina w r. 1892 jest zasługą ks. proboszcza Stanisława Niklewskiego i księcia Hugona, który postarał się w Berlinie o pozwolenie rządu i dał Siostrom mieszkanie w swym domu na Bogusławiu (dawniej oberży Krakowskiej), w którym na pierwszym piętrze mieszka radca zdrowia dr. Józef Niklewski. P.P. Elżbietanek jest obecnie cztery polskiej narodowości, przełożona ich, Siostra Audencja, jest niepospolitą malarką".
Jak podkreślił Eugeniusz Czarny, pierwszy dyrektor Muzeum Regionalnego w Jarocinie, w tekście opublikowany w lipcu 1992 roku na łamach "Gazety Jarocińskiej" z okazji 100-lecia pobytu elżbietanek w naszym mieście, więcej informacji o początkach dostarczyłaby kronika zgromadzenia, ale zaginęła ona podczas II wojny światowej.
Pierwsza siedziba zakonnic, czyli "dom na Bogusławiu" to budynek, gdzie dziś mieści się Bank Spółdzielczy. Z Nysy do Jarocina 5 marca 1892 roku przybyły: siostra Audencja, siostra Fabiola i siostra Wera. Zajmowały się one przede wszystkim opieką nad chorymi oraz troską o szaty liturgiczne. Wkrótce jednak okazało się, że w związku z licznymi obowiązkami oraz koniecznością budowy domu zakonnego, trzeba było sprowadzić kolejne zakonnice.
Elżbietanki z domu wyrzucili Niemcy i Rosjanie, później nieprzychylne były władze komunistyczne
Dom przy ulicy Kościelnej, w którym mieszkają siostry, zbudowany został w latach 1900-1902. Grunt znajdujący się przy ul. Kościelnej, nieopodal kościoła św. Marcina, podarował książę Radolin, a część drzewa i cegieł ofiarowali i dostarczyli hrabia Edmund Taczanowski z Szypłowa i Józef Stanisz właściciel cegielni na Tumidaju. W budynku tym, oprócz mieszkania dla sióstr miała powstać także ochronka, ale władze niemieckie nie udzieliły pozwolenia na jej otwarcie, ponieważ było to sprzeczne z założeniami germanizacji.Zamiar ten udało się zrealizować dopiero podczas I wojny światowej. Dzięki staraniom księżnej Joanny, która sfinansowała przedsięwzięcie, ochronkę uruchomiono w 1916 r. Mieściła się ona w budynku mieszkalnym przy ul. Św. Ducha. W 1920 roku siostry Tuska, Cedonia i Józefa przeniosły się do szpitala, który początkowo był szpitalu wojskowy, a później powiatowy, tworząc drugą wspólnotę zakonną.
Prowadzona przez Siostry ochronka nie mieściła już wszystkich dzieci i w 1932 r. przeniesiona została do pomieszczeń Domu Świętego Józefa znajdującego się przy ul. św. Ducha 20. Tam też miał swą siedzibę jarociński oddział Związku Towarzystwa Dobroczynności "Caritas". Naturalne było więc, że siostry zaangażowały się również z tę działalność.
W 1935 roku - dzięki staraniom księdza kanonika Ignacego Niedźwiedzińskiego - siostry uzyskały zgodę na umieszczenie w domowej kaplicy Najświętszego Sakramentu. Stało się to w 1935 r. Zbiegło się to w czasie z jubileuszem 50-lecia ślubów wieczystych siostry Audencji. Matka Audencja zmarła 10 marca 1938 r. i jako pierwsza została pochowana w kwaterze sióstr na cmentarzu parafialnym.
Wybuch II wojny światowej i zajęcie miasta przez Niemców spowodowały przerwę w działalności zgromadzenia w Jarocinie. Już jesienią 1939 r. siostry musiały opuścić swój dom. Część przeniosła się do Domu św. Józefa, ale i stamtąd zostały wyrzucone. Nie mogły też nosić habitów. Przez jakiś czas próbowały wspólnie mieszkać w wynajętym domu przy ulicy Długiej. Kiedy w 1941 r. życie we wspólnocie okazało się jednak niemożliwe, rozjechały się do swoich domów. W Jarocinie pozostała tylko siostra Liberata, która pracowała w szpitalu.
Po wojnie nie od razu mogły wrócić do swego domu na ulicę Kościelną, ponieważ został zajęty ponownie, tym razem przez dowództwo wojsk radzieckich. Budynek splądrowano i zniszczono. Później uzyskano jeden pokój na piętrze, w którym zamieszkało siedem sióstr. Doprowadzenie obiektu do stanu pierwotnego wymagało ciężkiej pracy ze strony elżbietanek.
Pomimo trudności zakonnice zajęły się ponownie pracą charytatywną i wychowawczą. Powierzono im także troskę o bieliznę kościelną oraz zdobienie ołtarzy. Już w marcu 1945 r. uruchomione zostało pierwsze przedszkole, a miesiąc później - drugie, zorganizowane w budynku klasztoru franciszkanów. Wróciły też do szpitala, ale na krótko.
Powojenna polityka władz komunistycznych zmierzała jednak do tego, aby wyeliminowanic siostry z życia miasta. Mimo nacisków i prób zastraszenia zakonnice od 1951 roku prowadziły przy kościołach św. Marcina i Chrystusa Króla punkty katechetyczne, które jednocześnie były przedszkolami. Nadal sprawowano też opiekę nad chorymi, ale jedynie indywidualnie w domach.
W 1957 r. siostry rozpoczęły nauczanie religii w szkolach podstawowych. Rok później lekcje trzeba było ponownie organizować przy parafiach. Wtedy też siostry podjęły się prowadzenia nauki przygotowującej dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Kilkanaście lat temu zajmowały się m.in. wystrojem kościołów w parafii św. Marcina i włączały się w przygotowania ważnych wydarzeń religijnych, m.in. procesji Bożego Ciała. Siostry rozprowadzały opłatki i świece "Caritasu", ale przede wszystkim otaczały modlitwą wszystkich, którzy tego potrzebowali.
Elżbietanki zapisały się w pamięci jarociniaków. Aż trudno uwierzyć, że ich zabraknie w Jarocinie
W pamięci jarociniaków zapisały się m.in. siostra Małgorzata Krajewska - dyplomowana pielęgniarka, która jeździła do chorych charakterystycznym rowerem. Za swoją posugę w robieniu zastrzyków, stawianiu baniek była nawet nominowana przez mieszkańców do tytułu "Jarocinianina Roku" (otrzymała wtedy specjalne wyróżnienie).Pochodząca z Jarocina, zawsze uśmiechnięta i życzliwa, siostra Edyta Pawlicka wróciła tutaj, aby przez lata być zaangażowaną w prowadzenie przedszkola i katechizację. Do maluchów podchodziła zawsze z ogromnym sercem. W czasach, gdy wszystkiego brakowało w sklepach, elżbietanki były w stanie przygotować świąteczne paczki dla wszystkich dzieci. Ważną postacią w historii jarocińskiej wspólnoty jest również siostra Marcina Adamow, która była przełożoną jarocińskiego domu przez ponad 20 lat, a obecnie pełni posługę w Ziemi Świętej. To dzięki niej w parafii św. Marcina do dziś działa Apostolstwo Dobrej Śmierci. Każdy z Czytelników mógłby pewnie dopisać tutaj kolejne imiona i nazwiska.
Nie sposób nie wspomnieć też o siostrze Konstancji Pelińskiej, nazywanej żartobliwie "siostrą Euforią", której wszędzie jest pełno i która potrafi zarażać ludzi swoim pozytywnym nastawieniem. Często można ją było spotkać na mieście, gdy pędziła do szkoły albo po zakupy. Z właściciwą sobie werwą prowadziła koncerty w ramach Orszaku Trzech Króli. Chodziła na pielgrzymki z grupą biało-zieloną, Ekstremalne Drogi Krzyżowe.
To dzięki niej w domu zakonnym wiele się działo. Zapraszała tutaj dzieci, młodzież, ministrantów. Opiekowała się m.in. Podwórkowym Kołem Różańcowym Dzieci oraz Ruchem Czystych Serc. Organizowała też misteria pasyjne i okolicznościowe przedstawienia. Można ją było spotkać na Marszu Wszystkich Świętych - zawsze w przebraniu patronki zgromadzenia - św. Elżbiety. Dodawała otuchy dzieciom stresującym się przed przyjęciem sakramentu Pierwszej Komunii Świętej, ale wcześniej przygotowywała ich sumiennie do tego wyjątkowego dnia w ich życiu.
- Ja zawszę mówię to, co serce mi dyktuje. Jedni mnie odbierają tak, inni inaczej, ale to nie jest takie ważne. Czasem trzeba być Bożym wariatem. I zrobić z siebie wariata, szczególnie przy dzieciach. Święci też byli uważani za wariatów - mówiła siostra Konstancja w rozmowie z "Gazetą Jarocińską". - Nasze życie jest takie, że dzisiaj tu, a jutro tam. Ja się nie przywiązuję do ludzi ani do parafii. Zmiana to dla mnie coś normalnego. W Bojanowie byłam 20 lat, ale się nie przywiązałam. Bardzo ich lubiłam i szanowałam. Bóg stawia na naszej drodze kapłanów, zakonników. Nie można się jednak do nich przywiązywać. Oni mogą nam pomóc, wskazać drogę, ale nie można od ich obecności uzależniać naszej wiary czy obecności w Kościele.
CAŁY WYWIAD Z SIOSTRĄ KONSTANCJĄ - [TUTAJ]
Jak się okazuje będzie ona niestety ostatnią przełożoną jarocińskiej wspólnoty.
Koniec zakonu elżbietanek w Jarocinie. Coś się kończy bezpowrotnie
Decyzją władz poznańskiej prowinicji działalność sióstr zakończy się z początkiem lipca. Perspektywa likwidacji domu zakonnego była realne już od dawna. Wcześniej pojawiały się informacje o pożegnaniach sióstr w wielu miastach. Trzy lata temu został zamknięty dom w Koźminie Wlkp. Z uwagi na zmiejszającą się liczbę powołań wspólnota w Jarocinie nie była już od dłuższego czasu odmładzana. W ostatnim czasie oprócz przełożonej w domu przy ul. Kościelnej mieszkały już tylko dwie, wiekowe już, zakonnice. Z początkiem lipca zamieszkają one w innych miejscowościach, a liczący już ponad 100 lat budynek zostanie wystawiony na sprzedaż. Ofertę jego nabycia otrzymała parafia św. Marcina i władze gminy. Na razie nie wiadomo jeszcze, jaki byłby koszt zakupu budynku. Z zapytaniem zwrócimy się do władz poznańskiej prowincji Zgromadzenia Sióstr Świętej Eżbiety i będziemy dalej przyglądać się sprawie.Według nieoficjalnych informacji podziękowanie siostrom za 133 lata ich posługi ma się odbyć w niedzielę 22 czerwca na mszy św. o godz. 12.30. Muzeum Regionalne w Jarocinie planuje zorganizowanie spotkania, w czasie którego każdy chętny mógłby podzielić się swoimi wspomnieniami związanymi z elżbietankami. Dzięki temu powstałaby pełniejsza historia pobytu i działalności zakonnic w naszym mieście. Miałoby się ono odbyć tydzień później, 29 czerwca.
Zamykanie domów zakonnych - to nie pierwsza taka sytuacja na Ziemi Jarocińskiej
Kilka lat temu z podobnym problemem musiały zmierzyć się siostry salezjanki w Dobieszczyźnie, które prowadziły przez 10 lat - do 2017 roku - Dom Dziecka. Od 2021 roku w obiekcie opuszczonym przez siostry "Caritas" diecezji kaliskiej prowadzi Środowiskowy Dom Samopomocy oraz specjalistyczny ośrodek wsparcia dla osób doznających przemocy. Dwa lata później powstał tam również dom dla samotych matek.Ciekawostką jest to, że w pobliskim Mieszkowie w latach 1938-1990 posługę pełniły zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Marii Panny. One również pomagały mieszkańcom prowadząc przedszkole (tzw. ochronkę) i pełniąc posługę pielęgniarek - robiły zastrzyki i podawały lekarstwa. Opiekowały się też kościołem parafialnym św. Wawrzyńca w Mieszkowie, dbając m.in. o wystrój ołtarzy i czystość obrusów. Przygotowywały również dziewczynki do sypania kwiatków. Wspomagały również prowadzenie Krucjaty Eucharystycznej i Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Decyzją władz w latach 90. wróciły jednak do domu prowincjalnego w Katowicach. Do dzisiaj pozostała po nich figura, która stanęła przed Domem Katechetycznym w Mieszkowie, w miejscu, w którym mieszkały wcześniej zakonnice.
Co Waszym zdaniem powinno powstać w domu elżbietanek? Jakim celom powinno służyć to miejsce? Czy macie jakieś wspomnienia związane z jarocińskimi siostrami? Podzielcie się pomysłami i wspomnieniami w komentarzach.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.