Powoli kończy się sezon motocyklowy, a w Jarocinie powstało stowarzyszenie zrzeszające amatorów jazdy na tych jednośladach. Prezesem organizacji został Włodzimierz Hoffmann. Dlaczego zdecydował się na powołanie stowarzyszenia?
Jarocińskie Stowarzyszenie Motocyklowe „Sowa”. Prezesem Włodzimierz Hoffmann
Prezes nowej organizacji opowiada o powodach powstania zrzeszenia.
- Na motocyklu jeżdżę od kilkudziesięciu lat. Bardzo długo jeździłem sam. Dwa razy miałem nieprzyjemne zdarzenie. Kierowcy usiłowali mnie zepchnąć z drogi. Cudem udało mi się tego uniknąć. Stwierdziłem, że w grupie łatwiej będzie się jeździło - mówi Włodzimierz Hoffmann.
- Zacząłem się spotykać z innymi motocyklistami, ostatecznie zebrała się nas spora grupa i stwierdziłem, że to, co mamy, to nam nie wystarcza, bo jeździliśmy głównie w soboty i niedziele. Uznaliśmy, że trzeba się zrzeszyć - wyjaśnia pomysłodawca.
Jak przystąpić do Stowarzyszenia Motocyklowego „Sowa”
Motocykliści zaczęli działać. Zarejestrowali Jarocińskie Stowarzyszenie Motocyklowe „Sowa”. Póki co organizacja liczy 12 osób, w tym panie, które jeżdżą z mężami i partnerami jako pasażerki.
Wszyscy chętni mogą się zapisywać pod adresem JSMsowa2022@gmail.com
Rozmowa z WŁODZIEMIERZEM HOFFMANNEM - prezesem Jarocińskiego Stowarzyszenia Motocyklowego „Sowa”
Dlaczego waszemu stowarzyszeniu patronuje sowa?
Chcieliśmy mieć ptaka w naszym logo. Orzeł jest godłem narodowym. Sowa jest ulubionym ptakiem jednej z naszych członkiń, która będzie się zajmować pozyskiwaniem funduszy. Sowa jest mądra i wbrew pozorom agresywna. Jest odpowiednikiem naszego ducha: z jednej strony spokojny, mądry, a z drugiej strony potrafi się bronić.
Jakimi motocyklami jeździcie?
Dla nas nie ma znaczenia typ, rodzaj i marka motocykli. Przyjmiemy do siebie każdego, kto ma ducha motocyklisty - serce.
Będziecie np. sprawdzali, czy te osoby, które się do was zgłaszają mają prawo jazdy na motocykl? Na terenie powiatu jarocińskiego zdarzały się wypadki z udziałem motocyklistów, którzy nie mieli uprawnień do prowadzenia tego typu jednośladów.
Oczywiście, że tak. To jest pierwsza rzecz, o którą pytam. Proszę o pokazanie prawa jazdy. Niektórzy mówią, że jestem wścibski. Jak ma prawo jazdy, to je pokaże, a jak nie, to się będzie wykręcał. To nie jest żaden uszczerbek na honorze. Jeżeli ma, to powinienem być dumny.
Prawie pod każdą informacją o wypadku z udziałem jednośladów pojawiają się nieprzychylne komentarze odnośnie motocyklistów. Co pan czuje, jak je czyta?
Są ludzie i ludzie. Podobnie jest z motocyklistami. Obok mojego domu też jeżdżą tacy, których, nie obrażając nikogo, nazywam - zombi. Dlaczego zombi? Wzrok wbity w drogę i pędzą 100 km/h albo i więcej w terenie zabudowanym. Żal mi ich. Nie lubię takiej jazdy. Kiedyś jednemu stanąłem nawet na krawędzi drogi, bo już od Mchów słyszałem, że ktoś pędzi na ścigaczu. Stanąłem i pogroziłem mu palcem. Chyba mnie nie zauważył, bo w zakręt wszedł z ogromną prędkością i jeszcze podniósł przednie koło. Ja szanuję swój motor, dla mnie nie ma żadnego odcinania czy palenia gumy. To jest niszczenie sprzętu. Dlatego nie lubię parad motocykli. W paradzie jedzie się na jedynce, dwójce i motocykl aż się gotuje.
Pana zdaniem, jakie są główne przyczyny wypadków z udziałem motocyklistów?
Nieostrożność, brawura, przekraczanie dozwolonej prędkości i
nieprzestrzeganie przepisów ruchu drogowego.
A Pana nie kusi, aby z tego motocykla wyciągnąć 130-140 km/h?
Oczywiście, że tak. Każdego kusi. Czasami, jak mnie nosi to jadę na obwodnicę Jarocina. Wjeżdżam rondem w Witaszyczkach i do Mieszkowa jadę 120 km/h. Raz pojechałem sobie na autostradę A2, aby zobaczyć, co siedzi w moim motocyklu. Wtedy jechałem 138 km/h. W grupie jeździmy z prędkością 90 km/h. Nie ma sensu szybciej jeździć, bo to jest niebezpieczne.
Miał pan wypadek?
Tak. W latach 80-tych, ale to były zupełnie inne motocykle. Jechałem na tzw. „MZ-ecie”, która nie miała skrętnego światła. W Nowym Mieście jechałem nad Wartę, nie wyrobiłem i centralnie uderzyłem w drzewo. Na szczęście nie odniosłem poważnych obrażeń, ale motor „poszedł” do kasacji.
I nie pomyślał sobie pan - nie będę już jeździł?
Wręcz przeciwnie. Jest trauma, ale wtedy trzeba wsiąść, bo jak tego nie zrobisz, to już potem do końca życia nie wsiądziesz. To jest kwestia przełamywania się.
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.