reklama

„Panował chaos, domy zalane po sam dach, ludzie szukali ludzi”. Pierwsze dary z powiatu jarocińskiego dotarły do Kłodzka

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

„Panował chaos, domy zalane po sam dach, ludzie szukali ludzi”. Pierwsze dary z powiatu jarocińskiego dotarły do Kłodzka - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
20
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościArkadiusz Jankowski z Brzostowa (gm. Jaraczewo) wraz z grupą znajomych i ludzi dobrej woli - najprawdopodobniej jako pierwszy w powiecie jarocińskim - zorganizował pomoc dla powodzian z południa Polski. W nocy do szkoły w Kłodzku, gdzie przebywają ewakuowani mieszkańcy, dojechały z naszego terenu dwa busy wypełnione darami dla poszkodowanych przez "wielką wodę".
Reklama lokalna
reklama

Powódź 2024 w Polsce spowodowała katastrofalne zniszczenia w dziesiątkach miejscowości.
 

Południe Polski walczy z „wielką wodą”  

W reakcji na klęskę żywiołową wiele osób i instytucji ruszyło na pomoc poszkodowanym. Serca dla powodzian otworzyli również mieszkańcy powiatu jarocińskiego. Jedną z pierwszych osób, która ruszyła z akcją wsparcia poszkodowanych jest Arkadiusz Jankowski z Brzostowa. W niedzielne południe w telewizji śledził walkę mieszkańców Kłodzka i służb ratunkowych z „wielką wodą”. Nie mógł siedzieć bezczynnie i patrzeć na dramat ludzi. W mediach społecznościowych opublikował post, w którym napisał, że organizuje transport najpotrzebniejszych artykułów dla powodzian.

W niedzielę z Brzostowa wyruszyły dwa busy darów do Kłodzka      
 

Odzew, jak mówi mieszkaniec, był błyskawiczny. Do pana Arkadiusza zaczęli się zgłaszać ludzie dobrej woli: rodzina, znajomi, sąsiedzi.  Przynosili i przywozili artykuły chemiczne, higieniczne, spożywcze, wodę, żywność z długim terminem ważności. Była też odzież dla dzieci i starszych osób. Ludzie podarowali również mikrofalówkę, piekarniki, lodówkę, leżaki do spania i materace dmuchane. Byli i tacy, którzy przekazywali pieniądze, które od razu wydano na zaopatrzenie dla powodzian. Arkadiuszowi Jankowskiemu trudno ocenić wartość zebranych i dostarczonych towarów. Sam przyznaje, że zrobił zakupy za 4.500 zł.  Po tak błyskawicznej zbiórce artykułów pozostała jeszcze organizacja transportu. Tutaj z pomocą przyszły dwie firmy z Jarocina: "Romgos" oraz "Walczak Centrum Motoryzacji". W trudną i nieprzewidywalną drogę wyruszył około godz. 18.00.

 - Pakowaliśmy wszystko i chcieliśmy jak najszybciej dojechać, bo liczyły się godziny. Pierwszy „rzut” darów był najważniejszy, bo od dzisiaj tych zbiórek będzie już więcej - opowiada mieszkaniec Brzostowa i podkreśla zaangażowanie wielu osób.  

Na zalane tereny wybrał się rodzinnie z bratem, szwagrem i siostrzeńcem. W grupie, która udała się do Kłodzka, była też jedna kobieta.

– To była spontaniczna akcja, bo nie mogłem czekać. Miałem możliwość wyjazdu w niedzielę, bo dzisiaj znowu ruszam w trasę, ale zawodowo - dodaje. 


„Ludzie szukali ludzi”


Dary z powiatu jarocińskiego zawieźli do jednej ze szkół, gdzie władze Kłodzka ulokowały ewakuowanych mieszkańców.

         
 - Co mnie najbardziej przeraziło? Roztrzęsieni ludzie i chaos, jaki tam panował. Wszyscy biegali, telefony się urywały. Ludzie szukali ludzi. Największej wody nie widziałem, bo do centrum nie dojechaliśmy. Dotarliśmy do szkoły z krytą pływalnią przy ulicy Jana Pawła II. W sali było około 150 łóżek rozłożonych. To jest straszny widok, tak wyglądało jak w obozie. Były tam starsze osoby, dzieci, które zostały z niczym. Udało im się tylko zabrać to, co mieli na sobie - opowiada. 


Załamani ludzie siedzieli w hali. Niektórzy tulili swoje zwierzęta: psy, koty. Jak relacjonuje Arkadiusz Jankowski już przed Kłodzkiem było widać pierwsze oznaki żywiołu.    

         
 - Strasznie to wszystko wyglądało. Woda się przelewała przez te mosty, wiadukty. Trzeba było kombinować, objeżdżać to jakoś, w ostateczności już tam nawet te objazdy nie pomagały. Podczas powrotu „odcięło” nam drogę na półtorej godziny. Musieliśmy czekać, bo woda się przelewała już w takim stopniu, że dla bezpieczeństwa zamknięto ruch. Potem woda opadła  do połowy kół. Policja eskortowała nas i wydostaliśmy się - opowiada mieszkaniec Brzostowa.


„Domy były zalane po sam dach”


Do Brzostowa wrócił około 3.00 nad ranem. Przyznaje, że kiedy jechał do Kłodzka, to czuł niepokój.  

 - Nie ukrywam, był lekki stres. Taka ilość wody robi wrażenie. Jednak życie i zdrowie jest najważniejsze. Domy były zalane po sam dach. Było trochę niepokoju, stresu. Kolana były „miękkie”. Serce bolało, jak na to wszystko się patrzyło - mówi Arkadiusz Jankowski.

 - Byliśmy pierwszą grupą, która z tak daleka coś przywiozła. Czekali za nami. Strażacy nam pomagali wypakować rzeczy. Ludzie byli zadowoleni, nawet ich zamurowało, że dojechaliśmy. Byli w takim szoku, że nawet nie potrafili z nami rozmawiać - dodaje. 

Zapowiada, że jeszcze będzie chciał organizować pomoc dla mieszkańców z terenów dotkniętych żywiołem.

  - Piękne się człowiek czuje wewnętrznie. Dużo miłych słów otrzymałem też od wielu ludzi. Tym bardziej, że właśnie jadę do Nysy - kończy nasz rozmówca.  

 

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama