reklama
reklama

Ludzie, których znałam… Andrzej Nowak

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Anna Malinowski wspomina Andrzeja Nowaka. Wielu pana Andrzeja, który przez lata prowadził w Jarocinie sklepu zoologiczny Meduza
reklama

Niedawno odszedł od nas Andrzej Nowak. Brat Pawła, ojciec Artura, przyjaciel mojego brata, mój sąsiad i pan Frei skończyłby 20-go września 72 lata. Może zastanawiacie się Państwo kto to jest Freja? Gdy ostatni raz spotkałam Andrzeja, miał ze sobą młodego owczarka niemieckiego.

- Wiesz jak ma na imię? - spytał i uzupełnił nie czekając na moją odpowiedź:

- Freja. To imię bogini nordyckiej – powiedział patrząc z mieszanką dumy i czułości na swojego czworonoga. Andrzej kochał zwierzęta.

Andrzej Nowak z Jarocina

Większość z nas kojarzy go ze sklepem zoologicznym Meduza, który otworzył niemal 30 lat temu. Z tego okresu pochodzą jego niedzielne audycje w jarocińskim radiu na temat zwierząt. Sklep najpierw był w domu rodzinnym, potem w suterenie pod dawną Polonią a później za PKO na ul. Średniej. Z czasem interes przejął syn Artur i przeniósł go na ul. Dąbrowskiego. Gdy pytam Artura jaką cechę cenił u ojca najbardziej mówi: - Jego bezproblemowe podejście do życia. To prawda. Andrzej zawsze był uśmiechnięty, nawet gdy w życiu szło mu pod górkę np. z powodu śmierci zięcia, po której córka została z dwójką dzieci, czy tracąc żonę.

Ludzie których znałam: Andrzej Nowak

Miał czworo rodzeństwa – dwie siostry i dwóch braci. Jego brat Paweł wspomina go jako wielkiego fana piłki nożnej – okazuje się, że był nie tylko kibicem ale również przez jakiś czas sponsorem Jaroty Jarocin. - On był humanistą całym sercem. Interesowały go zwierzęta, przyroda, pisał wiersze, a nawet publikował je w periodyku „Poezja”- wspomina Paweł i zaskakuje mnie informacją o wierszach.

Zastanawiam się, jak taki humanista mógł zostać elektromonterem, którym był z wykształcenia a Paweł wyjaśnia: - Tak rodzice mu kazali i tak poszedł, aby mieć pewny zawód. Oboje wspominamy jeszcze jedno zajęcie, które świadczy o humanistycznej duszy Andrzeja Nowaka, a mianowicie jego umiłowanie do czarno-białej fotografii. To właśnie dzięki niemu mam serię zdjęć jako zbuntowana nastolatka [ZOBACZ W GALERII]. Andrzej nie tylko robił zdjęcia ale i sam je wywoływał w ciemni, która znajdowała się w rodzinnym domu.

Andrzej Nowa: Przyjaciel z lat dzieciństwa 

Andrzej był przyjacielem mojego brata Ryszarda - cenionego profesora i pasjonata archeologii. Poznali się w jako dzieciaki dzięki faktowi, że nasi rodzice wybudowali domy w tym samym czasie i po sąsiedzku. Dziecięce zabawy, chłopięce bijatyki, godzinne spotkania przy tzw. słupie przeszły z czasem w całodniowe wyprawy dwóch nastolatków w okolice Jarocina.

- Mogę śmiało powiedzieć, że Andrzej był świadkiem narodzin mojej jarocińskiej archeologii, ponieważ towarzyszył mi w moich wyjazdach np. do Goli, Brzostowa, czy Nowego Miasta. Był spokojny i dobrze wpływał na mój burzliwy charakter - wspomina brat nie tylko utalentowany naukowiec ale i gawędziarz o doskonałej pamięci. - Pamiętam jak dzisiaj: pojechaliśmy do Nowego Miasta nad Wartą, gdzie miałem zamiar zobaczyć cmentarzysko sprzed kilku tysięcy lat. Miałem ze sobą zrobioną przez tatę moją ulubioną saperkę i przy jej pomocy założyliśmy mały wykop. W pewnym momencie Andrzej zauważył małego zająca. Złapaliśmy go a Andrzej zaproponował, że zabierze go do domu. Jak sam mówił – miał króliki i chciał go do nich wpuścić, aby razem się chowały. W tym momencie przypomniała mi się opowieść naszego dziadka, który miał taki sam, ale w efekcie końcowym nieudany pomysł, na znalezionego przez siebie zająca. Otóż jego króliki wykopały dziurę i nie wiadomo czemu, uciekły wraz z zającem na wolność. Opowiedziałem o tym Andrzejowi gwoli przestrogi, a ten zaproponował kompromis polegający na tym, że jeśli znajdę w tym naszym wykopie coś fajnego, to puści zająca na wolność - jeśli nie znajdę nic, zając miał jechać z nami do Jarocina. Na szczęście dla zająca znalazłem pięknie zachowane naczynie sprzed 3000 lat. Słowo się rzekło - kobyłka u płotu i puściliśmy zająca na wolność - skończył opowiadać Ryszard a ja zauważyłam, że już ta wczesna historia świadczy nie tylko o miłości brata do archeologii ale i Andrzeja do zwierząt.

Ostatni raz spotkali się przed trzy lata temu w ratuszu przy okazji otwarcia w naszym Muzeum Regionalnym wystawy oraz prezentacji publikacji z badań archeologicznych w Goli. Goli, która była świadkiem ich młodości i miejscem, w którym pielęgnowali swoją przyjaźń.

Całą naszą trójkę: brata, Andrzeja i mnie, łączy umiłowanie psów. Ryszard ma ich aktualnie nawet dwa. Kiedy idę z moją labradorką Fidy do parku na spacer, przechodzę obok domu Andrzeja. Na jego podwórzu spotykamy Freję. Leży spokojnie, obserwuje przechodniów i nie daje się zaczepić, jakby chciała dać do zrozumienia, aby jej nie przeszkadzać, bo jest zajęta… Zajęta czekaniem na swojego pana.

ZOBACZ TEŻ

Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama