Planowany łącznik ulic Reymonta i Łąkowej w Kotlinie budzi ogromne kontrowersje. Samorząd tłumaczy, że to kluczowa inwestycja dla poprawy komunikacji w miejscowości. Właściciele działek przez które ma przebiegać nowa droga, czują się pominięci w procesie decyzyjnym i otwarcie protestują.
Ludzie nie chcą łącznika w Kotlinie
- Na początku dostaliśmy tylko pismo o spotkaniu z wójtem. Dopiero wtedy dowiedzieliśmy się, że chce (wójt - przyp.red.) puścić łącznik przez naszą posesję. Najpierw - w pierwszym wariancie droga miała biec za płotem, a w drugim - już przez środek działki -
relacjonuje mieszkanka ulicy Reymonta. Kobieta podkreśla, że wraz z innymi mieszkańcami wielokrotnie przedstawiali alternatywne rozwiązania - w tym poprowadzenie drogi ulicą Kochanowskiego, gdzie - jak twierdzi - wystarczyłoby wyciąć kilka drzew.
- Oni (gmina- przyp.red.) twierdzą, że koszty takiego wariantu są zbyt wysokie i najlepszym rozwiązaniem jest przeprowadzenie drogi przez prywatne działki. To tak, jakby ktoś wójtowi na środku posesji puścił Pendolino. Przecież nie po to ludzie przez lata budowali domy i spłacali kredyty, żeby teraz ktoś im je dzielił jakąś drogą - mówi rozgoryczona mieszkanka.
W podobnym tonie wypowiada się właścicielka posesji przy ul. Powstańców Wielkopolskich. Kobieta twierdzi, że nie została należycie poinformowana o planowanej inwestycji. Jak relacjonuje kilka tygodni temu na jej działkę weszła osoba z prywatnej firmy - bez uprzedzenia i bez wylegitymowana, tłumacząc, że „szuka starych kamieni”.
- Poszliśmy do wójta, a on nam powiedział, że i tak wejdą na nasze działki, a jeśli się nie zgodzimy, to zostaniemy wywłaszczeni - opowiada kobieta.
Kolejny głos niezadowolenia płynie z ulicy Mickiewicza.
- Nie otrzymałem żadnego oficjalnego pisma, dowiedziałem się od sąsiadów, że gmina zamierza budować łącznik, a planowana droga ma iść na skos przez mój sad - mówi mieszkaniec ul. Mickiewicza. - Wójt najpierw robi plany, a potem informuje innych, ale nie mnie- dodaje.
Stanowisko projektanta: inwestycja konieczna
Gmina nie zamierza wycofywać się z planów. W opinii projektanta Ireneusza Ignaszaka przekazanej 18 czerwca br. mieszkańcom inwestycja jest „niezbędna z punktu widzenia funkcjonalnego i kosztowego”.Jak czytamy: wariant zakładający wykorzystanie ulicy Kochanowskiego generowałby znacznie wyższe koszty, wydłużałby czas realizacji oraz wymagałby całkowicie nowej dokumentacji. W dłuższej perspektywie budowa łącznika zwiększy komfort i bezpieczeństwo wszystkich użytkowników dróg – kierowców, rowerzystów i pieszych. Planowany układ drogowy jest zgodny z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Projektant dodaje również, że inwestycja pozytywnie wpłynie na wartość sąsiednich nieruchomości, a rezygnacja z niej mogłaby oznaczać utratę szansy na poprawę jakości lokalnej infrastruktury drogowej.
Spór trwa
Mieszkańcy zapowiadają dalsze działania - również formalne. Część z nich już odwoływała się od wcześniejszych decyzji administracyjnych, wskazując, że kiedyś uzyskali pozwolenia na budowę właśnie na tych działkach, które teraz mają być częściowo przejęte pod drogę.
- Gdybym wiedziała, że coś takiego będzie, nigdy bym się tu nie budowała. Sąsiad niedawno wybudował garaż i co, i teraz będą kazali mu go zburzyć? - zastanawia się jedna z protestujących.
Słychać też głosy, że wybrany przed rokiem wójt Paweł Wyremblewski nie chce słuchać ludzi, choć sam popularnośc zyskał dzięki społecznemu oporowi.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.