Sounds of Freedom 2023 był 5. już edycją festiwalu, który dla wielu uczestników jest przede wszystkim pożegnaniem beztroskich wakacji oraz odchodzącego powoli lata. Do Jarocina zjechali fani muzyki klubowej z całego kraju. Po koncertach jedna z uczestniczek festiwalu w mediach społecznościowych opublikowała post. Za jego pośrednictwem poszukiwała świadków zdarzenia, do którego jak wskazywała - miało dojść na imprezie. Twierdzi, że ona jak i jej mąż zostali pobici przez ochronę Sounds of Freedom.
Uczestnik Sounds of Freedom: Ochrona rzuciła się na mnie i mnie zglebowali
Wersja poszkodowanych. Para wraz ze znajomymi świetnie bawiła się na imprezie. Mężczyzna na terenie imprezy zakupił alkohol.
- Z terenu festiwalowego wyszedłem z piwem. Ochroniarze mi powiedzieli, że jak wyjdę, to nie wejdę. Mimo to wyszedłem z tym piwem i wtedy przecięli mi opaskę na ręce. Wkurzyłem się - opowiada jarocinianin proszący o zachowanie anonimowości.
Przyznaje, że doszło pomiędzy nim, a pracownikami ochrony do przepychanek słownych. Mężczyzna zadzwonił do żony, że nie może wejść na teren festiwalu. Po czym postanowił wejść na teren, gdzie trwały koncerty.
- Wbiegłem bez tej opaski do środka, po czym oni mnie zglebowali. Dostałem trochę ciosów. Ściągnęli mi kurtkę, w której były pieniądze i „wyrzucili” mnie poza teren imprezy - opowiada gość festiwalowy.
43-latek przyznaje, że trochę „puściły mu nerwy”.
W międzyczasie teren festiwalu opuściła żona mężczyzny oraz towarzyszący im szwagier z synem.
- Ochrona zaczęła nas nagrywać telefonami komórkowymi. Małżonka podeszła do pani z ochrony i poprosiła, aby nie nagrywała, po czy dostała od jednego ochroniarza w głowę, potem uderzył ją drugi. Szwagier się zdenerwował i ruszył na nich. Ochrona wyciągnęła gaz i wszystkich nas zagazowali – opowiada mężczyzna.
Z relacji 43-latka wynika, że prócz niego ochrona gazu łzawiącego miała użyć w stosunku do jego żony, szwagra i osoby niepełnoletniej.
Festiwalowicz zadzwonił po policję. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce i spisali zeznania.
- Policjanci dali nam chusteczki, a ludzie przynosili wodę abyśmy mogli sobie oczy przetrzeć – opowiada jarocinianin.
Po incydencie para wróciła do domu.
Policja w Jarocinie potwierdza, że zawiadomienie o incydencie otrzymała po godzinie 2 w nocy.
43-letni mieszkaniec gminy Jarocin twierdził, że ochrona użyła w stosunku do niego gazu łzawiącego. Interweniujący funkcjonariusze przeprowadzili rozmowę ze zgłaszających jak i pracownikami ochrony. Ich relacje były rozbieżne. Zgłaszający utrzymywał, że ochrona użyła w stosunku do niego gazu łzawiącego. Pracownicy firmy ochraniarskiej zaprzeczali tym relacjom - relacjonuje asp. sztab. Agnieszka Zaworska, oficer prasowy KPP w Jarocinie.
Ochrona Sound Of Freedom: Odparto bezprawny zamach na życie
O komentarz do sprawy poprosiliśmy Agencje Ochrony Mienia i Osób Sowa sp. z o.o. Jej pełnomocnik, radca prawny Maciej Król w odpowiedzi na nasze pytania pisze, że nikt podczas imprezy nie został pobity przed pracowników ochrony SOWA.Jak wyglądała sytuacja z udziałem 43-latka z Jarocina?
Wersja firmy ochroniarskiej.
„Zgodnie z regulaminem Organizatora Festiwalu, uczestnicy mieli prawo do opuszczania terenu imprezy masowej na podstawie posiadanych opasek, a po uprzednim poddaniu się kontroli odzieży i bagażu, mogli na teren festiwalu powrócić - pisze Maciej Król.
Ochrona: Uczestnik festiwalu awanturował się
„Mieszkaniec Jarocina, o którym prawdopodobnie mowa, opuścił teren imprezy masowej i chciał na nią powrócić. Niestety postanowił wejść na teren imprezy bramą wyjściową. Został niezwłocznie poinformowany przez członka służb, że musi poddać się kontroli odzieży i bagażu, a następnie wejść na teren jedną z czterech dostępnych bram wejściowych, gdzie po dokonaniu kontroli będzie mógł kontynuować przebywanie na terenie imprezy. Uczestnik powyższemu odmówił, a następnie - wyraźnie pobudzony - zaczął zakłócać porządek publiczny, używając słów powszechnie uważanych za obraźliwe; w szczególności odmówił poddania się kontroli odzieży i bagażu. Wiele inwektyw zostało skierowanych bezpośrednio do pracowników służb informacyjnych i porządkowych, które pomimo wielu wezwań nie zdołały uspokoić uczestnika, który nadal zakłócał porządek publiczny, ciągle będąc bardzo wyraźnie pobudzonym, odmawiał wielokrotnie wejścia wejściem, a nie wyjściem i poddania się kontroli. Członek służby porządkowej podjął decyzję o niewpuszczeniu awanturującego się uczestnika ponownie na teren festiwalu, ponieważ ten nie podporządkował się wezwaniom i uporczywie zakłócał przebieg imprezy. Została uczestnikowi zabrana opaska uprawniająca do przebywania na festiwalu. Wszelkie działania były zgodę z regulaminem imprezy, który został przez uczestnika zaakceptowany przy zakupie biletu na imprezę. Odmowa wstępu i zabranie opaski uprawniającej do wstępu, nie powstrzymało agresywnego uczestnika przed nielegalnym wtargnięciem na teren imprezy, z której został wyprowadzony przez pracowników służb ochrony” - pisze Maciej Król.
Zdaniem pełnomocnika firmy do dalszej eskalacji całej sytuacji doszło w momencie, kiedy do agresywnego uczestnika dołączyła kobieta i dwóch mężczyzn. Pracownica służb porządkowych niezwłocznie rozpoczęła rejestrację przebiegu wydarzeń.
„Wspomniana wcześniej kobieta, zauważywszy, że kłótnia jest nagrywana, rzuciła się na pracownicę SOWA, którą uderzyła, między innymi, w twarz. Pracownica przewróciła się pod atakiem kobiety na kosze i barierki. Pozostali uczestnicy awantury zaczęli być bardziej agresywni. Wydarzenie to SOWA posiada zapisane jako audio i wideo. Przebieg zdarzenia został zabezpieczony na potrzeby postępowania policji i prokuratury. Marginalnie dodam, że nagrywanie uczestników imprezy masowej jest dopuszczalne na podstawie ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. W związku z fizycznym atakiem na pracownice ochrony, zaszła konieczność użycia gazu w stosunku do agresorów. Jego użycie zostało dokonane na podstawie art. 20 ust. 2 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych w zw. z art. 11 i 12 ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, albowiem w wyniku fizycznego ataku pary na pracownicę ochrony zaszła konieczność odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby " - pisze prawnik.
SOWA: Na pracowników ochrony rzuciło się trzech mężczyzn
"Pani, która fizycznie zaatakowała pracownicę ochrony (być może żona początkowego agresora), zagrażała bezpośrednio co najmniej zdrowiu pracowników ochrony, stąd użycie środków przymusu – w pierwszej kolejności właśnie z uwagi na jej atak (udokumentowany nagraniem audio i wideo). Następnie na pracowników ochrony rzuciły się pozostałe osoby – początkowy agresor oraz dwóch mężczyzn. W słusznej ocenie pracownika podejmującego interwencję, żaden z awanturujących się uczestników nie był kobietą w widocznej ciąży a ich wygląd nie wskazywał na wiek poniżej 13 roku życia, ani na widoczna niepełnosprawność. Tylko w stosunku do takich osób nie można używać środków przymusu bezpośredniego - wyjaśnia prawnik.
Użyty środek obezwładniający z dodatkiem substancji łzawiącej został użyty celem odparcia zamachu na życie lub zdrowie uprawnionego oraz pozostałych służb, które zostały przez uczestników zaatakowane – dodaje radca prawny.
Podaje, że agencja posiada nagrania z ataku i interwencji, a także nagrania ze stosowanych wobec pracowników wyzwisk i prób niszczenia bram wejściowych.
"Na wspomnianych nagraniach można także zauważyć, iż osoby, na których został użyty środek przymusu bezpośredniego, nie wymagają pomocy medycznej a niewielka ilość środka służyła jedynie do krótkotrwałego zakłócenia orientacji przestrzennej agresorów” – informuje Maciej Król.
Pełnomocnik: Ochrona nie ma kurtki uczestnika festiwalu
Podaje, że SOWA nie posiada żadnej wiedzy na temat zagubionej przez uczestników odzieży.
„Co więcej, na jednym z nagrań, którym SOWA dysponuje, widoczna jest (już po interwencji ochrony) kurtka początkowego agresora, którą ten na siebie nakłada. SOWA nie ma też wiedzy na temat zagubionej gotówki przez jednego z uczestników – takie sytuacje nie były zgłaszane jej pracownikom – wyjaśnia radca prawny.
„Nie mogę wykluczyć, że wyraźnie pobudzony Pan agresor rzucił w złości kurtkę w nieznane sobie miejsce.
Pracownicy SOWA działali zgodnie z nadanymi im uprawnieniami, a użycie środków przymusu bezpośredniego nastąpiło w sposób niezbędny do osiągniecia celów tego użycia lub wykorzystania, proporcjonalnie do stopnia zagrożenia, wybierając środek o możliwie jak najmniejszej dolegliwości – dodaje pełnomocnik.
Maciej Król wyjaśnia, że ochrona prawidłowo przeprowadziła interwencję i spółka nie ma podstaw do wystosowywania przeprosin. Pełnomocnik SOWY przygotowuje doniesienie o możliwości popełniania przestępstwa lub wykroczenia przez 34-latka i prawdopodobnie jego żony oraz dwóch nieustalonych osób, poprzez niewykonanie poleceń ochrony, wdarcie się na teren imprezy masowej oraz w zakresie możliwego naruszenia nietykalności cielesnej pracownika ochrony i co najmniej ich zniesławienia. Stosowne dokumenty, wraz z nagraniami zostaną prawdopodobnie do końca bieżącego tygodnia skierowane do prokuratury.
Uczestnin SOF w Jarocinie może sam dociekać sprawiedliwości
W sobotę mężczyzna udał się do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, gdzie otrzymał pomoc medyczną. W SOR Jarocin lekarz stwierdził, że obrażenia, których doznał nie zagrażają jego życiu i zdrowiu. Specjaliści ocenili, że uszkodzenia ciała nie wymagały by leczenia powyżej 7 dni.
- Jest to naruszenie nietykalności cielesnej, ścigane z oskarżania prywatnego - precyzuje policjantka.
[AKTUALIZACJA 08.09 godz. 14.00]
Portalowi udało się pozmawiać z kolejną osobą, która ma zastrzeżenia do ochrony na festiwalu muzyki klubowej. Para na imprezę udała się z dziećmi.
- Pijany festiwalowicz zaczepiał moją siostrzenicę. Mój mąż podszedł i zwrócił mu uwagę. Ten mężczyzna zaczął się „sadzić” do mojego małżonka. Mój mąż zaczął krzyczeć, aby wezwać ochronę, po czym „zglebował” tego mężczyznę i się na nim położył. Ochrona, jak przybiegła, to się tak rozpychała, że ja dostałam rykoszetem pod żebra, a mój mąż strzał w tył głowy – relacjonuje uczestniczka festiwalu.
Ochrona z terenu imprezy wyprowadziła obu mężczyzn.
- Mężowi zerwali opaskę, ale małżonek zaczął się wykłócać. Zagroził, że zadzwoni na policję i oni tą opaskę mu oddali. Jak weszliśmy drugi raz to mój mąż został zaatakowany. Ktoś z pięści uderzył go w tył głowy. Poszliśmy do ochrony, a oni nas „olali” – kontynuuje nasza rozmówczyni.
Pracownicy agencji SOWA na prośbę kobiety skierowali do jej męża ratowników medycznych.Kobieta o tym, że jej mąż został uderzony poinformowała patrol policji, który przyjechał na wezwanie 43-letniego jarocinianina. Nie widziała samego zajścia z udziałem 43-latka. Para nie złożyła oficjalnej skargi z zastrzeżeniami odnośnie pracowników ochrony.
Organizatorami festiwalu byli Pr. Motion i Good Taste Production. Czy organizator wie o zajściu na imprezie? Jak ocenia pracę agencji SOWA? Takie pytania skierowaliśmy do Good Taste Production
Byliście świadkami incydentu? Co sądzicie o sprawie?
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.