Ostatniego dnia stycznia 1945 roku o godz. 4.00, przy temperaturze -20 ˚C i w głębokim śniegu, grupa 40 ochotników Oddziału Samoobrony Terytorialnej z Cząszczewa, Osieka, Szypłowa i Stramnic wzięła udział w obławie na niemiecką grupę dywersyjną na terenie leśnictwa Osiek. Po przeczesaniu lasu większa część oddziału skierowana została do penetracji domów we wsi Zalesie, natomiast 6-osobowy patrol ochotników w składzie: dowódca patrolu Tadeusz Ciesielski ze Szypłowa, Feliks Maciejewski z Osieka, Józef Roguszczak ze Szypłowa, Antoni Pietrowiak i Teodor Pietrowiak oraz Franciszek Woś ze Stramnic, udał się w celu obszukania stojącego opodal lasu zadaszonego stogu siana (bróg).
Poniżej publikujemy relację dowódcy patrolu Tadeusza Ciesielskiego złożoną w 5 sierpnia 1977 r. u przewodniczącego Komisji Historycznej ZBoWiD-u w Jarocinie Franciszka Lubiatowskiego, której oryginał znajduje się w Muzeum Regionalnym w Jarocinie:
„Po dotarciu na miejsce około godz. 8.00, Józef Roguszczak zgłosił się na ochotnika aby przeszukać bróg. Wszedł po drągu, na brogu napotkał nogami na tornistry i zaplątał się w jakieś przewody. Bez sygnału zeskoczył na dół, stwierdzając, że u góry są Niemcy. Chcieliśmy bróg podpalić, ale siano się nie zapalało. Wydałem rozkaz oddalenia się od brogu, by zająć dogodne pozycje w lesie (ok. 50 m), każdy w pewnej odległości od sąsiada. Stamtąd wezwałem Niemców do poddania się „Austreten! Hande Hoch!”. Niemcy odpowiedzieli silnym ogniem z ręcznej broni maszynowej. Była godzina 8.15. Odpowiedzieliśmy schowani z naszych karabinów ręcznych. Po kilku salwach widziałem jak Roguszczak składający się do strzału w pozycji leżącej, został trafiony w głowę i na miejscu zabity. W walce polegli także Teodor Pietrowiak i Feliks Maciejewski a Antoni Pietrowiak ciężko ranny wycofał się w kierunku gajówki. Przy jednej ze zmian magazynku, stojąc za drzewem dostałem 3 przestrzały przez prawe ramię. Ręka opadła. Byłem bezbronny. Nastąpił silny krwotok, upadłem za drzewo, byłem świadomy, że został tylko Woś. Pomoc nie nadchodziła. Około 10.30 zaczął schodzić z brogu pierwszy Niemiec. Szedł z automatem w moim kierunku. Sądziłem, że mnie dobije. Byłem jeszcze przytomny, udałem zabitego, wiele krwi na śniegu i moja nieruchomość widocznie przekonały Niemca, że zostałem zabity. Niemiec oddalił się w kierunku lasu chwalęcińskiego. Po około 2 minutach schodził następny Niemiec z brogu. Padł jeden strzał oddany przez Wosia. Niemiec został zabity. Za chwilę zsunął się kolejny Niemiec i też padł od strzału Wosia. Potem nastąpił spokój. Woś lekko ranny wycofał się około godziny 11.00. Zawiadomił oddział. Niestety na miejsce walki nikt nie przybył. Ja straciłem przytomność. Odzyskałem ją dopiero w gajówce ok. 15.00. Z pola walki zostałem zabrany po przybyciu milicji i przewieziony do szpitala w Jarocinie. W szpitalu dowiedziałem się od Wosia, że po umilknięciu strzałów pozostały mu tylko 3 naboje. Nie wiedząc, ilu Niemców jest na brogu, przepuścił pierwszego, zostawiając naboje dla następnych i jeden dla samoobrony. W szpitalu znajdował się także ciężko ranny Antoni Pietrowiak, który niestety po kilku miesiącach (13.06.1945 r.) zmarł. Osobiste ocalenie zawdzięczam temu, że wskutek silnego mrozu krwotok ustał przez zamarznięcie krwi. Po spaleniu brogu nie znaleziono w popiele szczątków kości ludzkich, co świadczyłoby o tym, że znajdowało się tam tylko 3 Niemców. Osobiście w czasie walki miałem wrażenie, że jest tam przynajmniej 9 strzelców sądząc po ilości stanowisk ogniowych. A może następni zeszli z brogu dopiero po opuszczeniu pola walki przez Franciszka Wosia?” .
3 lutego 1945 r. pochowano we wspólnej mogile na cmentarzu w Mieszkowie 3 bohaterskich ochotników: szer. Feliksa Maciejewskiego (lat 22), st. szer. Teodora Pietrowiaka (lat 31) i szer. Józefa Roguszczaka (lat 21). Szer. Antoni Pietrowiak (lat 25) zmarł w wyniku odniesionych ran w szpitalu po kilku miesiącach i 19 czerwca 1945 r. dołączył do swoich kolegów. W miejscu walki w Bielejewie, na terenie leśnictwa Osiek (gmina Jaraczewo) w 28. rocznicę wyzwolenia Ziemi Jarocińskiej został odsłonięty obelisk upamiętniający tamto wydarzenie.
W lutym 2014 roku na łamach "Gazety Jarocińskiej" ukazały się wspomnienia Zofii Urbanowicz, siostry Antoniego Pietrowiaka, które spisała Ewa Hejduk.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.