Reklama lokalna
reklama

Ludzie, których znałam… Peter Vogels

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Ludzie, których znałam… Peter Vogels - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
4
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Opinie i felietonyGdy się poznaliśmy 25 lat temu, Peter mieszkał już od 5 lat w Jarocinie. Mieszkał to za mało powiedziane. On był jednym z nas. Jakby jego miejscem urodzenia nie była Holandia a Polska, jakby od zawsze był tutaj, od zawsze kochał swoją żonę Krysię, jej dwójkę dzieci, wspólną córkę i od urodzenia uczył w naszym mieście języka angielskiego
Reklama lokalna
reklama

Obywatela świata i poliglota            

Peter był dla mnie uosobieniem obywatela świata. Może było tak dlatego, że pochodził z Holandii? Kraju, w którym ludzie są bardzo tolerancyjni, otwarci na inność i chłonący wszystko co nowe? Peter znał nie tylko flamandzki jako język ojczysty ale również francuski, niemiecki, polski, włoski a zamierzał jeszcze nauczyć się hiszpańskiego. Perfekcyjnie znał język angielski, którego uczył w ramach własnej firmy, gdzie był sam sobie (co było dla niego bardzo ważne) sterem i okrętem. Posiadał certyfikat University of Cambridge – Local Examinations Syndicate. Gdy się spotykaliśmy, chętnie opowiadaliśmy sobie polskie dowcipy po niemiecku, aby sprawdzić, czy funkcjonują międzynarodowo.

reklama

Krysia - jego miłość            

Do Polski zaczął przyjeżdżać w ramach partnerstwa miast Jarocin - Verdhofen. Na początku celem stowarzyszenia, w którym działał była intensywna wymiana kulturalna pomiędzy naszymi miastami, która szybko wzbogaciła się o aspekt pomocy ludziom potrzebującym. Partnerstwo Jarocin - Veldhovem połączyło nie tylko poszczególne organizacje obu miast ale również ludzi. Peter zakochał się w Krysi i to z wzajemnością i tym to sposobem pozyskaliśmy na stałe nowego i wyjątkowego jarocinianina.

W duecie z barytonem             

Peter całe życie był szczupłej postury, ale o dziwo z jego wątłego ciała wydobywał głos jak dzwon o barwie stabilnego barytonu. Wielu z nas pamięta jego występy chociażby w domu kultury. Kiedyś dostałam od niego kasetę magnetofonową z utworami w jego wykonaniu. Najpiękniejszą piosenką była  dla mnie „Lady love” (w oryginale wykonywał ją Lou Ravls). To za sprawą częstego słuchania  piosenki o „Pani miłości”, taśma uległa zerwaniu i zamilkła na zawsze. Jeden jedyny raz dane mi było zaśpiewać z Peterem w duecie. Efekt był pewnie kiepski ale przeżycie dla mnie wielkie. Było to w ramach lekcji języka angielskiego, na które chodziłam z wielką przyjemnością. Peter uwielbiał kawę, pił jej duże ilości i znał się na niej, jak mało kto. Nasze lekcje upływały przy jej smaku i aromacie, a po lekcji szliśmy… na papieroska. Peter był namiętnym palaczem.

reklama

Nasza szkółka           

Przed 25 laty, krótko po tym jak się poznaliśmy, założyliśmy „naszą szkółkę językową”. W domu katolickim przy kościele Chrystusa Króla wynajmowaliśmy pomieszczenia i uczyliśmy: on angielskiego, ja niemieckiego. Przez nasze kursy przechodziły tabuny ludzi o różnych profesjach, w różnym wieku i o różnych stopniach znajomości angielskiego czy niemieckiego. Uczyliśmy osobno ale wspólnie świętowaliśmy np. Boże Narodzenie czy koniec roku szkolnego. Na wszystkich naszych  spotkaniach Peter był zawsze elegancko ubrany - tak jak i na załączonym tutaj zdjęciu. Nasza inicjatywa nauczania języków obcych była, jak na tamte czasy, wyjątkowo innowacyjna.

reklama

Na tarasie            

Ostatni raz spotkaliśmy się pół roku temu na moim tarasie. Było ciepłe, pachnące dojrzałym latem popołudnie. Piliśmy kawę, która smakiem nie dorastała do pięt tej z lekcji języka angielskiego. Peter był pogodny, choć świadomy swojej choroby. Jego stanem zdrowia martwiła się bardziej Krysia niż on sam. Był nieposkromionym optymistą i zawsze uważał, że nigdy nie jest na tyle źle, aby nie mogło być jeszcze gorzej.

Podczas naszej ostatniej rozmowy telefonicznej to właśnie ON pocieszał mnie swoim spokojnym, barytonowym głosem: - Ania, nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. 

Peter Vogels z wyksztłacenia był bankowcem. Jego pierwsze kontakty z Polską były związane z pracą wolontariusza w Fundacji Veldhoven - Jarocin. W Holandii prowadził firmę ubezpieczeniową. Przyjechał na stałe do Jarocina w 1996 roku.  Tutaj był nauczycielem języka angielskiego i prowadził szkołę językową w ramach własnej firmy. Wielu mieszkańców naszego miasta i okolic szlifowało pod jego okiem umiejętności językowe. Wspólnie z żoną wychowywał trójkę dzieci. Miał piękny głos. Brał wielokrotnie udział w organizowanych w JOK-u Śpiewających Dinozaurach. Zmarł po ciężkiej chorobie 10 lutego 2024 roku w wieku 62 lat. Pochowany został na cmentarzu komunalnym w Jarocinie.    

 

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama