"Babcia z ikrą", "Kobieta petarda" - tak często określana była Regina Wawrzyniak. Zawsze była energiczna i skuteczna w działaniu. Wszędzie było jej pełno. Nie dało się jej nie zauważyć. Od lat prowadziła zajęcia z udzielania pierwszej pomocy. Angażowała się w organizację konkursów szkolnych i mistrzostw udzielania pierwszej pomocy. We wszystko, co robiła wkładała całe serce. Przez ponad 40 lat udzielała się w katolickich poradniach małżeńskich - najpierw w parafii Chrystusa Króla, a później u św. Antoniego Padewskiego. Prowadziła też zajęcia w ramach kursów przedmałżeńskich.
To, co mogłam, przekazywałam i to w dobrej wierze. Czy to trafiło, czy nie trafiło? Starałam się zawsze przedstawiać uczciwie plusy i minusy. Starałam się zawsze stanąć w prawdzie. Do dziś niektórzy wspominają moje powiedzenie na temat prezerwatyw, że to jak lizać czekoladę przez papierek - mówiła prezeska PCK.
Zawsze marzyła, żeby być nauczycielką. Ostatecznie została higienistką. Zaangażowała się bez reszty w promocję zdrowia. Pochodziła spod Środy Wlkp, ale pracę podjęła w 1967 roku w Jarocinie. I tutaj też osiadła na stałe. Przepracowała w szkołach 30 lat.
W PCK działała 36 lat
W działalność PCK zaangażowała się w 1986 roku. Szybko zauważono jej zaangażowanie i wybrano ją do zarządu. Potem została wiceprezesem. Gdy poprzedni prezes Tadeusz Zajdler ze względów zdrowotnych zmuszony był do rezygnacji z pełnionej funkcji, naturalne było, że na jego miejsce wybrano panią Reginę. Za swoją działalność na rzecz Polskiego Czerwonego Krzyża była wielokrotnie odznaczana. W 2013 roku przyznano jej najwyższe wyróżnienie - "Kryształowe Serce". Znana była również z tego, że była konferansjerem na wszystkich uroczystościach, również na obchodach 100-lecia działalności czerwonokrzyskiej organizacji w Jarocinie. W działalność społeczną była zaangażowana bez reszty.
Ja często słyszę: „A co wy w tym Czerwonym Krzyżu robicie?”. To mówię, że trzeba się zapisać i zobaczyć. Wtedy się okaże, że to nie jest działalność tylko na papierku, ale czasem trzeba coś zorganizować. I że trzeba gdzieś pojechać za swoje, zresztą, pieniądze, żeby zrobić wykład, pogadankę. Ale ja nie narzekam. Jestem rozpoznawalna i to mnie cieszy - mówiła w wywiadzie.
W listopadzie zeszłego roku udzieliła wywiadu "Gazecie Jarocińskiej". Zapytana o marzenia, odpowiedziała:
Żeby nasza organizacja istniała, mogła funkcjonować i poszerzać swoją działalność. No i żebym miała swojego następcę. Z przyjemnością kogoś przeszkolę, wprowadzę w działalność. Mogę poświęcić nawet swój czas rodzinny. Mąż nie udziela się społecznie, ale w pełni akceptuje moją aktywność. Podobnie jak i trójka moich dzieci, które nie są w żadnej organizacji, ale zawsze są chętne do pomocy innym. Jestem też babcią dla dwóch wnuczek i pięciu wnuków. W zeszłym roku mój wnuk kwestował, a wnuczka pomagała mi oceniać prace plastyczne zgłoszone do konkursu. Wspierała mnie też w uzupełnieniu dokumentacji w biurze PCK.
Była aktywna do samego końca
Od dwóch tygodni bardzo mocno angażowała się we wszystkie akcje związane z pomocą dla Ukrainy. Nie oszczędząła się. Nie liczyła czasu poświęcanego dla innych. Pomagała przy sortowaniu i pakowaniu darów. PCK jako pierwsze zorganizowało zbiórki środków chemicznych i żywności pod jarocińskimi marketami. W sobotę odbyła się też akcja pobierania krwi. Prezeska zaangażowała się w organizowanie wyposażenia mieszkań dla uchodźców. Do samego końca była aktywna. Kilka dni temu uczestniczyła w etapie rejonowym Olimpiady Zdrowego Stylu Życia. Trochę ubolewała nad tym, że działalność Polskiego Czerwonego Krzyża w Jarocinie nie była wystarczająco zauważana, szczególnie przez władze gminy. Była jednak szczęśliwa, bo udało jej się nawiązać kontakty w Hiszpanii i tą drogą pozyskać pomoc dla Ukraińców. Cieszyła się, że zarząd PCK został odmłodzony.- Dla niej najważniejsze były zawsze trzy sprawy: mąż, działka i PCK. Miała tylko jedną złą cechę. Nie potrafiła wyhamować. Wiele razy mówiłem jej, że powinna się bardziej oszczędzać. Ale to nic nie dawało. Niby nie ma ludzi niezastąpionych, ale w przypadku Reginy można powiedzieć, że była niezastąpiona. Dziwnie jest mówić o niej w czasie przeszłym - wspomina na gorąco Tadeusz Zajdler, poprzedni prezes PCK w Jarocinie.
Dzisiaj rano (piątek 11 marca) przyszła do Jarocińskiego Ośrodka Kultury, aby załatwić sprawy biurowe związane właśnie z pomocą dla rodzin ukraińskich. W biurze znalazł ją Krzysztof Klauza, prezes Klubu Honorowych Dawców Krwi, który natychmiast przystąpił do reanimacji i kontynuował ją wraz z pracownikami JOK-u aż do przyjazdu karetki. Niestety mimo wysiłków, pani Reginy nie udało się uratować. Lekarz stwierdził zgon. W marcu skończyłaby 75 lat.
Msza św. żałobna za duszę śp. Reginy Wawrzyniak zostanie odprawiona w najbliższą środę 16 marca o godzinie 12.00 w kościele Chrystusa Króla w Jarocinie. Ceremonia pogrzebowa rozpocznie się o godzinie 13.00 przy kaplicy cmentarnej. Dzień wcześniej, we wtorek 15 marca odbędzie się ostatnie pożegnanie w domu pogrzebowym przy ul. Targowej 18A. Początek o godz. 16.00.
CAŁĄ ROZMOWĘ Z REGINĄ WAWRZYNIAK PRZECZYTASZ [TUTAJ]
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.