Albina Gruszczyńska urodziła się w wielodzietnej rodzinie chłopskiej we wsi Jodłowa, niedaleko Jasła, na tzw. „pańskich polach”. Z domu do wsi prowadził kilometr gliniastej, rozjeżdżonej drogi. To w surowych warunkach dzieciństwa jej mama, Stanisława, zaszczepiła w niej miłość do książek i literatury.
Czas szkolny przypadł na lata wojny, pełne przeżyć niezrozumiałych dla dziecka. Prześladowania sąsiadów Żydów, uciekinierzy z zachodniej Polski znajdujący schronienie w ich małym, drewnianym domu, a potem wejście Rosjan. W tych trudnych realiach walczyła o pragnienie nauki, mimo strachu, że ktoś doniesie. Lekcje odbywały się w kościele, gdzie dzieci siedziały na zimnej, kamiennej posadzce i miały jedną książkę na całą grupę - każdy marzył, by zabrać ją do domu choć na jeden dzień.
Po wojnie kontynuowała naukę. W Jodłowej zdała maturę w liceum. Miała też okazję zagrać rolę Panny Młodej w "Weselu" Wyspiańskiego. Jako jedyna w rodzinie i to wbrew woli ojca, postanowiła iść na studia. W sukience w groszki podarowanej przez starsze siostry i gumiakach wyruszyła do Krakowa. Ukończyła Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Krakowie i rozpoczęła pracę jako nauczycielka języka polskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Albina Gruszczyńska wraz z mężem przeniosła się do Jarocina. Pracowała w Szkole Podstawowej nr 2
Dyplom magistra zdobyła łącząc wychowanie dzieci z pracą zawodową. Dzięki swej determinacji i wsparciu dobrych ludzi, których często spotykała na swojej drodze, spełniała swoje marzenia. Z mężem, poznanym na studiach w Krakowie, przeniosła się do Jarocina, gdzie przez wiele lat pracowała jako nauczycielka i wicedyrektorka w Szkole Podstawowej nr 2. Była przede wszystkim polonistką z powołania. Kochała swoją pracę i dzieci, które uczyła. Choć była surowa i wymagająca, uczniowie ją uwielbiali. Do dziś wielu pamięta jej nauki: że „nie uderzył się w stół, tylko o stół” albo że „on to nie rzeczownik, ale zaimek rzeczowny”. Wielu z nich odwiedzało ją przez lata.Wychowała i wykształciła czworo dzieci, z których była niezwykle dumna. Doczekała się również dziesięciorga wnuków i aż trzynaściorga prawnuków. Jak wspominają jej bliscy, zawsze miała dla nich czas. Nie było dla niej nigdy problemem ugotowanie dwóch rodzajów klusek czy wyczarowanie „najlepszej na świecie zupy”. Najmłodsi mogli zawsze liczyć na jej pomoc w zadaniach domowych, w naprawieniu misia, uszyciu sukienki czy wysłuchania żali i zwierzeń.
"Była nie tylko pedagogiem, troskliwą matką i ukochaną babcią, ale także piękną i elegancką kobietą, która lubiła podróże, teatr i koncerty. Spędzała chwile na ukochanej działce, uczestniczyła w zajęciach Jarocińskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Miała wielu przyjaciół, którzy zawsze o niej pamiętali. Pozostawiła po sobie ogromną pustkę, ale także piękne wspomnienia i wartości, które przekazała swoim życiem. Na zawsze pozostanie w sercach tych, których inspirowała, uczyła i wspierała - zarówno w rodzinie, jak i wśród uczniów, przyjaciół i wszystkich, którzy mieli szczęście ją poznać" - napisała we wspomnieniu wnuczka, Olga Kubicka.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.