Poczynania Mateusza Fletera można śledzić na kanale YouTube - ZOBACZ [TUTAJ]. Na filmach dzieli się nie tylko relacjami z poszukiwań terenowych, ale radzi też, jak zabrać się do uprawiania tego hobby, w jaki sprzęt należy się zaopatrzyć, jak również tłumaczy, jakie trzeba spełnić wymogi formalne. Na wedrówkach z wykrywaczem metali spędza czas głównie w weekendy. W tygodniu nie pozwalają na to domowe obowiązki. Czasem zdarza się, że ktoś zaczepia go i pyta o poszukiwanie skarbów.
Sam tematem poszukiwań zainteresował się już 10 lat temu. Bardzo mocno pasjonuje go historia, szczególnie ta lokalna.
- Moją pasją jest zarówno historia, jak i piłka nożna. Gdy urodziło się pierwsze dziecko musiałem przerwać tą pasję ze względu na brak czasu. Później było drugie dziecko i to samo, a teraz mam znów czas na siebie, ponieważ dzieci urosły i mogę więcej czasu poświęcić na swoje zamiłowania. Od zawsze jednak interesowały mnie stare mapy, parki i pałace, jak również miejsca, gdzie były jakieś karczmy w średniowieczu. Na meczach Lecha Poznań poznałem Wojciecha Talagę, którego pasją też jest historia. Czytam jego książki. Znajdowanie takich małych rzeczy typu monety guziki czy nawet łuski pokazują i dają do myślenia co tu się działo akurat na tej ziemi. Samo dotknięcie tego przedmiotu które ma 100 czy 200 lat jest fascynujące ze względu na to że jest to kawałek historii i ktoś ten przedmiot kiedyś trzymał - wyjaśnia mieszkaniec Twardowa.
Od czego zacząć poszukiwania z wykrywaczem? Mateusz Fleter z Twardowa radzi, jak do tego podejść
Jego pierwszym wykrywaczem był garett 250, który kosztuje około 1.000 zł. Zdaniem Mateusza Fletera jest to sprzęt najlepszy na początek, aby nauczyć się słuchać dźwięku i go rozróżniać, ponieważ każdy stop metalu emituje inny dźwięk.
- Jesienią zeszłego roku zakupiłem jeden z najlepszych wykrywaczy polskich na polskim rynku - rotus versa. Koszt takiego wykrywacza wynosi niecałe 4.000 zł. Teraz już potaniały, ponieważ jest bardzo duża konkurencja. Jest to jeden z bardziej zaawansowanych wykrywaczy ponieważ wydaje dźwięk każdego stopu metalu inaczej. Inny dźwięk jest na żelazo, inny na złoto, srebro czy miedź. Oprócz tej funkcji dynamicznej wykrywacza, posiada on również jedną z najnowszych technologii, czyli działa również w statyce. To znaczy, że "widzi" wykształconą strukturę ziemi, która nie posiada metalu a na przykład może tam znajdować się ceramiczny dzban lub zakopany pusty kanister. Mam go już ponad pół roku i nadal się go uczę. Uczę się jego sygnałów i jak reaguje w różnych glebach, bo inaczej działa na mokrym gruncie a inaczej na suchym - wylicza Mateusz Fleter. - Ponieważ posiada on "dyskryminację" można wykluczyć takie znaleziska jak gwoździe żelazne albo sreberka po czekoladach, bo to jest zmora poszukiwaczy, podobnie jak i nakrętki po wódce, kapsle czy zrywki po puszce po piwie.
Mateusz Fleter zna jednego poszukiwacza ze swoich okolic, który też chodzi, ale szuka sporadycznie. Dodaje, że sporo osób nie wnioskuje do konserwatora zabytków i szuka nielegalnie.
- Sporo ryzykują, ponieważ za poszukiwania zabytków bez pozwolenia grozi grzywna bądź pozbawienie wolności do lat dwóch. Jednak muszą zaznaczyć, że na plaży można szukać, ponieważ nie potrzeba w Polsce pozwolenia na poszukiwania przedmiotów współczesnych. Gdy jednak zdarzyło się, że jednak znajdziemy coś ciekawego z przeszłości, to wtedy trzeba to zgłosić do konserwatora zabytków. Każdy poszukiwacz może wytłumaczyć się, że nie szuka zabytków wykrywaczem metalu, ale rzeczy współczesnych. W lesie jednak jest to ciężkie do udowodnienia, co może zakończyć się przeszukaniem domu przez policję. Sporo się już naczytałem o tym, jak to o godz. 4.00 rano policja robi naloty na poszukiwaczy i znajdują monety średniowieczne albo niemieckie pheningi - tłumaczy mężczyzna.
Wśród osób zajmujących się tym hobby są również kobiety, ale dominują jednak mężczyźni, ponieważ - jak podkreśla pan Mateusz - "machanie" wykrywaczem, noszenie łopaty, a do tego jeszcze plecaka ze złomem, który się znajduje, nie jest lekkie.
- Poza tym środowisko leśne jest troszeczkę niesprzyjające, a bo to mrówki albo komary i pająki - śmieje się poszukiwacz.
Poszukiwacz podkreśla, że aby legalnie uprawiać swoje hobby w terenie leśnym w polskim prawie wymagane jest pozwolenie najpierw właściciela gruntu. W jego przypadku było to Nadleśnictwo Jarocin, a następnie trzeba wystosować wniosek o pozwolenie na poszukiwanie zabytków do konserwatora zabytków w Poznaniu. Opłata za jego złożenie wynosi 82 zł. Jeżeli spełni się wszystkie wymagania, urząd ochrony zabytków udziela zgody - najczęściej na rok lub dwa lata - wraz z wytycznymi. Oznacza to, że każdy znaleziony wartościowy przedmiot musi być opisany np. w jakimś zeszycie, a opis musi zawierać dane geograficzne, czyli szerokość i długość geograficzną, datę wykopania oraz to, na jakiej głębokości się znajdował. Przedmiot trzeba zabezpieczyć w woreczek strunowy. Później te przedmioty przekazuje się to konserwatora zabytków.
- Jeśli natomiast napotkam bardzo ciekawszy przedmiot niż ogólne znajdowane przedmioty, czyli na przykład jakiś pistolet, karabin czy kości żołnierza, bo i takie coś się może zdarzyć, wtedy niezwłocznie informuje się o tym konserwatora zabytków. Wszelkie inne przedmioty możemy przekazać na końcu okresu obowiązywania pozwolenia. Moje jest na rok i dotyczy lasów w okolicach Twardowa i Woli Książęcej. Od lutego poszukuję w pobliżu swojej miejscowości i muszę przyznać, że mam już dosyć ciekawe przedmioty - stwierdza Mateusz Fleter.
Na strychu ma również miejsce, w którym zajmuje się wstępnym czyszczeniem znalezisk.
Sensacyjne odkrycie w okolicach Twardowa. Moneta przeleżała w ziemi kilkanaście wieków
Najciekawszym znaleziskiem Mateusza Fletera jest moneta rzymska, którą znalazł w Wielką Sobotę. O tym fakcie natychmiast zawiadomił konserwatora telefonicznie.
- Najprawdopodobniej jest to moneta z IV wieku. Sama pani archeolog powiedziała, że jest to bardzo ciekawe znalezisko ponieważ rzuca nowe światło na te tereny. Wiemy, że w czwartym, piątym czy szóstym wieku tutaj coś musiało być związanego ze starożytnym Rzymem a być może była to moneta jakiegoś kupca, który szedł w kierunku morza po bursztyn, bo jak wiemy był tutaj szlak bursztynowy. Ciekawe jest to, że niedawno Stowarzyszenie "Denar" z Kalisza także znalazło monetę rzymską, ale srebrną - wspomina pasjonat.
Archeolog Adrianna Romańska z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków z Poznania przyjechała odebrać ten przedmiot w poniedziałek 12 maja. Wraz towarzyszącymi jej osobami odwiedziła w towarzystwie Mateusza Fletera miejsce, w którym znaleziono "rzymka". Jeśli wokół miejsca odkrycia znalazły się jakieś inne przedmioty np. fragmenty ceramiki, inne monety czy ozdoby, mogłoby to sugerować istnienie większego stanowiska - np. dawnego szlaku handlowego, osady lub miejsca kultu. Życzyła panu Mateuszowi powodzenia w dalszych poszukiwaniach.
- Panie, bo było ich trzy, zrobiły przegląd miejsca pod kątem, czy nie leży czasem jakaś ceramika, ale niestety nic takiego nie znaleziono i zakwalifikowano tę monetę jako losowe znalezisko. Została założona karta dla niej oraz utworzono stanowisko archeologiczne. Oznacza to jednak, że w tym miejscu nie można już kopać. Ta działka została wyłączona. Gdyby w przyszłości doszło w tym miejscu do jakichś badań, to będzie wiadomo, że tu takie coś zostało tutaj znalezione przeze mnie - opowiada mieszkaniec Twardowa.
Moneta wykonana jest z brązu i ma średnicę około 17 mm. Widoczny na niej zarys postaci oraz ogólna stylistyka sugerują, że może pochodzić z późnego okresu Cesarstwa Rzymskiego (IV–V wiek n.e.). Przedstawiano na nich zazwyczaj cesarzy lub postacie symboliczne - bogów czy personifikacje cnót. Jedna ze stron jest o wiele lepiej zachowana. Na drugiej wizerunek został niemal całkowicie zatarty. Na podstawie wizerunku żołnierza z globusem i włócznią można ją datować na czasy cesarza Konstancjusza II. Między jej wybiciem a znalezieniem minęło około 1.600 lat.
Niezwykłe odkrycie z okolic Twardowa jest cenne przede wszystkim pod kątem historycznym i archeologicznym. Nawet jeśli nie ma dużej wartości materialnej, bo brązowe monety są częstsze niż złote czy srebrne, to jest to ważne świadectwo kontaktów handlowych lub osadnictwa na terenie dzisiejszej Polski. Na wyniki szczegółowych analiz przyjdzie nam jeszcze poczekać.
To już kolejne znalezisko na naszym terenie. Kilka miesięcy temu na terenie gminy Jarocin znaleziono figurkę rzymskiego boga.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.