Jarociński ratownik medyczny, dla którego rodzina i koledzy z pracy apelowali o oddawanie osocza powraca do zdrowia.
Jarociński szpital poinformował w mediach społecznościowych, że ratownik medyczny, na co dzień pracujący w pogotowiu ratunkowym, przebywa aktualnie na oddziale zakaźnym szpitala przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu.
COVID -19 nie oszczędza pracowników ochrony zdrowia. Wirusa z Chin potwierdzono u ratowników Zespołów Ratownictwa Medycznego w Jarocinie.
Jeden z nich chorobę przechodził bardzo ciężko. W ubiegłym tygodniu rodzina i koledzy z pracy apelowali w mediach społecznościowych o oddanie osocza. Ostatecznie udało się je znaleźć i podać panu Mikołajowi.
Pragnę podziękować Państwu za zaangażowanie, wszystkim tym którzy przyczynili się do poprawy stanu zdrowia Mikołaja, za szybki odzew i nieocenioną POMOC - napisali jarocińscy ratownicy.
Jednocześnie apelują do wszystkich, aby po przebytej chorobie oddawali osocze.
Na fanpage'u Zespołów Ratownictwa Medycznego zamieszczono relację pana Mikołaja. Mężczyzna opisuje ze szczegółami, jak przebiegała u niego choroba.
- We wtorek 4 listopada po powrocie z ciężkiego dyżuru postanowiłem położyć się i odpocząć. Obudził mnie silny ból głowy i pleców. Od tego momentu zaczęła się moja izolacja. Z godziny na godzinę upewniałem się, że to nie jest zwykle przeziębienie. W sobotę - 7.11 został pobrany wymaz, którego wynik nie był zaskoczeniem – pozytywny - czytamy w relacji jarocińskiego ratownika.
Ratownik medyczny chory na koronawirusa: Miałem wrażenie, że się duszę
Niedziela, poniedziałek, wtorek- złe samopoczucie, stan podgorączkowy, bóle stawów i obfite pocenie. W środę 11 listopada do powyższych objawów dołączył kaszel, który powodował problemy z oddychaniem. Miałem wrażenie, że się duszę. W tym dniu przetransportowano mnie na jarociński SOR, gdzie wykonano mi tomograf komputerowy płuc. Wynik nie był optymistyczny. Niestety wydolność moich płuc była już tak słaba, że mój oddech musiał wspomagać tlen. Zlecono również szereg innych leków.
Dwa dni później trafiam z izolacji domowej na oddział COVID w Jarocinie i wszystko się wali... Zaczynam tracić siłę, każdy ruch to walka o oddech. Nawet podniesienie ręki kończy się silnym napadem kaszlu, który potrafi być duszący i trwać po kilka minut. Cały czas wspomaga mnie tlen, bo bez niego ani rusz. Niby ten kaszel najbardziej jest męczący, ale gdy pojawia się noc i człowiek musi odpocząć, by nabrać sił, to dopiero wtedy się zaczyna... Daje się we znaki saturacja, która spada, ponieważ przypomniała o sobie temperatura o której już zapomniałem... A przynajmniej chciałem zapomnieć...
Próbowałem przybrać w miarę możliwości wygodną i bezpieczna pozycje cały czas walcząc o oddech, ale takiej pozycji nie ma. Kończy się na pozycji pół siedzącej, gdzie ma się nadzieję na jakąkolwiek poprawę i spadek temperatury. Minuty zamieniają się w godziny, człowiek myśli, że minęło kilka godzin, a to zaledwie chwila. I cała karuzela rusza od nowa...
Dzięki zaangażowaniu i staraniom wielu osób w sobotę w godzinach rannych otrzymałem pierwsze dwie jednostki osocza. Nabrałem pierwszych sił, dzięki którym mogłem spokojnie usiąść na szpitalnym łóżku. Nadal miałem problemy z oddychaniem, ale czułem że nabieram mocy.
Następne 2 jednostki osocza trafiły do mnie w niedzielę 15 listopada w godzinach wieczornych. Po podanych przeciwciałach nabieram siły, choć nadal mam problemy z oddychaniem.
Ostatecznie ratownik trafił do szpitala zakaźnego przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu.
- Mój stan dzięki szybkiej reakcji i podaniu osocza z dnia na dzień poprawia się, chociaż płuca nadal są niewydolne. Nie wiem, jak długo tu zostanę, ale wierzę w to, że z dnia na dzień będzie lepiej. I choć wiem że przede mną jeszcze długa droga leczenia, jednak mam przekonanie, że najgorsze już za mną. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wspierają mnie i moją rodzinę. Dziękuję kolegom i koleżankom ratownikom, lekarzom, pielęgniarkom, całemu personelowi szpitala i wszystkim znajomym i nieznajomym, którzy ruszyli maszynę szukania osocza. Bardzo się cieszę, że mam wokół siebie tylu dobrych i życzliwych ludzi. Będąc po drugiej stronie barykady, widząc jak podstępna jest ta choroba, namawiam wszystkich ozdrowienców, którzy mogą, by oddawali osocze. To nie boli, nic nie kosztuje, a ratuje życie - apeluje pan Mikołaj.
Panu Mikołajowi, pozostałym zakażonym ratownikom i tym wszystkim, u których potwierdzono wirusa życzymy powrotu do zdrowia.
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.