Występowali na scenie, nagrywali płyty, organizowali imprezy i je obsługiwali. Interes świetnie się kręcił. Nic nie zapowiadało tego, co miało się stać. Aż przyszła pandemia i wszystko się skończyło. Jak ludzie z branży rozrywkowej radzą sobie ze skutkami zamknięcia?
Branża rozrywkowa zdziesiątkowana przez pandemię. Nie wszyscy sobie poradzili. „Jeśli człowiek ma dwie zdrowe ręce, to przeżyje”
- To było jak grom z jasnego nieba. Wszystkiego mogliśmy się spodziewać i przede wszystkim zabezpieczyć w miarę możliwości, ale nie przed tym - przyznaje Paweł Zawieja z zespołu Two Boys.
On jednak długo się nie zastanawiał.
- Wiedziałem, że pandemia będzie długo trwała i imprezy będą zablokowane, więc od razu zacząłem działać - stwierdza.
Dość szybko się przebranżowił. Zajmuje się budowlanką oraz projektuje i wykonuje aranżacje ogrodów.
- Mam sprzęt, samochody, a pracy jest bardzo dużo - zaznacza.
Przyznaje jednak, że nie porzucił muzyki i nagrywa nowe piosenki.
- Myślę, że w przyszłym roku to wszystko powinno wrócić do normalności. Jak wróci, to dobrze, jak nie, to trzeba żyć dalej. Ja uważam, że jeśli człowiek ma dwie zdrowe ręce, to poradzi sobie w każdej sytuacji - podkreśla.
Jego znajomi z branży prawie wszyscy znaleźli sobie jakieś zatrudnienie.
- Nawet ci, którzy zapierali się rękami i nogami, że nie pójdą do pracy. Niektórzy czołowi muzycy też. Znam osobę, która dużo grała, a dzisiaj normalnie pracuje.
Branża rozrywkowa zdziesiątkowana przez pandemię. Nie wszyscy sobie poradzili. „Ostatni koncert zagraliśmy w Dzień Kobiet - 8 marca 2020 roku”
Innym przebranżowionym wokalistą jest Jakub Tomaszewski z Grupy Fest.
- Ostatni koncert zagraliśmy w Dzień Kobiet - 8 marca 2020 roku i to było wszystko - mówi.
Przyznaje, że przetrwali głównie dlatego, że bardzo szybko zaczął robić coś zupełnie innego niż występy na scenie.
- Otworzyliśmy oddział instalacji fotowoltaicznej. Pomoc finansowa dla naszej branży była znikoma. Każdy ma jakieś kredyty, leasingi. My też dość mocno w to poszliśmy. Mamy auto w leasingu. W styczniu kupiliśmy estradę mobilną częściowo też zleasingowaną, a w marcu zostaliśmy zamknięci. Pracy nie było, a koszty pozostały. Trzeba było więc szybko działać. Dzięki pomocy mojego serdecznego kolegi otworzyliśmy biuro i zajęliśmy się fotowoltaiką - wyjaśnia wokalista grupy Fest.
Branża rozrywkowa zdziesiątkowana przez pandemię. Nie wszyscy sobie poradzili. „Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej”
Przyznaje jednak, że jego znajomi z branży bardzo różnie poradzili sobie ze skutkami pandemii.
- Jedni stwierdzili, że po tym wszystkim branża już się nie podniesie i zaraz zaczęli szukać innego zajęcia. Mam kolegę, który zrezygnował z występów i pracuje w jakimś zakładzie mięsnym - mówi Tomaszewski.
Zna też osoby, na które zamknięcie bardzo źle wpłynęło.
- Nie potrafią się w tym wszystkim odnaleźć, przebranżowić. Korzystają z pomocy różnych psychologów, psychiatrów. Wspieramy się, dzwonimy do siebie, ale to ich przerosło, nie potrafią się pogodzić z tym zamknięciem - przyznaje Jakub Tomaszewski.
I stanowczo zaprzecza, jakoby miał porzucić scenę i występy.
- My wracamy, gramy teraz kolejne koncerty. Wszyscy po tym odblokowaniu gonią z terminami. Mamy całkiem fajny kalendarz aż do września. A później widać, że organizatorzy imprez boją się podejmować decyzje, bo nie wiadomo, co będzie jesienią - stwierdza.
Branża rozrywkowa zdziesiątkowana przez pandemię. Nie wszyscy sobie poradzili. „Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej”
Jedną z osób, którym trudno było przejść do porządku dziennego nad zamknięciem i odwołaniem imprez był między innymi Mateusz Zwierzchlewski, znany jako DJ Mocny. W mediach społecznościowych można przeczytać jego bardzo szczery wpis:
„Osiem miesięcy byłem pozbawiony możliwości pracy, którą kocham. Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Coraz bardziej traciłem ochotę na cokolwiek. 3 czerwca zagrałem pierwsze wesele w tym sezonie i odżyłem na nowo! To trochę tak, jakby ktoś na pewien czas odłączył, a później znów podłączył turbinę w samochodzie” - podkreślił.
Branża rozrywkowa zdziesiątkowana przez pandemię. Nie wszyscy sobie poradzili. „Sytuacja zemściła się na tych, którzy działali na lewo"
Z branżą rozrywkową związanych jest szereg osób, nie tylko tych, które występują na scenie. To między innymi ekipy od nagłośnienia czy oświetlenia. Tych ludzi też dosięgnęły skutki pandemii. Jedną z takich osób jest Roman Wyduba. Jego sytuacja jest jednak nieco inna.
- Moja technika estradowa jest częścią firmy Vega z branży gastronomicznej. A ta branża dwa razy otrzymała niemałe, rządowe dofinansowania z racji pandemii. To pozwoliło nam przetrwać nawet w niezłej kondycji - wyjaśnia.
Zwraca jednak uwagę na dość istotną kwestę.
- My jesteśmy przykładnym przedsiębiorstwem. Nie ma żadnych „lewych” działań. I dlatego mogliśmy wykazać prawdziwe straty, jakie ponieśliśmy i dostać na tej podstawie pomoc. Ta sytuacja, niestety, zemściła się na tych wszystkich, a jest ich większość, którzy działali bez faktur, żeby nie płacić podatków. Przyszła pandemia, trzeba było wykazać dochody, a tu okazało się, że są minimalne i pomoc w tej sytuacji też była minimalna albo wcale jej nie było - stwierdza Roman Wyduba.
Branża rozrywkowa zdziesiątkowana przez pandemię. Nie wszyscy sobie poradzili. „Mało brakowało, a całe swoje utrzymanie oparłbym na robieniu zdjęć”
Tymi, którzy nierozłącznie związani są z branżą rozrywkową i którzy nieźle „dostali po kieszeni” na skutek pandemii są także fotografowie. Krzysztof Szukalski, który prowadzi BelAmour, mówi, że gdyby nie praca na etat, którą podjął krótko przed pandemią, nie miałby z czego żyć.
- Mało brakowało, a całe swoje utrzymanie oparłbym na robieniu zdjęć i wideofilmowaniu. Coś mnie jednak tknęło i pomyślałem, że, jeśli nie spodoba mi się w pracy, to zawsze mogę zająć się tylko obsługą imprez. Teraz wiem, że dobrze się stało, bo gdyby nie ta praca, byłoby ciężko - przyznaje.
Jego zdaniem w najgorzej sytuacji na skutek pandemii są osoby, które miały większe zakłady fotograficzne - zatrudnionych ludzi i dobry sprzęt, często wzięty w leasing.
- Ci, którzy prowadzili jednoosobowe działalności jakoś sobie poradzili - gdzieś się zahaczyli, jako kurierzy, w sklepie. Ale w przypadku ludzi, którzy sporo zainwestowali w ostatnim czasie i rozkręcili biznes, nie wyglądało to ciekawie - ocenia Krzysztof Szukalski.
Przyznaje, że przeglądając fora internetowe można było znaleźć ogłoszenia o sprzedaży sprzętu, często za znacznie zaniżoną cenę. Jego zdaniem o przyszłości wielu fotografów przesądziło szczęście.
- Zależy, na kiedy mieli podpisane umowy - jeśli akurat na letnie miesiące, kiedy poluzowano restrykcje, to ok. Ale, jeśli na wiosnę albo jesień, to katastrofa - przyznaje.
Jego koledzy w tej sytuacji chwytali się przeróżnych rozwiązań.
- Ponieważ były ograniczenia liczby osób, które mogą brać udział na przykład w weselu, to niektórzy oferowali prowadzenie transmisji na żywo z wesela dla tych, którzy nie załapali się na osobiste uczestnictwo w uroczystości - wyjaśnia fotograf.
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.