Podczas Walnego Zebrania członkowie Stowarzyszenia Jarota Jarocin podjęli decyzję o wycofaniu zespołu seniorskiego z rozgrywek III ligi, a także o złożeniu wniosku do sądu o upadłość. Najpoważniejszym aspektem tej decyzji były braki w kasie klubu – jak twierdzi Jarota – przede wszystkim ze względu na niższą dotację z gminy. Głos w tej sprawie zabrał wiceburmistrz Jarocina Robert Kaźmierczak.
Wiceburmistrz odniósł się przede wszystkim do kwestii finansowania klubu. – Nieprawdą jest, że Gmina Jarocin nie chciała dotować większą kwotą Jaroty Jarocin w drugim półroczu 2018 roku. Jednak składając w sierpniu 2018 r. ofertę do konkursu na realizację zadania związanego z rozgrywkami drużyny seniorów klub zadeklarował, że w ramach wnioskowanych 100 tys. zł zorganizuje w rundzie jesiennej osiem spotkań w roli gospodarza. Oznaczało to, że ci, którzy mieli być odbiorcami tego zadania – mieszkańcy gminy Jarocin – będą mieli okazję obejrzeć osiem meczów w ramach rozgrywek III ligi.
Jarota pod koniec września zaproponowała, że rozliczy otrzymaną w wysokości 96 tys. zł i wydaną już dotację i poprosi o kolejne 100 tys. Po analizie wcześniejszej oferty okazało się, że nie ma takiej możliwości prawnej, bo gmina nie mogła udzielić drugi raz dotacji na to samo zadanie, czyli organizację tych samych ośmiu meczów w Jarocinie – tłumaczy Robert Kaźmierczak.
Ze względu na niższą dotację – w I półroczu 2018 roku klub otrzymał 300 tys. złotych od gminy i spółek – Jarota miała problemy finansowe. – W mediach pojawiały się ostatnio informacje, że doszło do porozumienia klubu z gminą Jarocin, która miałaby pokryć długi klubu. Ani spółki komunalne, ani gmina nie mają nawet możliwości prawnych, aby pokrywać długi jakiegokolwiek stowarzyszenia. Gmina nie może płacić np. zaległości podatkowych za klub, bo to byłby kryminał. Do dziś „ciągnie” się za burmistrzem Adamem Pawlickim i za mną sprawa naliczenia i umorzenia odsetek za źle rozliczoną przez Jarotę dotację z 2014 r. Burmistrz już został ukarany karą nagany przez rzecznika dyscypliny finansów publicznych. Ten przykład pokazuje, że jako przedstawiciele gminy Jarocin, chcąc pomóc mającej wtedy problemy finansowe Jarocie, nie działaliśmy – zdaniem rzecznika - zgodnie z prawem. Nie było to przestępstwem, ale naruszeniem dyscypliny finansów publicznych już tak. Tym bardziej teraz musimy działać w granicach prawa – mówi wiceburmistrz.
W Jarocinie pokazywali się inwestorzy, którzy byli zainteresowani przejęciem klubu. Pierwsi pojawili się na początku listopada. Zdaniem Roberta Kaźmierczaka, o wycofaniu inwestorów zaważyły zobowiązania, nie tylko wobec piłkarzy. – Przez ostatnie kilka tygodni kilkukrotnie, na prośbę członków zarządu Jaroty, spotykałem się z panami Kaszyńskimi. Panowie zrobili audyt w klubie i podali, że zobowiązania wynosiły wtedy ok. 80 tys., ale na koniec roku będzie to już kwota ok. 180 tys. złotych. Tyle będzie potrzeba, aby zapłacić za wrzesień, październik, listopad i grudzień. Szukali sponsorów, którzy wyłożyliby takie pieniądze, ale w międzyczasie dowiedzieli się, że ZUS zajął konta Jaroty, co miało spowodować decyzję o wycofaniu się z dalszego zaangażowania w klub - mówi zastępca burmistrza.
Jednak w ostatnich dniach pojawiła się nowa grupa osób zainteresowanych klubem z Jarocina. – We wtorek spotkałem się z panami, których również członkowie zarządu Jaroty przedstawili jako potencjalnych inwestorów. Zaznaczyłem, że JKS Jarota jest samodzielnym podmiotem, którego gmina nie jest ani założycielem, ani właścicielem i decyzje będą musieli podejmować członkowie klubu, a nie przedstawiciele gminy. Mimo wszystko przez blisko dwie godziny rozmawialiśmy o możliwościach współpracy gminy z Jarotą, gdyby ci panowie zdecydowali się przejąć klub. Po spotkaniu byli zadowoleni z przedstawianych możliwości finansowania klubu przez gminę Jarocin, tj. 100-150 tys. złotych na rundę plus dotacja na akademię piłkarską oraz pokrywanie przez samorząd kosztów utrzymania boisk. Trochę byłem zaskoczony, że tak łatwo przyszła im deklaracja przejęcia zobowiązań na kwotę blisko 200 tys. złotych - przyznaje wiceburmistrz.
Sytuacja zmieniła się o 180 stopni w środę, dzień przed Walnym. – Następnie pojechali do biura klubu, gdzie zapoznali się z dokumentacją. Po spotkaniu w klubie, dwóch członków zarządu Jaroty poinformowało mnie, że nowy inwestor jest zdecydowany na wejście do JKS-u, przejmując wszystkie zaległe zobowiązania. Jednak w środę otrzymałem telefon od tych inwestorów, że od miasta potrzebowaliby blisko 500 tys. złotych i wówczas przejmą klub – dodaje.
Według Roberta Kaźmierczak zarząd Jaroty od kilku miesięcy wiedział o twardym stanowisku burmistrza Adama Pawlickiego, który nie zamierzał partycypować w kosztach związanych z kontraktami piłkarzami. – Od przełomu sierpnia i września prezesowi klubu znane było stanowisko burmistrza, że gmina Jarocin nie chce finansować wynagrodzeń piłkarzy grających na czwartym poziomie rozgrywkowym, jakim jest III liga. Gmina może udzielać dotacji na koszty trenerów, sztab szkoleniowy, pracowników klubu organizujących mecze, sędziów, zabezpieczenie meczów, ale nie będzie finansować pensji wypłacanych piłkarzom. Klub oczywiście mógłby wynagradzać zawodników, ale z innych środków, pochodzących od prywatnych sponsorów, ze sprzedaży biletów - tłumaczy urzędnik.
Wczoraj podczas Walnego Zebrania Stowarzyszenia Eugeniusz Gościniak powiedział, że miasto nie zrobiło żadnego kroku w kierunku porozumienia od poniedziałkowego spotkania z wiceburmistrzem Bartoszem Walczakiem. – W ostatnich tygodniach było niewiele dni, kiedy nie rozmawiałem z zarządem klubu, członkami klubu, kibicami na temat sytuacji w Jarocie, szukając sposobów na ratowanie organizacji, w którą gmina włożyła przez te 20 lat pewnie przynajmniej kilka milionów złotych. W pewnym momencie widziałem, że nastąpił rozdźwięk między prezesem a pozostałymi członkami zarządu – zauważa Robert Kaźmierczak. – Naprawdę poświęciłem trochę czasu, aby zająć się sprawą Jaroty, dlatego nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniami prezesa Gościniaka, które cytował portal jarocinska.pl. W ostatnich dniach miałem już wyłącznie kontakt z Jackiem Nagorzyckim i Sławomirem Szybiakiem, którzy niesamowicie zaangażowali się w ratowanie klubu – dodaje.
Pierwszy zespół wycofany został z rozgrywek III ligi, ale wciąż nie jest rozwiązana kwestia klubu. Jeżeli ogłoszona zostanie upadłość, zniknie także Akademia Jaroty. – Dla Gminy Jarocin i burmistrza najważniejsze są akademie piłkarskie. Szkolenie zawodników w Jarocinie ma dawać perspektywę gry na poziomie seniorskim. III liga była poważnym celem i wyzwaniem, a nie rozgrywki na poziomie klasy B… Ale pewnie od tego trzeba będzie znów zaczynać – mówi Robert Kaźmierczak. Zaznaczył także, że JKS nie jest jedynym klubem w okolicy. – Mamy kilka drużyn na terenie gminy i nie można wszystkiego sprowadzać do Jaroty Jarocin, chociaż bardzo mi szkoda, że klub z takimi osiągnięciami wypada z gry.
Wiceburmistrz odniósł się także do oczekiwań klubu w sprawie finansowania. – Nigdy nie było deklaracji żadnej ze spółek, że w danej kwocie dołoży się do budżetu klubu. Nie może być też tak, że gmina Jarocin miałaby finansować seniorów Jaroty w 2/3, a spółki komunalne w 1/3, a takie były ostatnio oczekiwania części działaczy.
Władze miasta próbowały wypracować wspólną wizję klubu w najbliższych latach, czego nie udało się zrealizować. Definitywnie kwestię ewentualnego porozumienia rozwiązało ostatnie Walne. – Teraz najważniejsze jest uratowanie klubu, ale po czwartkowych decyzjach stowarzyszenia przestałem wierzyć w to, że jest ku temu jakaś możliwość prawna – zauważa wiceburmistrz, Robert Kaźmierczak.