reklama

Z życia wzięte: Ale kino, czyli w ogrodzie u proboszcza...

Opublikowano:
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Opinie i felietonyŁadny czas temu pisałam o kinie, do którego jeżdżę regularnie, gdyż program ma ambitny a i psa można zabrać z sobą na salę. To, co na początku było nadzwyczajne, z czasem stało się samo przez się zrozumiałe.
reklama

 To, co na początku było nadzwyczajne, z czasem stało się samo przez się zrozumiałe. Pierwsze seanse były pełne podziwu dla psiej cierpliwości ale teraz nadchodzi powoli czas, gdy mój czworonóg mógłby zostać posiadaczem legitymacji stałego klienta. Dodam tylko, że owe przychylne psom kino znajduje się za naszą zachodnią granicą.

Ileż to lat zastanawiałam się nad tym, kiedy tak dobre czasy nadejdą dla psiarzy i ich pupili w naszym kraju. Zastanawiałam się, zastanawiałam aż tu nagle nadeszła wyczekiwana chwila. A było tak:            

Na początku czerwca przeczytałam w tejże tutaj gazecie, że w naszym kinie Echo wyświetlane jest „Jedno życie” z Anthonym Hopkins w roli głównej. Zważywszy, że polska premiera odbyła się 31 maja, można powiedzieć, że film był ciepły, jak świeże bułeczki. Oj miło byłoby go zobaczyć w niedzielny wieczór - pomyślałam a czworonożny kinoman spojrzał na mnie, jakby chciał zaszczekać:  A ja to co? Jak to co?

reklama

Spróbujemy pójść razem, bo przecież czasy, gdy nie można było wejść z psem do restauracji, czy sklepu z tekstyliami w dużej mierze już minęły… również w naszym mieście. Podreptałyśmy więc na ul. Gołębią i stanęłyśmy przed kasą. Za szybą siedział pan, który z pozycji swojego siedzenia nie mógł widzieć, że nie przyszłam sama. - Co by pan powiedział, gdybym spytała, czy mogę wejść na film z psem? - spytałam a pan zza szyby otworzył jeszcze bardzie i tak duże oczy. O, o, o… to nie wygląda dobrze, pomyślałam i usłyszałam: -Powiedziałbym, że mamy tu kota-kinomana i kochamy zwierzęta, więc… Reszta była już jak z filmowej bajki.

Wybraliśmy razem miejsce, aby być na uboczu i nikogo nie drażnić ale okazało się to niepotrzebnym zabiegiem, gdyż Fidy wręcz załapała się na pieszczoty kinomanów, z którymi byliśmy razem na seansie. Gdy opowiadałam tę historię mojej koleżance (którą pieszczotliwie nazywam „Oczytaną” gdyż nie znam osoby, która tyle by czytała), ta nie zdziwiła się nic a nic. -To pasuje do naszego kina. Wiesz jakie fajne i super aktualne filmy można tam obejrzeć?… A słyszałaś o tanim poniedziałku, seansach 3D, środzie seniora, kinie sensorycznym, kinie bez barier?… Kochana! To jest prawdziwe kino a nie byle co! - rekomendacja mojej „Oczytanej” była bezkonkurencyjna.  A wracając do kota-kinomana: okazało się, że on i Fidy poznali się kilka godzin wcześniej w ogrodzie... u proboszcza. Fidy czekała tam pod drzewem aż wyjdę z kościoła a kinoman przyszedł aby rozprostować swoje cztery łapy.

reklama

Nie zdziwiłabym się, gdyby zdążył już wcześniej obejrzeć niedzielną bajkę w 3D. Podobno polubili się i przypadli sobie do gustu, no ale trudno się dziwić - oboje są przecież kinomaniakami.  

reklama
SONDA

Czy uprawiasz amatorsko jakiś sport?

Zagłosowało 28 osób
Zagłosuj
Głosy można oddawać od 20.06.2024 od godz 10:04
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama