Sołtyska Osieka Natalia Szymczak podkreśla, że mieszkańcom wystarczy tylko podać pomysł. Są bardzo chętni i otwarci na wszelkie inicjatywy. Zawsze gotowi do pomocy i nigdy jej nie odmawiają. Dwa tygodnie temu przed świętami wielkanocnymi zaproponowała, aby w ich miejscowości powrócić do tradycji Niedźwiedzi. W ciągu jednej doby miała zwiezioną słomę, choć nie było łatwo znaleźć kogoś, kto miałby ją w snopkach. Udało się też zorganizować kogoś, który wiedział, w jaki sposób pleść warkocze do przebrania dla najważniejszej postaci w pochodzie.
W Osieku trzy godziny robili powrósła ze słomy, półtorej ubierali Niedźwiedzia
Wyplataniem warkoczy zajęły się cztery panie z rady sołeckiej z pomocą trzech strażaków. Praca trwała trzy godziny. Jak przyznaje sołtyska najtrudniejsze było ubieranie niedźwiedzia. Panie znalazły jednak materiały w internecie. I tak w półtorej godziny powstał niedźwiedź.
- Poszło nam naprawdę szybko. Nie da się ukryć, że był piękny. Jak na pierwszy raz to wyszedł nam obłędnie. Byłyśmy nim zachwycone. W przyszłym roku pójdą już dwa, bo - jak stwierdziliśmy - jeden to za mało. Niedźwiedź wzbudzał największe zaiteresowanie. Samochody się zatrzymywały. Ludzie wołali go i wrzucali im grosz do skarbonki. Ludzie po pandemii są bardzo spragnieni takich spotkań. Jestem pełna podziwu dla pań z rady sołeckiej, Koła Gospodyń Wiejskich i naszych strażaków. Jeden z naszych druhów zgodził się być Niedźwiedziem. To nie było proste. Byliśmy gotowi o 12.50, a zakończyliśmy o godzinie 19.00. To nie było proste wytrzymać w tej słomie tyle czasu. Dobrze, że pogoda była łaskawa. Nie było zbyt gorąco, trochę wietrznie, więc było mu trochę lżej. Zgodził się być w przyszłym roku - wyjaśnia Natalia Szymczak, sołtyska Osieka.
Mieszkańcy Osieka chcą się spotykać i integrować
Zebrane datki będą przeznaczone na dalsze kultywowanie tradycji i na integracyjne ognisko lub festyn dla mieszkańców. Osiek jest jednym z najmniejszych sołectw. Liczy niecałe 350 osób.
- Wszystkie pieniądze z funduszu sołeckiego przeznaczamy m.in. na modernizację placu zabaw, bo nie było to robione przez wiele lat. Staramy się również pomóc strażakom. Jesteśmy otwarci również na ich potrzeby. Jestem trzeci rok sołysem i widzę, że jest coraz więcej chętnych do pomocy. Ludzie chcą się spotykać, integrować. Wspólne sprzątanie terenu wokół świetlicy wiejskiej jest pretekstem np. do zrobienia na zakończenie wspólnego ogniska. Co roku organizujemy też św. Mikołaja z prezentami dla dzieci. Jak nie mamy środków, to chodzę i szukam sponsorów. Najfajniejsze jest to, że można uradować inne osoby - podkreśla sołtyska Osieka.
Kolorowy pochód odwiedził wszystkich mieszkańców bez wyjątku. Żadne z domostw nie zostało ominięte. Również te, w których mieszkają Ukraińcy. Jak podkreśla sołtyska przyjmowani byli z dużym zaciekawieniem. Starali się wytłumaczyć znaczenie tego zwyczaju. Zadbano też o to, aby każdy mógł zostać "puknięty" niedźwiedzią czapą na szczęście. W Osieku ostatnie Niedźwiedzie odbywały się w okresie powojennym. Później miejscowość odwiedzali gościnnie przebierańcy z Zalesia.
- Mimo że chłopacy lali wodą i murzyli ludzie i tak zapraszali nas do swoich domów. Pogoda też sprawiła, że ludzie mieli tym bardziej chęć, żeby postać na dworze, porozmawiać z nami, pośmiać się, pożartować. Mam nadzieję, że wszyscy będą dobrze wspominać też nasz wielkanocny korowód. I że w przyszłym roku będą też na nas czekali z otwartymi domami. Niektóre dzieci trochę się bały, ale większość obserwowała nas z zaciekawieniem. Tym bardziej, że był też zając, który rozdawał słodycze - wyjaśnia Natalia Szymczak.
Sołtyska dodaje, że pochodzi z Mieszkowa, gdzie nie było takich tradycji, ale z tatą jeździli do Cielczy, żeby zobaczyć okazały orszak. Na zakończenie poniedziałkowej akcji przejechali również przez Mieszków.
- Niedźwiedź przed 19.00 nie był już w stanie chodzić na pieszo. Dlatego zabraliśmy go na specjalnie przygotowany wóz. Strażacy włączali syrenę na samochodzie, żebyśmy nie przejechali niezauważeni. Ludzie nam machali. Może w przyszłym roku rozpoczniemy chodzenie wcześniej i uda nam się zahaczyć również o Mieszków. Przejechaliśmy i się pokazaliśmy się. Chcemy zrobić wszystko, żeby dawne tradycje, zwyczaje i obrzędy nie zaginęły - mówi z przekonaniem Natalia Szymczak.
Wielkanocna tradycja wróciła również do Magnuszewic
Zwyczaj chodzenia Niedźwiedzi nazywany jest również Siwkami. W tym roku pojawiły się one po 15 latach przerwy w Magnuszewicach. Grupa zorganizowana przez miejscową Ochotniczą Straż Pożarną przejechała również przez Wilczę. Przygotowania trwały dwa tygodnie.
- Przed laty sami uczestniczyliśmy w tej tradycji jako mali chłopcy. Później zanikła. Jakiś czas temu pojawił się pomysł, żeby do tego wrócić. I w tym roku udało się nam go zrealizować. Ludzie byli zaskoczeni i zadowoleni z tego, że ten zwyczaj wrócił po latach przerwy. Mieszkańcy mile nas przyjmowali. Czekali na nas, bo informację podaliśmy na fb. Mieliśmy prawdziwego muzyka, który nam przygrywał. Dzięki temu było nas nie tylko widać, ale i słychać. Pogoda dopisała. Spotkaliśmy też osoby, które przyjechały na święta do rodziny. Na co dzień mieszkają w Irlandii. Byli zaskoczeni. I koniecznie chcieli zrobić zdjęcia, żeby pokazać za granicą to, jak wygląda w Polsce świętowanie Lanego Poniedziałku - wyjaśnia Kazimierz Kierzkowski, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Magnuszewicach.
Na spotkaniu organizacyjnym rozdzielili role. Część strojów musieli wypożyczyć, w tym również przebranie dla Niedźwiedzia.
- Myślę, że to powtórzymy w przyszłym roku. Wszyscy biorący w tym udział są co do tego zgodni, że to trzeba kontynuować. O ile nie stanie się coś niespodziewanego, tak jak ta pandemia. Chcemy, żeby tradycja przetrwała. Wiele osób, szczególnie młodych, podobnie jak i dzieci nie miało pojęcia, czym są Siwki. Zobaczyli coś takiego po raz pierwszy w życiu - dodaje prezes Kierzkowski.
W wielu miejscowościach Niedźwiedzie powróciły po pandemii
W niektórych miejscowościach przebierańcy wrócili po dwóch latach przerwy spowodowanej pandemią. Tak było w Górze, Cielczy, Łuszczanowie, Noskowie. Niespodziankę mieli w Lany Poniedziałek również mieszkańcy Żernik i Kretkowa. Tutaj również z inicjatywą wyszli strażacy.
- Niedźwiedzie były organizowane od 2011 do 2019 roku. Czy były wcześniej? Trudno mi powiedzieć. Jestem zbyt młody. Później były dwa lata przerwy. Wszystko wyszło bardzo fajnie. Ludzie przyjmowali nas z uśmiechem - mówi druh Kamil Jakubek, naczelnik OSP Żerniki.
Zdjęcia z pochodu wielkanocnych przebierańców w pozostałych miejscowości Ziemi Jarocińskiej [ZOBACZ TUTAJ]
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.