„Wspaniały człowiek”, „Nadal to do mnie nie dociera”, „Mieliśmy jeszcze tyle do pogadania” - piszą w komentarzach pod informacją o tragedii ci, którzy znali 53-latka.
Poniżej wspomnienie i wiersz Przemysława Szeszuły, przyjaciela tragicznie zmarłego ratownika.
Józef Janicki (1963-2016)
W Nowym Mieście i okolicach znali Go wszyscy. No może prawie wszyscy. Ale nie tylko w Nowym Mieście. Od wielu lat by ratownikiem medycznym w średzkim pogotowiu. Ratował życie. To był jego zawód, ale przede wszystkim pasja. Pasji zresztą miał wiele. Stworzył zespół Carat i od kilkudziesięciu lat zagrał na niezliczonej liczbie wesel, zabaw, wieczorków. Bawił ludzi. Dawał im radość. Miałem przyjemność kilkanaście lat grać z nim, w jego zespole...
Był bardzo aktywny. Grał w piłkę nożną w Phytopharmie Klęka. Później pomagał w klubie jako działacz i medyk. Amatorsko grał w siatkówkę, tenisa, biegał.
Wczoraj wieczorem jechał do pracy. Jechał na kolejny dyżur, by pomagać potrzebującym pomocy. Pomagać tym, którzy być może tego dnia zostaną ranni w wypadkach... Nie dojechał. Sam zginął w wypadku. Nikomu nie udało się mu pomóc...
Jutek. Spoczywaj w pokoju.
(...)
Uratowałeś niejedno życie
i tym w wypadkach
i tym na zakręcie
A dziś nikt nie potrafił Ci pomóc...
Życia zaklęcie
Sprawiło,
że będziesz pomagać nam dalej....
po kryjomu...
Wspomnienie zmarłego ratownika również w najnowszej Gazecie Jarocińskiej.