45 lat Amatorski Klub Filmowy "JAR" rejestruje życie Jarocina i okolic. Z tej okazji wybraliśmy się z kamerą do siedziby filmowców w Pałacu Radolińskich, by porozmawiać z nimi o tej nieprzemijającej pasji.
Panowie nie omieszkali zdradzić nam wielu ciekawostek z dawnych lat, wspomnieć, jak kiedyś montowało sie filmy, od czego wylatywały korki i gdzie zabrakło taśmy. - Filmy wywoływaliśmy na miejscu, u siebie w klubie. Składniki, czyli wywoływacz, odbielacz itd., były składane u nas. Kupowaliśmy je w składnicach hurtowych czy to w Poznaniu, czy w Warszawie. Mieszaliśmy je zgodnie z receptą i się wywoływało - opowiada Jerzy Stachowiak.
Wojciech Pietrzak wspomina natomiast, jak Centralne Laboratorium Usług Fotograficznych "zepsuło" jarocińskim pasjonatom nagranie. - Swego czasu był to jedyny punkt, gdzie można było wywoływać filmy i zdjęcia. Kiedyś zrobiliśmy taki eksperyment, że wzięliśmy fragment taśmy i wysłaliśmy im do wywołania, a drugą część zostawiliśmy dla siebie. Strasznie na mją skopali - wyznaje Pietrzak.
- Dzisiejsza technika, w stosunku do tego, co kiedyś mieliśmy, to są cuda. Dzisiaj komputer zrobi wszystko - podsumowuje Edward Misiak.
Zobaczcie, jakie jeszcze ciekawostki zdradzili nam panowie z klubu "JAR".