reklama

Lekarka nie dochowała staranności. Prokuratura umorzyła sprawę

Opublikowano:
Autor:

Lekarka nie dochowała staranności. Prokuratura umorzyła sprawę - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kobieta i dziecko

Weronika Zaradniak urodziła się w bardzo ciężkim stanie, z brakiem reakcji na bodźce, na ciele miała liczne zasinienia. Dziś ma 4,5 roku, bardzo słabo mówi, z trudem chodzi, wymaga stałej rehabilitacji. Sąd lekarski orzekł, że lekarka dyżurująca w jarocińskim szpitalu „nie dochowała należytej staranności” podczas porodu.
 

Anna Zaradniak była w 37. tygodniu ciąży, trafiła do szpitala z bólem brzucha i złym samopoczuciem. Z jej relacji wynika, że lekarz dyżurująca zbadała ją w czasie przyjęcia na oddział ginekologiczny, ale nie wykonała USG, po czym skierowała na porodówkę, gdzie obserwowały ją położne. - Pani doktor przyszła do mnie dopiero nad ranem w niedzielę. Powiedziałam jej, że źle się czuję, że tracę przytomność, a później straciłam ją całkowicie. Jak się ocknęłam, to miałam założoną maskę z tlenem i okno było szeroko otwarte. Weronika urodziła się cała czarniutka. Dostała jeden punkt w skali Apgar. Od razu wiedziałam, że tak nie powinno być. Wtedy myślałam o najgorszym. Zaraz była szybko chrzczona, bo nie dawali jej szans na przeżycie. Umieścili ją w inkubatorze, po czym przewieźli do szpitala w Kaliszu - opowiada łamiącym się głosem Anna Zaradniak z Zalesia (gmina Jaraczewo). W kaliskim szpitalu córka przebywała miesiąc, po czym trafiła do Poznania. Do domu wróciła dopiero, gdyby miała 3,5 miesiąca. - To było straszne. Gdyby przeprowadzili cesarskie cięcie, to dziecko byłoby sprawne - ubolewa Jacek Zaradniak, tata dziewczynki.

Ojciec dziecka złożył zawiadomienie na policji o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na szkodę jego córki podczas porodu w szpitalu, jednak Prokuratura Rejonowa w Jarocinie umorzyła dochodzenie. Sąd Rejonowy w Jarocinie utrzymał w mocy tę decyzję. Rodzice dziewczynki nie mogli się pogodzić z decyzją organów ścigania, dlatego ojciec napisał do Okręgowej Izby Lekarskiej w Poznaniu, a ta przekazała skargę do Szczecina, bo z tego terenu pochodziła lekarka, która była wtedy przy porodzie Anny Zaradniak. Sprawą zajął się okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej OIL w Szczecinie, po czym skierował ją do Okręgowego Sądu Lekarskiego i domagał się dla lekarki zawieszenia prawa wykonywania zawodu na rok.

Lekarka Małgorzata W. nie chciała na ten temat rozmawiać z „Gazetą Jarocińską”. - Nie udzielam żadnych komentarzy w tej sprawie, a szczególnie prasie – powiedziała i rozłączyła się.

Okręgowy Sąd Lekarski w Szczecinie ustalił, że lekarka W. „nie dochowała należytej staranności podczas porodu pacjentki Anny Zaradniak, co stało się przyczyną niedotlenienia wewnątrzmacicznego i urodzenia noworodka Weroniki Zaradniak w stanie bardzo ciężkim - zamartwicy, a w konsekwencji naraziło dziecko na poważne i nieodwracalne komplikacje zdrowotne”.

Sąd ukarał Małgorzatę W. karą pieniężną w wysokości 10 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży Niepełnosprawnej Ruchowo „Tęcza” w Szczecinie. - Ta kara w porównaniu z tym, co się stało z moim dzieckiem, jest śmieszna - mówi Jacek Zaradniak, dodając, że odwołał się od orzeczenia do Naczelnego Sądu Lekarskiego.

Rodzice dziewczynki wskazują, że lekarze jej rozwój oceniają na dwa lata. Dziecko słabo chodzi, niewiele mówi nie kontroluje potrzeb fizjologicznych, wymaga stałej rehabilitacji. Aktualnie przebywa na turnusie rehabilitacyjnym. Jest pod opieką kardiologa, neurologa, okulisty, laryngologa i logopedy. Rodzina Zaradników walczy o odszkodowanie przed Sądem Okręgowym w Kaliszu. Prawnicy w imieniu rodziców dziecka domagają się 200 tys. zł.

Więcej w „Gazecie Jarocińskiej”.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE