Do złożenia oświadczenia lustracyjnego zobowiązane są osoby urodzone przed 1 sierpnia 1972 r. Obowiązek dotyczy ujawnienia pracy lub służby w ogranach bezpieczeństwa państwa albo współpracy z tymi organami w okresie od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r.
W ocenie Biura Lustracyjnego niezłożenie oświadczenia lustracyjnego powinno skutkować odmową dopuszczenia do pełnienia funkcji publicznej.
Tymczasem oświadczenie lustracyjne sekretarza powiatu Jana Bartczaka trafiło do Instytutu Pamięci Narodowej z 1,5 rocznym opóźnieniem. Dlaczego działacz Polskiego Stronnictwa Ludowego zwlekał ze złożeniem dokumentu?
Zgodnie z prawem Bartczak powinien złożyć oświadczenie staroście jarocińskiemu w momencie, kiedy kandydował na stanowisko sekretarza powiatu, czyli w marcu 2017 roku. Starosta z kolei powinien niezwłocznie przesłać je do Instytutu Pamięci Narodowej. Tymczasem dokument trafił do IPN-u 10 lipca 2018 r.
Sam zainteresowany tłumaczy to tak: - Ja przekazałem oświadczenie lustracyjne w wymaganym terminie staroście, a co się z nim dalej stało, to nie do mnie pytanie - stwierdza Bartczak.
O sprawę próbowaliśmy zapytać włodarza powiatu w przerwie posiedzenia rady powiatu. Ten jednak za wszelką cenę unikał odpowiedzi. - Napiłem się kawy i naprawdę muszę do toalety - stwierdził Teodora Grobelnego i próbował pośpiesznie się oddalić.
Na powtórzone kilka razy pytanie odpowiedział w końcu: - Gdzieś się zawieruszyło i przez zaniechanie zostało trochę później (1,5 roku - przyp. red.) wysłane do IPN-u. Takie są fakty - uciął krótko. Czy ktoś poniesie konsekwencje tego zaniechania? Teodor Grobelny, długo zastanawiając się jak odpowiedzieć na to pytanie, stwierdził: - Sprawa jest w toku. I zamknął drzwi toalety.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że to Bartczak nie złożył oświadczenia w terminie. Kiedy zrobiło się o tym głośno - latem tego roku, wypełnił dokument, a starosta przesłał go do IPN-u.
Ceną za całe to zamieszanie miała być rezygnacja z pracy i funkcji sekretarza przez Bartczaka. Rzecznik prasowy starostwa Jacek Szczepaniak i sam zainteresowany zaprzeczają jednak, jakoby wypowiedzenie działacza PSL-u było faktem.