Książka ukazał się pod koniec zeszłego roku, przy okazji 85. rocznicy wygranej w Pucharze Gordona Benetta. Autorami publikacji są Jarosław Adamiak i Zenon Jóźwiak, a wydawcą - Miejska Biblioteka Publiczna im. Stanisława Grochowiaka w Lesznie. Książka dostępna jest w siedzibie Muzeum Regionalnego w Jarocinie w pałacu Radolińskich w cenie 25 zł.
Antoni Janusz to postać bardzo ciekawa, choć nieco zapomniana. Dlatego przy tej okazji przypominamy tekst historyka Piotra Marchwiaka, który ukazał się na łamach "Gazety Jarocińskiej" w 2000 roku.
Odszedł sławny jarocinianin. W 18. rocznicę śmierci Antoniego Janusza
Dnia 28 sierpnia 2000 r. zmarł w Londynie, w wieku 98 lat, podpułkownik lotnictwa Antoni Janusz – wybitny pilot balonowy, zdobywca pucharu Gordona Bennetta w 1938 r. Znaczący fragment jego biografii związany jest z Jarocinem. Prochy jego, zgodnie z ostatnią wolą, sprowadzono do Jarocina. Dnia 16 października spoczęły na jarocińskim cmentarzu parafialnym.
Urodził się w Lesznie 30 stycznia 1902 r. Jego ojciec, Ignacy Janusz, był nauczycielem, później sprawował godność sędziego pokoju przy jarocińskim sądzie powiatowym. Matka, Maria z domu Jagsch, pochodziła z Jarocina. Była siostrą Kazimiery Basińskiej, żony pierwszego burmistrza Jarocina – Franciszka Basińskiego. Państwo Januszowie przeprowadzili się do Jarocina w 1911 r. Tutaj wybudowali dom, który do dziś stoi przy ulicy Kościuszki, obok Domu Katolickiego.
Antoni Janusz uczęszczał w Jarocinie do szkoły powszechnej, później kontynuował naukę w renomowanym liceum w Poznaniu, słynnym do dziś dnia „Marcinku”. Tam uzyskał maturę.
Pierwsze przygody z balonem
Sportem baloniarskim zainteresował się jeszcze w poznańskim „Marcinku”. Dużo czytał, pilnie śledził rozgrywane corocznie, począwszy od 1906 r., międzynarodowe zawody baloniarskie o puchar Gordona Bennetta. Zapragnął wystartować w tych zawodach.
Antoni Janusz odbył pierwszy w niepodległej Polsce kurs Oficerskiej Szkoły Aeronautycznej w Poznaniu. Dnia 28 września 1919 r. został mianowany podporucznikiem Wojska Polskiego. Miał wówczas 17 lat. Trwała wojna z bolszewikami, więc znalazł się na froncie w składzie I Dywizji Strzelców Wielkopolskich. Z balonu śledził stanowiska artylerii i ruchy wojsk nieprzyjacielskich pod Bobrujskiem.
Po zwycięskiej wojnie z bolszewikami nadszedł czas intensywnej pracy dla polskiego baloniarstwa. Polska z początkiem lat trzydziestych stała się światową potęgą w tej dyscyplinie. Antoni Janusz doskonalił swe umiejętności, a także szkolił młodych baloniarzy w jednostkach w Toruniu i Legionowie.
Zmagania o puchar Gordona Bennetta
Nadszedł rok 1932. Wreszcie spełniły się jego marzenia. Porucznik Antoni Janusz wystartował w zawodach o puchar Gordona Bennetta na balonie „Polonia” i zajął wysokie IV miejsce. W roku następnym puchar zdobyli Polacy: Franciszek Hynek i Zbigniew Burzyński na balonie „Kościuszko”. Antoni Janusz nie startował. W 1934 r. znów zwyciężają Polacy. Ten sam Franciszek Hynek i Władysław Pomaski. Czwartą pozycję w tych zawodach zajmuje Antoni Janusz wraz z nawigatorem Ignacym Wawrzczakiem. I wreszcie rok 1935. Wspaniały sukces załogi balonu „Polonia II” – Zbigniew Burzyński i Władysław Wysocki. Polacy po raz trzeci zdobywają puchar i otrzymują go na własność! Antoni Janusz i Ignacy Wawrzczak zajmują II miejsce. Byli o krok od zdobycia wymarzonego pucharu.
Polarna odyseja
Pamiętny rok 1936. Zawody Gordona Bennetta rozgrywane były w Warszawie. Start nastąpił 30 sierpnia. Antoni Janusz, wraz z nawigatorem Stanisławem Brenkiem, zgodnie z losowaniem, poszybowali jako ostatni. Wystartowali na balonie LOPP. Nazwa to skrót organizacji: Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Trudno ukrywać, iż w tych zawodach Polacy byli faworytami.
Start był spokojny, bezchmurne niebo. Wznieśli się na wysokość ok. 4 km. Raptownie pogorszyły się warunki atmosferyczne. Rozpętała się burza śnieżna. Kiedy zeszli niżej, lał obfity deszcz. Przez cały czas niosło ich na północ. Gęste chmury zakrywały powierzchnię lądu. Byli przemoczeni i zmarznięci. Zamokła im żywność, mapy i baterie, więc nie działało radio. Dnia 1 września, rano, gwałtowny podmuch rzucił ich między gałęzie. Wokół las. Później przekonali się, że to tajga.
Antoni Janusz i Stanisław Brenk wylądowali w tajdze, pod kręgiem polarnym, w odległości ok. 100 km od Morza Barentsa. Okolica bezludna. Postanowili więc dotrzeć do najbliższej rzeki, następnie wędrować w dół, w kierunku południowym. Liczyli, że tylko w ten sposób dotrą do jakiejś osady. Nie pomylili się. Po pięciu dniach marszu, skrajnie wyczerpani, dotarli do samotnego zabudowania, leżącego 13 km od najbliższej wioski. Do najbliższego miasta, Archangielska, było 100 km. Startując z Warszawy nie przypuszczali, że znajdą się aż pod kręgiem polarnym.
Tymczasem trwały poszukiwania polskich baloniarzy. Cała Polska żyła ich losem. Codziennie prasa podawała informacje o ich poszukiwaniach. Radio nieustannie nadawało komunikaty. Nawet radio moskiewskie co kilkanaście minut nadawało komunikaty, zakończone po polsku: „Kapitanie Janusz – szukamy ciebie!”
Triumfalny wjazd do Jarocina
Ich losy szczególnie przeżywali mieszkańcy ziemi jarocińskiej. Nic dziwnego – przecież rodzice kapitana Antoniego Janusza mieszkali w Jarocinie. Miał tu wielu krewnych i przyjaciół. Pisała o nim „Gazeta Jarocińska” i „Wici Jaroty” – pismo młodzieży gimnazjalnej. „Wici Jaroty” zamieściło m.in. list uczniów klasy IV, którzy gdy dowiedzieli się, że kapitan Janusz żyje, ogłosili go patronem klasy: „Dumni jesteśmy i rozpromienieni blaskiem Pańskiego triumfu, który dla nas, jarociniaków, będzie symbolem woli i bodźcem do pracy. Dzieląc entuzjazm całej Polski, prosimy Pana, kapitanie, o łaskawe przyjęcie protektoratu nad naszą klasą”.
Uczniowie klasy IV jarocińskiego gimnazjum nie zawiedli się. A raczej – kapitan Janusz nie zawiódł ich oczekiwań. Dnia 23 października 1936 r. przybył – wraz z porucznikiem Stanisławem Brenkiem – do Jarocina. Ich powitanie na jarocińskim dworcu i droga do gmachu gimnazjum przekształciły się w prawdziwy wjazd triumfalny.
Ten dzień doskonale pamiętają do dziś dwie jarocinianki z urodzenia i zamieszkania: Halina Idaszewska i Irena Nowacka. Pani Irena Nowacka pamięta, iż sam książę von Radolin wysłał na dworzec okazały powóz, którym bohaterowie odbyli drogę do gimnazjum. Wzdłuż ulicy tłumy ludzi, dziewczyny rzucały kwiaty…
Jego nazwisko obiegło cały świat
Dnia 11 września 1938 r. Antoni Janusz i Franciszek Janik wystartowali z lotniska w Liege, w Belgii, w XXVI zawodach o puchar Gordona Bennetta, balonem LOPP; po 38 godzinach i 35 minutach lotu przebyli 1725 km. Wylądowali koło miejscowości Trojan, na terenie Bułgarii. Wymarzony puchar znalazł się w rękach jarocinianina – Antoniego Janusza. To nazwisko obiegło cały świat. O wyczynie polskich baloniarzy szeroko pisała międzynarodowa prasa, ich nazwiska podawały stacje radiowe na całym świecie.
Wkrótce Antoni Janusz został przeniesiony do pracy w Ministerstwie Spraw Wojskowych. W międzyczasie przygotowywał się do kolejnych zawodów o puchar Gordona Bennetta, które miały odbyć się we wrześniu następnego roku we Lwowie. Dnia 1 września wybuchła wojna.
Wojna, emigracja i powroty do Polski
Dnia 17 września 1939 r. znalazł się na terytorium Rumunii. Grecja, Tobruk, Casablanca – to kolejne etapy wojennej odysei Antoniego Janusza. Wiosną 1940 r. dotarł do Francji. Nie na długo. Po jej klęsce znalazł się w Szkocji. Walczył w sławnym dywizjonie 301 – tym razem jako pilot bombowca. Został poważnie ranny. Po wyjściu ze szpitala trafił do lotnictwa brytyjskiego (Royal Air Force). Służba w RAF-ie trwała do końca wojny. Potem, przez kilkanaście lat, szkolił angielskich pilotów. W 1943 r. poznał sympatyczną Angielkę Jean Oliver. Pobrali się 27 grudnia 1949 r. Polskę odwiedził dopiero w 1960 r. Nie mógł, oczywiście, ominąć Jarocina. Potem powracał do ojczystego kraju co kilka lat. Za każdym razem odwiedzał Jarocin.
W 1983 r. reaktywowano zawody o puchar Gordona Bennetta. W zawodach zwyciężyli Polacy: Stefan Makne i Ireneusz Cieślak. Nagrodę wręczał ostatni zdobywca pucharu w 1938 r. Był nim podpułkownik rezerwy Antoni Janusz.
***
Antoni Janusz zmarł w Londynie 28 sierpnia 2000 r. Dnia 16 października powrócił do Jarocina. Na stałe. Tego dnia jego prochy zostały złożone na jarocińskim cmentarzu parafialnym.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Idziemy dróżką i widzimy, że ktoś leży. Przewrócony do ziemi. Twarzy nie miał, bo była strzaskana...
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.