Paulina Jakubiak i Igor Skowron to absolwenci liceum im. Tadeusza Kościuszki w Jarocinie. Obydwoje pasjonowali się biologią. Z tą dziedziną związali swoją przyszłość. Chociażby Igora od dziecka pasjonowały zwierzęta - zarówno te żyjące dzisiaj, jak i wymarłe.
- Często po lekcjach wyruszałem w teren łapać i obserwować krajowe gatunki, a w domu hodowałem te bardziej tropikalne, co później przerodziło się w hodowlę zwierząt egzotycznych, którą prowadzę do dzisiaj.
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie obydwoje studiują biologię, daje im dużo możliwości. Nieustannie się rozwijają. Ostatnio byli na badaniach w Ugandzie. Dzięki nim zdobyli dużo praktycznej wiedzy, ale także poznali inną kulturę i zagrożenia związane z wyprawą do Afryki. Jak sobie z tym radzili? Czy znaleźli się w niebezpiecznej sytuacji?
Jak absolwentom liceum w Jarocinie udało się dostać na wyjazd do Ugandy?
Wyprawa jarociniaków był częścią kursu biologii tropikalnej organizowanego przez wydział Biologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Odbył się on w Ugandzie w Parku Narodowym Kibale oraz na sawannie, w Parku Narodowym Queen Elizabeth.
- Przed wyjazdem musieliśmy odbyć półroczny kurs teoretyczny, który miał nas wprowadzić w tematykę badań biologicznych w tropikach, pokazać problemy z jakimi możemy się tam mierzyć oraz nauczyć technik badawczych, których później używaliśmy na miejscu - tłumaczy Igor.
Na wyjazd zabrano 12 studentów wydziału Biologii UAM wyłonionych w drodze konkursu.
- Była to już druga edycja, która początkowo miała odbyć się w roku 2020, jednak ze względu na sytuację epidemiologiczną na świecie wyjazd był możliwy dopiero w tym roku - wyjaśnia Paulina
Jarociniacy łapali ptaki za pomocą playback
Kurs był podzielony na 4 bloki zajęciowe, każdy z innym prowadzącym. Podczas zajęć z prymatologii (dział zoologii zajmujący się ssakami naczelnymi) studenci spotkali m.in.: pawiany, gerezy czy szympansy.
- Obserwowaliśmy ich zachowania socjalne i seksualne, opiekę nad potomstwem, czy preferencje pokarmowe - wyjaśnia Paulina.
Natomiast podczas zajęć z ornitologii (dział zoologii zajmujący się ptakami) studenci o godzinie 6.30 wyruszali do lasu rozstawiać sieci ornitologiczne.
- Poznaliśmy różnorodność gatunków tropikalnych, mieliśmy okazję zapoznać się z metodyką badań dotyczącą łapania ptaków w sieci z wykorzystywaniem tzw. playbacku (nagrań śpiewu) oraz wykonywaliśmy pomiary biometryczne złapanych osobników. Od niektórych pobieraliśmy również krew i pióra, które posłużą do badań genetycznych.
Młodzi naukowcy z Jarocina byli w Afryce. Mówią o kuluarach badań
Na zajęciach z entomologii odławialiśmy motyle w specjalne pułapki, w których przynętą były fermentujące banany i gnijące mięso. Motyle łapaliśmy także ręcznie przy użyciu siatek entomologicznych, przedzierając się przez las z przewodnikami – mówi Igor.
- Wieczorami natomiast wabiliśmy owady do światła, raz udało nam się złapać prawdziwą perełkę - chrząszcza goliata, jednego z najmasywniejszych owadów zdolnych do lotu! - dodaje Paulina.
Podczas zajęć z innym z profesorów studenci badali bioróżnorodność drobnych bezkręgowców żyjących w glebie. Słuchacze byli podzieleni na cztery grupy, które składały się z nauczyciela akademickiego, trójki studentów oraz lokalnych przewodników.
Każda z grup zajmowała się danego dnia czymś innym. Codziennie następowała zmiana.
- Kurs był dość intensywny, aby maksymalnie wykorzystać czas spędzony w Kibale. Oprócz tego mogliśmy także zajmować się własnymi badaniami i tak np. ja obserwowałem i zbierałem różne gatunki mrówek, które są obiektem mojej pracy magisterskiej - wyjaśnia Igor.
Absolwenci liceum w Jarocinie o życiu w Ugandzie
- Tropiki i ich bioróżnorodność zachwyca. Dla biologa środowiskowego to raj na Ziemi i choć wyjazd trwał 16 dni, to wciąż za mało i chciałoby się więcej. To była niepowtarzalna okazja obserwacji dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku, poznania nowych gatunków i ekosystemów, które dotychczas znane nam były jedynie z książek czy filmów przyrodniczych - przyznaje Paulina.
Według nich stacja Kibale, w której mieszkali, była dobrze rozwinięta i zorganizowana. Mieli stały dostęp do wody pitnej, prysznicy, toalet, miejsce do spania i regularnie otrzymywali posiłki. Podobnie było w Parku Narodowym Queen Elizabeth, gdzie dodatkowo podczas safari na sawannie czy podczas rejsu po kanale Kazinga mogli obserwować duże ssaki takie jak słonie, hipopotamy, bawoły, lwy, hieny czy antylopy, a także krokodyle i wiele gatunków ptaków.
- Kurs został tak zaplanowany, że ominęła nas pora deszczowa. Warunki były bardzo sprzyjające badaniom terenowym. Jeśli dobrze pamiętam to w Polsce w tym czasie było znacznie upalniej niż u nas w Afryce. Wahania temperatury na miejscu były jednak spore i tak wychodząc w teren o 6 można było zmarznąć, a wracając w południe spiec się w równikowym słońcu. Bardziej doskwierająca była jednak wysoka wilgotność, która powodowała wrażenie duchoty - tłumaczy Igor.
Kultura i ciekawostki z Ugandy
- Ostatniego dnia w Kibale każdy z nas otrzymał afrykańskie imię od miejscowej ludności, tzw. EMPAAKO. Jest to ważna część ich kultury i większość używa ich zamiast swoich “normalnych” imion - wyjaśniają.
Co ciekawe w Ugandzie właściwie nie istnieje system gospodarowania odpadami. Jak tłumaczą studenci - kosze na śmieci praktycznie tam nie występują, a odpadki są niestety składowane na nielegalnych wysypiskach lub palone w wykopanych rowach. Takie zjawisko występuje nawet w samej stolicy, czyli Kampali.
Natomiast bez problemu idzie się porozumieć z miejscowymi po angielsku, nawet na prowincji.
- Przez mnogość lokalnych języków obywatele nie mogliby się ze sobą komunikować, dlatego jako jednego z języków urzędowych używają angielskiego. Właśnie w nim napisane są opisy w sklepach, reklamy, a nawet gazety co stanowi spore ułatwienie dla zagranicznych turystów - mówi Igor.
Zagrożenia w Ugandzie. Zażywanie leków i ucieczki przed słoniami
Przed wylotem Igor i Paulina zadbali o niezbędne szczepienia, a na miejscu przez cały pobyt zażywali leki przeciwmalaryczne i używali moskitier oraz środków odstraszających, tak aby być w pełni bezpiecznym.
- W lesie największym zagrożeniem okazały się być słonie, które wciąż pamiętają krzywdy wyrządzone im przez ludzi i są do nas agresywnie nastawione (w kwietniu tego roku zabiły kolumbijskiego naukowca, również prowadzącego badania w Kibale). Zawsze poruszaliśmy się z przewodnikami, którzy informowali nas kiedy te były blisko i wówczas zawracaliśmy (co niektórzy uciekali). Pojechaliśmy z doświadczoną kadrą, która nad nami bacznie czuwała i znała doskonale teren. Czterech z pięciu nauczycieli prowadziło zajęcia podczas pierwszej edycji kursu, więc czerpaliśmy z ich wiedzy i doświadczenia.
Wielu ludzi z pewnością nie wyobraża sobie wylotu do Afryki. Mam wrażenie, że duża ilość osób bałaby się właśnie tej egzotyki, niebezpiecznych zwierząt i chorób. W związku z tym zapytałam Igora i Paulinę o to, jak na informację o wyjeździe zareagowali znajomi i rodzina.
- Wszyscy byli w niemałym szoku, szczególnie rodzina. Oczywistym jest, że się martwili, ale ostatecznie bardzo mnie wspierali, wiedzieli jak duża jest to dla mnie szansa na rozwój i jak wiele ten kurs jest mi w stanie zaoferować - mówi Paulina.
Rodzina Igora również się martwiła. Jednak wcześniej mówił im o swoich planach, więc nie było to dla nich tak dużym zaskoczeniem.
- Mój licencjat był już związany z ekosystemami tropikalnymi, więc oczywistym dla nich było, że prędzej czy później będę chciał zobaczyć je na własne oczy. Kurs okazał się do tego świetną okazją - dodaje Igor.
Zobacz też:
Chcielibyście wyjechać na takie badania? Dajcie znać w komentarzach.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.