W połowie grudnia pojawiła się informacja o tajemniczym stworzeniu zamieszkującym staw w parku miejskim w Jarocinie. Zdania, co do jego gatunku, były bardzo podzielone. Jedni twierdzili, że to nutria amerykańska, a inni widzieli w nim piżmaka amerykańskiego.
Do tej pory w parku otaczającym pałac Radolińskich odnotowano już kilku nietypowych gości. W czasie odmulania stawu, w sierpniu 2018 roku, na ryby przylatywał do nas bocian czarny - gatunek zwykle występujący w lasach i niepojawiający się w miastach. Byli też i tacy, którzy upierali się, że jest to czapla [O SPORZE CZYTAJ TUTAJ]. O jarocińskiej hajstrze powstał nawet film [ZOBACZ TUTAJ].
Choć zdania, co do nowego mieszkańca parku, były również podzielone wszystko wskazuje na to, że to jednak nutria. Wskazywałby na to kolor sierści (piżmaki są bardziej rudo-brązowe), szczurzy ogon porośnięty sierścią i wyraźnie widoczne uszy (piżmaki mają ukryte w futrze). Nikomu nie udało się niestety sfotografować zębów. U nutrii są one bowiem długie i w charakterystycznym pomarańczowym kolorze. Nie jest to jednak pierwszy przypadek zaobserwowania obecności tego gatunku na naszym terenie. Wcześniej nutria zadowomiła się na stanicy wędkarskiej w Siedleminie. Zaprzyjaźniła się nawet z wędkarzami. Ciekawe, czy ten egzemplarz do wprowadzenia się do miasta zachęcił stan stawu i wodnych cieków, które zostały poddane gruntownej renowacji czy może raczej poprawiający się stan środowiska naturalnego.
Zwierzę, które zadomowiło się w parku również nie wykazuje strachu przed ludźmi, co niestety może być zgubne dla niego samego. Ludzie przychodzą zobaczyć nowego mieszkańca parku i rzucają marchewki i chleb. Ten ostatni nie służy zarówno temu gatunkowi, jak i kaczkom zamieszkującym parkowy staw. A do tego jest to także przyczynek do rozprzestrzenia się szczurów.
Ze strony samych ekologów pojawiły się głosy, że zwierzę należałoby odłowić i przenieść w inne miejsce np. do tzw. zdroju albo nad zalew w Roszkowie, ponieważ zwierzę niszczy brzeg stawu kopiąc nory i wyżera roślinność nasadzoną wokół niego.
Zdaniem Dariusza J. Gwiazdowicza, profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, zwierzę wygląda na nutrię, a nie na piżmaka. - Nutria jest w naszym kraju gatunkiem hodowlanym, a nie dziko występującym. Zasady są takie, że ograniczamy występowanie gatunków hodowlanych w środowisku naturalnym. Rozumiem, że nasza empatia podpowiada, że trzeba chronić i dokarmiać. Z przyrodniczego punktu widzenia to błąd. Jeśli jednak ze względów emocjonalnych (nie racjonalnych) chcemy dokarmiać, to róbmy to zgodnie z zasadami, a nie chlebem, co widać na fotografii. Takich zwierząt nie przenosi się w inne miejsca (inne zbiorniki), jak sugeruje aktywista - wyjaśnia specjalista.
Nutria bardzo dobrze pływa i nurkuje. Gryzoń ma dobry słuch, ale niestety posiada słaby wzrok. Jest gryzoniem roślinożernym. Na wolności żywi się najczęściej roślinnością twardą znajdującą się w stawach oraz w jeziorach. Zjada także bardzo chętnie młode pędy krzewów oraz drzew. Czasami nawet skusi się na obgryzanie kory z drzew.
Gryzoń nie jada w ogóle ryb ani ikry, jedynie rośliny wodne oraz znajdujące się na nich drobne zwierzęta. Nutria chętnie zjada małże, a muszle otwiera za pomocą silnych siekaczy. W hodowli w warunkach fermowych nutrie są karmione podobną karmą jak króliki. W naturalnym środowisku nutria występuje w Ameryce Południowej. W celach hodowlanych nutria została eksportowana na tereny Europy, Azji oraz Stanów Zjednoczonych. Na terenach Polski hodowla rozpoczęła się w 1926 roku, zaś w roku 1960 zostały odnotowane pierwsze osobniki dzikie tego gatunku. To właśnie poprzez ucieczki gryzoni z hodowli, nutrie zaczęły się rozmnażać także na wolności.
W latach 60-tych i 70-tych z nutrii pozyskiwano także mięso (np. z mięsa robiono kabanosy), zaś ścięgna z ogona były wykorzystywane jako nici chirurgiczne. W Polsce zyskała dużą popularność na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Produkowano wówczas ponad 3 miliony skór nutrii, zwłaszcza w województwach zachodnich oraz południowo- zachodnich. Skóry pozyskane z nutrii stanowią bardzo wartościowy surowiec futrzarski, są nawet zaliczane do futer szlachetnych stosowanych w wyrobach kuśnierskich.
Przy tej okazji warto przypomnieć, aby nie dokarmiać chlebem nie tylko nutrii, ale i innych gatunków m.in. kaczek czy gołębi. Ptaki generalnie potrafią sobie poradzić same nawet w zimie, dokarmianie ich przez człowieka jest w dużym stopniu zwykłą zachcianką.
Chleb szkodzi ptakom, ponieważ zawiera bardzo dużo soli, której ptaki nie powinny jeść. Poza tym pieczywo bardzo szybko chłonie wodę i pleśnieje.
Ptaki, które są karmione pieczywem, mogą cierpieć na szereg różnych schorzeń wynikających właśnie z niewłaściwej (opartej na chlebie) diecie:
- zespół anielskiego skrzydła – zwyrodnienie stawów, które sprawia, że skrzydła coraz bardziej się wykrzywiają, odstając od ciała ptaka. Choroba występuje najczęściej u ptaków wodnych, ale pojawia się nawet u gołębi. Wynika w dużej mierze z niewłaściwej diety.
Anielskie skrzydło u młodych ptaków czasami można skorygować, natomiast u dorosłych jest ono nieodwracalne. Znacznie utrudnia ptakom latanie, a w swojej najostrzejszej formie może sprawić, że ptak nie będzie mógł latać w ogóle. - kwasica – choroba, przez którą w organizmie gromadzi się zbyt wiele kwasów. Powoduje ona dużo innych problemów zdrowotnych, takich jak osteoporoza (znaczne osłabienie kości, które zwiększa ich łamliwość), choroby i zwyrodnienia stawów czy cukrzyca.
- uszkodzenie nerek i odwodnienie organizmu
- zatrucia pokarmowe, biegunka
Zamiast niego możemy ptakom wodnym dawać pokrojone w kostkę, ugotowane bez soli jarzyny, ugotowane bez soli kasze. Natomiast bez większego przygotowania spokojnie możemy kupić paczkę otrębów czy naturalnych płatków owsianych i nimi nakarmić kaczki i łabędzie. Prawdopodobnie to właśnie te ostatnie będą najchętniej zjadane przez przyzwyczajone do chleba ptaki.
Ważna uwaga – pokarmu dla ptaków wodnych nigdy nie rzucajmy do wody! Pomimo tego, co mogłoby się wydawać, one świetnie sobie będą potrafiły wyłuskać nawet otręby spomiędzy źdźbeł trawy. A rzucanie pokarmu do wody pomaga im tylko pozornie, bo wiele resztek opada na dno, pleśnieje i przyczynia się do szkód w wodnym ekosystemie.
Gmina Jarocin zakupiła już karmę odpowiednią dla kaczek. Kiedy przyjdą mrozy można będzie się po nią zgłaszać na portiernię pałacu Radolińskich.