Armia Czerwona po wtargnięciu do polskich miast i miasteczek dokonała wielu zbrodni wojennych, mordując jeńców i masakrując ludność cywilną. Radzieccy dowódcy w swoich odezwach wzywali czerwonoarmistów do mordów i przemocy: „Bronią, kosami, widłami i siekierami bij swoich odwiecznych wrogów - polskich panów”.
Kiedy dzisiaj sędziwi już mieszkańcy Jarocina opowiadają o swoich przeżyciach we wrześniu 1939 roku, dowiadujemy się przede wszystkim co się działo wówczas w Jarocinie i okolicy, jak w tym wojennym zamęcie uciekali przed brutalnością niemieckiej armii…
Jarociniacy ofiarami sowieckiej napaści w 1939
Ale jarocińskie rodziny przeżywały też dramat tej strasznej wojny setki kilometrów od Jarocina, na terenach zajętych 17 września przez Sowietów. Uciekali przed nazistami, a wpadli w szpony innego totalitaryzmu - komunistycznej Rosji Radzieckiej. Byli wśród nich oficerowie i pracownicy cywilni Rejonowej Komendy Uzupełnień w Jarocinie, a także pracownicy urzędów, oraz ich żony i dzieci - razem kilkadziesiąt osób.Wśród nich była rodzina Janasiaków z trójką dzieci, Orłowie też z dziećmi, Nowakowscy z pięciorgiem dzieci i rodzina Spychajów z sześciorgiem dzieci, Stachowiakowie, rodzina Zmyślonych i Grobelnych z dziećmi oraz pracownik KRU Ludwik Hądzelek z żoną i dwójką dzieci: 5 letnim synkiem i dwutygodniową córką. Kilkanaście lat temu stuletnia wówczas Stefania Hądzelek, której mąż w 1939 r. był cywilnym pracownikiem Rejonowej Komendy Uzupełnień w Jarocinie, opowiadała mi o swoich tragicznych przeżyciach po 17 wrześniu 1939 r.; o Sowietach, ich brutalności, bydlęcych wagonach, pobycie na Syberii i śmierci męża Ludwika, który zmarł na dworcu - nie zdążył wsiąść do pociągu, którym chciał dojechać nad Okę, gdzie formowała się Polska Armia… Zmarł z wycieńczenia i nieludzkiej pracy…
Nie wiemy jaka była liczba ofiar stalinizmu i nazizmu. Ginęły miliony. Za zbyt gładkie ręce, za niewłaściwe pochodzenie, poglądy, za pięć kłosów pszenicy, w ulicznej łapance, w piecach obozów, przy katorżniczej pracy na Syberii, w ubeckich katowniach. Byli rozstrzeliwani, głodzeni, bici na śmierć, paleni, pożerani przez szczury, topieni i wieszani… Nie ma rodzaju śmierci, który przekraczałby granice nazistowskich i komunistycznych zbrodniarzy. Mordowano ich w emocjach albo systematycznie zgodnie z planem. Mordowano zawsze z pogardą wobec człowieczeństwa, w imię jakiejś wyimaginowanej klasy albo rasy…
Nie czuje się uprawniony do pouczania kogokolwiek, ale myślę, że pamięć o tym co niesie totalitaryzm, pozwoli nam przegnać demony. Może da nam siłę pokory. Wyciszy złe emocje i
zgasi głód nienawiści…
****
Wspomnienia Stefani Hądzelek ukazały się w 2010 roku na łamach "Gazety Jarocińskiej". Tekst Andrzeja Gogulskiego był zatytułowany "Łzy jarociniaków topiły śniegi Syberii...". O losie zesłańców z naszego terenu można też przeczytać w "GJ" z 1995 roku [ZOBACZ TUTAJ].
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.