W jarocińskim szpitalu póki co nie ma pacjentów z koronawirusem. Trudno powiedzieć, czy to łut szczęścia, czy raczej dobre przygotowanie i odpowiednia reakcja w odpowiednim czasie?
Prawdziwą gotowość bojową w związku ze stanem epidemii ogłoszono w jarocińskiej lecznicy już na początku marca. Opracowany został plan działania, a szefostwo starało się reagować na bieżąco.
Dyrektor medyczny lecznicy dr n. med. Włodzimierz Budzyński w porozumieniu z prezesem Henrykiem Szymczakiem przesunęli na później wszystkie planowe zabiegi i operacje.
Ograniczona do minimum została także liczba osób z personelu, które pracują jednocześnie w innych placówkach medycznych. Zmianie uległy zasady przyjmowania pacjentów w przyszpitalnych poradniach.
W porozumieniu z jednostkami straży pożarnej oraz harcerzami przy wejściach do szpitala rozstawione zostały trzy namioty, stanowiące punkty wstępnej diagnostyki pacjentów zgłaszających się do lecznicy pod kątem koronawirusa.
W przypadku wątpliwości pobierany jest wymaz do badania, a pacjent - do momentu otrzymania wyniku jest izolowany.
Na oddziale ortopedii przygotowano sześć pomieszczeń izolacyjnych z pełnym zabezpieczeniem personelu z łazienkami oraz tymczasową porodówkę. Wykonane zostały także śluzy przy wejściu do pokojów chorych.
A przy szpitalu stanął kolejny namiot, jako śluza przy przyjęciu pacjentów. Ustawili go strażacy z jednostki OSP Komorze Przybysławskie (gm. Żerków).
- Jak do tej pory cały czas jesteśmy o krok przed wirusem - twierdzi dr n. med. Włodzimierz Budzyński.