Gabrysia urodziła się HLHS, czyli z zespołem hipoplazji lewego serca (ang. Hypoplastic Left Heart Syndrome, HLHS). Ta wrodzona wada serca polega na niewykształceniu prawidłowej lewej komory serca i aorty wstępującej oraz niedorozwoju zastawki aortalnej i mitralnej. Na szczęście rozpoznano ją już w 21 tygodniu ciąży podczas drugich badaniach prenatalnych w Częstochowie.
Lekarze sugerowali, że poród i operacja powinny się odbyć w Warszawie, ale mama dziewczynki od swojej ginekolog - dr Katarzyny Fischbach dostała kontakt do dr Bartłomieja Mrozińskiego z Poznania, który wyjaśnił wszystkie wątpliwości i odpowiedział na pytania oraz wskazał dr Marcina Gładkiego jako specjalistę, który z powodzeniem operuje tak poważne wady serca u małych pacjentów.
Natychmiast po przyjściu na świat Gabrysia została przewieziona na oddział kardichirurgii Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera, którym kieruje dr Gładki. Przeszła szereg badań. Została też wyznaczona data operacji. Jedyne pytanie, jakie mama zadała lekarzowi brzmiało: „Czy córeczka przeżyje operację?". Kardiochirurg odpowiedział rodzicom, że muszą przygotować się na najgorsze, ale on się na pewno nie podda i będzie walczyć.
Osiem godzin operacji dla rodziców Gabrysi było niczym wieczność
Operacja odbyła się 24 października. Trwała 8 godzin, ale dla bliskich dziewczynki trwało to wieczność. Dr Gładki powiedział, że wszystko się udało, ale decydujące będą kolejne godziny, a przed maluszkiem jeszcze wiele walki. Dziewczynka toczyła ją na oiomie. Miała otwartą klatkę piersiową i serduszko na wierzchu, bo po długiej i ciężkiej operacji była bardzo spuchnięta. Dopiero 30 października można było zamknąć mostek.
Walka o zdrowie i życie trwała nieustannie przez ponad miesiąc. Nie brakowało w tym czasie momentów krytycznych. Rodzice zawsze byli ze swoją kruszynką, mimo że była pod respiratorem. Trzymali ją za rączkę i modlili się. Szczęśliwy dla wszystkich dzień nastąpił 19 listopada. Gabrysia mogła wreszcie pojechać z mamą i tatą do domu. Niestety radość trwała krótko. Cztery tygodnie później musiała znów wrócić do szpitala, bo serduszko zaczęło szwankować. Niemowlak musiał przejść kolejny poważny zabieg. Tym razem konieczne było włożenie stentów, aby poprawić przepływy krwi w żyłach i tętnicach. Czekają ją jeszcze dwie operacje i cewnikowanie serduszka. Poznański szpital jest dla tej malutkiej wojowniczki drugim domem, ale ciepłym i z wielkim sercem.
"Bardzo dziękuję dr Marcinowi Gładkiemu i jego Aniołom… Jesteśmy wdzięczni, że teraz możemy tulić naszą córeczkę... Wiem, że to dzięki Wam nasza córka żyje" - podkreślają Paulina i Patryk Tomczykowie.
Rodzice Gabrysi liczą na wsparcie ludzi o wrażliwych sercach
Na zrzutka.pl w grudniu została uruchomiona zbiórka na pulsoksymetr, który pomoże rodzicom czuwać nad oddechem swojej córki. Udało się zebrać całą kwotę na to urządzenie, ale potrzeby są znacznie większe. Tym bardziej, że czekają ją jeszcze dwie kolejne operacje i cewnikowanie serduszka.Koszty związane z leczeniem Gabrysi są ogromnym obciążeniem dla rodziny. Pani Paulina jest byłą wychowanką Domu Dziecka w Górze i również ta placówka stara się pomóc na miarę swoich możliwości. Bardzo zaangażowana jest również rodzina ojca, ale jest to ciągle kropla w morzu potrzeb. Dlatego tym bardziej ważna jest dla nich każda forma pomocy ze strony ludzi o dobrych sercach. Takich jak ci, dzięki którym udało się już nabyć pulsoksymetr.
Chcesz wpłacić pieniądze? Kliknij na zrzutka.pl.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.