Władze gminy i powiatu spotkały się z mieszkańcami ulicy Kolejowej w Witaszycach, którzy narzekają na działalność spółki BM Kobylin.
Samorządowcy, mimo że zebranie odbywało się wczoraj w godzinach popołudniowych, przybyli na nie wyjątkowo licznie. Oprócz burmistrza Adama Pawlickiego i starosty Mikołaja Szymczaka obecni byli również: radny gminny Krzysztof Roszak, przewodniczący rady powiatu Jarosław Łukasiewicz, sekretarz powiatu Ireneusz Lamprecht oraz pracownicy Wydziału Budownictwa i Środowiska Starostwa Powiatowego - Włodzimierz Buchwald i Sławomir Frydryszak.
Mieszkańcy przypomnieli, że ich gehenna spowodowana przez działalność spółki BM Kobylin i pisanie pism do urzędów i apele o pomoc w rozwiązaniu problemów trwa już od grudnia 2009 roku. I jak do tej pory nic się nie zmieniło na lepsze.
Starosta Mikołaj Szymczak kilkakrotnie próbował bagatelizować problem przeładowanych samochodów niszczących drogi, palącego się węgla na hałdach czy pyłu unoszącego się w powietrzu. - Myślę, że nie są wcale przeładowane. I bardzo fajnie, że jadą. Bardzo cichutko sobie jadą. Ja mieszkam przy jedenastce i mam trochę inne hałasy i trochę więcej - żartował. - A pył to może nawet na Grenlandii być - dodał. Mieszkańcy jednak nie uznali tego za śmieszne. - Chciałby pan tu mieszkać? Ja pana zapraszam do siebie na noc. Żeby pan zobaczył, jak to jest, jak się węgiel pali - stwierdził jeden z mężczyzn.
Mieszkańcy czują się osamotnieni w swojej walce, ponieważ na ich telefony nie reagują również policja i straż miejska. A wzywana do pożarów węgla straż pożarna nie jest wpuszczana na teren zakładu. Z kolei kontrole poziomu hałasu nie odnoszą skutku, ponieważ odbywają się wtedy, gdy zakład nie pracuje.
Burmistrz Adam Pawlicki, który nie odezwał się ani słowem przez pierwsze pół godziny zebrania, potem zadeklarował pomoc. - Wasze bezpieczeństwo i zdrowie jest dobrem najważniejszym. Pomijając oczywiście fakt, że ci którzy prowadzą tę działalność nie są z terenu naszej gminy. Podatki, miejsca pracy są istotne. Ale najważniejsze jest zdrowie. Bo jak się ma pieniądze, a nie ma się zdrowia, to nie ma się życia, bo życie się kończy. Nie wyobrażam sobie innego stanowiska niż ścisła współpraca z państwem i zrobienie wszystkiego, co możliwe w waszej sprawie, aby was zadowolić - deklarował wywołany do odpowiedzi. Opuścił jednak Witaszyce przed czasem, ponieważ - jak się tłumaczył - miał umówione spotkanie z proboszczem.
Zebranie zakończyło się wnioskiem starosty Szymczaka o utworzenie komitetu złożonego z przedstawicieli ośmiu wspólnot mieszkaniowych do stałych konsultacji z władzami.
Szerzej o problemie w „Gazecie Jarocińskiej”.
(ls)