Jest lutnikiem z 20-letnim stażem. W tym czasie zrobił prawie sto instrumentów. Czy jego praca jest łatwa? Krzysztof Drab z Pracowni Lutniczej w Jarocinie opowiada o swoich skrzypcach.
Czego trzeba nauczyć się jako lutnik, a z czym musi się człowiek urodzić?
Można nauczyć się procesu technologicznego, dowiedzieć się w teorii jak co powstaje i od czego trzeba zacząć. Tak jak w każdym zawodzie. Trzeba nauczyć się pracy z drewnem. Lutnik pracuje z kilkoma rodzajami i musi wiedzieć w jaki sposób zachowuje się drewno iglaste, a w jaki liściaste. Potrzebne są umiejętności do pracy narzędziami ręcznymi: pilnikami, piłami i innymi. Natomiast ta druga warstwa, której nauczyć się nie sposób jest słabo opisywalna słowami. Trzeba „czuć” instrument, ale i tego można się nauczyć z czasem, bo to nabywanie doświadczeń. Ważna jest cierpliwość i dokładność. Te dwie cechy mogą sprawić, że ktoś kto zajmuje się tym zawodem może się w tym odnaleźć i spełnić. Niebagatelną cechą jest posiadanie słuchu muzycznego, by móc wstępnie samodzielnie ocenić efekty swojej pracy.
Lutnik to jednocześnie rzemieślnik i artysta. Co jest dla pana najbardziej pociągające w tym zawodzie?
Po części taka niewiadoma tego co będzie finalnym efektem. Fascynujące jest to, że każdy kawałek drewna jest inny. Coś co bierzemy do ręki jest surowym materiałem i po jakimś czasie, powoli, mozolnie, wyłaniają się skrzypce. To jest za każdym razem piękne, wiąże się z silnymi przeżyciami. Ten zawód mi się nigdy nie nudzi.
Pamięta pan dźwięk swoich pierwszych skrzypiec?
Dźwięku nie pamiętam, ale byłem wtedy bardzo dumny z siebie. Będąc uczniem zrobiłem instrument, który ktoś określił jako lepszy od tego, który zrobił mój profesor. Myślę, że to nie było do końca prawdziwe (śmiech), ale wracają do mnie różne odczucia. Pamiętam, że bardzo trudno mnie było oderwać od pracy, chciałem go zrobić jak najszybciej. To było typowe działanie uczniaka, który chciał jak najszybciej zobaczyć efekt. Na tyle długo siedziałem przy tym, że zapominałem o innych obowiązkach. Raz nawet szukano mnie po szkole, żeby mnie zabrać na lekcje skrzypiec. Pamiętam ten czas i bardzo go miło wspominam. Jest pan jednocześnie skrzypkiem. Która fascynacja była pierwsza muzykowanie czy lutnictwo?
Czytaj cały wywiad w aktualnym numerze „Gazety Jarocińskiej”.