Mariusz Taczała, mieszkaniec Jarocina i były kandydat na radnego, który w kampanii wyborczej zasłynął krytyką szpitala powiatowego, teraz odnosi się do pomysłu przekształceń w jarocińskiej oświacie. W liście do naszej redakcji napisał. - Nie jestem fachowcem od edukacji ani ekonomii, ale zdaje się, że nie są nimi też burmistrz Pawlicki i jego zastępcy. (…) Słysząc na debatach zorganizowanych przez władze, że krok ten jest podejmowany w celu „wprowadzenia oszczędności”, bo gmina jest „przyparta do muru”, zaczynam się niepokoić. Najgorsze przychodzi jednak, kiedy pomyślę, ile zarabiają nasi włodarze i prezesi spółek miejskich, bo wtedy jestem prawdziwie wkurzony” - czytamy w liście Mariusza Taczały. - Posłużę się tylko jednym przykładem pensji Adama Pawlickiego. Obniżenie jej do rozsądnych 5.000 zł przyniosłoby oszczędności w wysokości około 83.000 zł rocznie! Oczywiście można zastanawiać się dalej, jakie pieniądze dałoby się zaoszczędzić, gdyby uwzględnić inne wydatki, jak chociażby pensje wiceburmistrzów, radnych czy ogólniej - administracji. Widocznie jednak znacznie łatwiej jest chwytać się pomysłów prywatyzacji przedszkoli i szkoły, niż pozbawić swoich „kolegów” stanowisk i wysokich pensji.
W rzeczywistości pensje burmistrza Jarocina i większości prezesów gminnych spółek są niższe niż te, które pobierali ich poprzednicy w ubiegłej kadencji. Za to ekipa obecnego włodarza kosztuje podatników więcej.
Poniżej cały list Mariusza Taczały. Co sądzicie o jego argumentach?
Likwidacyjne „oszczędności” Pawlickiego
Nie jestem fachowcem od edukacji ani ekonomii, ale zdaje się, że nie są nimi też burmistrz Pawlicki i jego zastępcy. Kiedy słyszę o pomyśle likwidacji placówek edukacyjnych i przekształceniu ich w niepubliczne, podchodzę do tego ostrożnie. Słysząc na debatach zorganizowanych przez władze, że krok ten jest podejmowany w celu „wprowadzenia oszczędności”, bo gmina jest „przyparta do muru”, zaczynam się niepokoić. Najgorsze przychodzi jednak, kiedy pomyślę, ile zarabiają nasi włodarze i prezesi spółek miejskich, bo wtedy jestem prawdziwie wkurzony.
Pamiętam jak podczas debaty przedwyborczej burmistrz Pawlicki wypominał Martuzalskiemu pensję wynoszącą ponad 12 000 zł. Słusznie, bo była to zdecydowanie za duża kwota. Zastanawia mnie jednak, w czym lepszy jest Pawlicki, który sam obecnie zarabia dokładnie 11.973 zł, czyli jedynie 350 zł mniej od swojego poprzednika? Wspominam o tym, ponieważ - jak widać - nasz przywódca jest tak mało spostrzegawczy, że nie zauważa najbardziej oczywistej okazji do oszczędności – swojej pensji, pensji wiceburmistrzów, prezesów spółek gminnych itp.
Posłużę się tylko jednym wspomnianym przykładem pensji Adama Pawlickiego. Obniżenie jej do rozsądnych 5.000 zł przyniosłoby oszczędności w wysokości około 83.000 zł rocznie! Oczywiście można zastanawiać się dalej, jakie pieniądze dałoby się zaoszczędzić, gdyby uwzględnić inne wydatki, jak chociażby pensje wiceburmistrzów, radnych czy ogólniej - administracji. Widocznie jednak znacznie łatwiej jest chwytać się pomysłów prywatyzacji przedszkoli i szkoły, niż pozbawić swoich „kolegów” stanowisk i wysokich pensji. W końcu kto za cztery lata będzie pamiętał ignorancję rządzących, tak widoczną w słowach burmistrza Pawlickiego wypowiedzianych na debacie w Wilkowyi: „(…) proszę nie udzielać głosu, kiedy ja na to nie wyrażę na to zgody (…)”, „Jeżeli ze strony rodziców i dyrekcji nie będzie propozycji żadnych zmian, to ja podejmuję to ryzyko likwidacji tej szkoły jako publicznej”.
W tym miejscu ja również podejmę ryzyko i zaproponuję, żeby władza najpierw zaczęła oszczędności poprzez radykalne zmniejszenie pensji swoich oraz urzędników, prezesów spółek miejskich i diet radnych. Jeżeli takie kroki zostaną podjęte, wtedy dopiero należy rozpocząć zdrową debatę na temat innych rozwiązań mających poprawić sytuację w naszej gminie, ale nie poprzez narzucanie jednej i niepodważalnej opinii „wodza”.