Grzegorz Jamróz jest mieszkańcem Żerkowa. Na co dzień pracuje jako trener personalny. Od wielu już lat uprawia naturalną kulturystykę, w której nie używa się dopingu. W kwietniu zeszłego roku poleciał po raz pierwszy na zawody do Stanów Zjednoczonych. Na zawodach w Winsconsin zdobył pierwsze miejsca w kategorii „Seniorzy do 80 kg”, „Weterani 40+” oraz „Overall - Najlepszy Zawodnik Mistrzostw”. W ten sposób uzyskał kartę PRO, dzięki której może stać się zawodowym kulturystą.
Prezydent światowej federacji wyróżnił Grzegorza Jamroza jako najlepszego zawodnika
W tym roku ponownie wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie zdobył drugą kartę PRO, tym razem International Natural Bodybuilding Association oraz otrzymał specjalne wyróżnienie - specjalną nagrodę od prezydenta federacji INBA. Grzegorz Jamróz przyznaje, że druga wyprawa do USA była jeszcze trudniejsza od pierwszej wyprawy, do której przygotowywał się bardzo długo. Problemem okazały się również finanse i logistyka. Same bilety lotnicze to koszt 6 tys. zł.
- Długo ogarniałem pieniądze na bilety i kupiłem je na ostatnią chwilę. W styczniu mając 200 zł na koncie na przygotowania, uwierzyłem że polecę i wiedziałem, że mogę, a nawet jestem w stanie je wygrać! Przygotowywałem się w styczniu, lutym, marcu i kwietniu, a bilety kupiłem na koniec kwietnia… Wstawałem o godz 4.30-5.00 niezależnie od pogody. Czy to w śniegu, w deszczu czy na mrozie robiłem 60 min. cardio na bieżni na stadionie. Wprowadziłem też ciężkie treningi i dietę, a nawet nie miałem pewności do ostatniej chwili, czy polecę na zawody… Długo szukałem też Polaków w Chicago i w Kalifornii, którzy zechcieliby mnie przenocować. Też na ostatnią chwile znalazłem. I poleciałem - wspomina.
Na zawodach przeżył też ogromny stres, bo nie zna języka angielskiego, a chłopak, który go przywiózł na zawody, musiał pojechać do pracy i zostawił go samego.
- Nie miałem wifi ani internetu w telefonie. Nie mogłem używać Google translatora. Nie mogłem się więc porozumieć. Nie wiedziałem, co się dzieje, jakie są komunikaty w trakcie trwania zawodów. Ale szybko zakumplowałem się z kilkoma zawodnikami. Udostępnili mi internet. I jakoś się w tym wszystkim odnalazłem - opowiada żerkowianin. - Na koniec zawodów wszyscy zwycięzcy staliśmy na scenie w rzędzie do zdjęcia z medalami i trofeami, prezydent organizacji poprosił mnie bym wyszedł przed szereg i stanął na środku, a potem wręczył mi specjalną nagrodę dla najlepszego zawodnika tych zawodów.To był mega zaszczyt dla mnie, wyróżnienie i ogromne przeżycie, czułem się bardzo szczęśliwy - podkreśla zawodnik.
Grzegorz Jamróz z Żerkowa spełnił swoje marzenie o spotkaniu z Arnoldem
W zeszłym roku w czasie rozmowy z "Gazetą Jarocińską" Grzegorz Jamróz na pytanie o wybór kulturystyki, odpowiedział, że wynikała ona z fascynacji filmami z udziałem Arnolda Schwarzeneggera.
- To jest trochę śmieszna historia. To było w czasach komuny. Pamiętam, że stałem w kolejce po rower. Tata miał kupić pralkę i coś tam jeszcze, ale zamiast niej rzucili telewizory i wideo. No i tata kupił telewizor i magnetowid. Oczywiście w domu była awantura. Mój brat przyniósł kasety ze Schwarzeneggerem i Stalone, chyba „Predatora” i „Rambo”. Gdy ich zobaczyłem, chciałem wyglądać tak jak oni. Mój brat był starszy o siedem lat. Jego roczniki fascynował jeszcze Bruce Lee. Biegali wtedy z nunczakami. Brat chodził na siłownię w MCT w Żerkowie. Najpierw nie chciał mnie zabierać, ale jak podrosłem, to czasem to robił. Potem załatwiłem sobie żeliwne hantle i ćwiczyłem w domu. Odlałem też sobie z betonu krążki. Dużo jeździłem na rowerze - wspomniał w wywiadzie.
Już rok temu udało mu się zrealizować marzenie o tym, aby odbyć trening na najsłynniejszej siłowni - Gold’s Gym Venice Beach, która jest mekką dla wszystkich kulturystów. Trenował i trenuje tam m.in. Arnold Schwarzenegger. Wtedy jednak Grzegorzowi nie udało się spotkać swojego idola. W tym roku wybrał się tam ponownie i tym razem szczęście się do niego uśmiechnęło.
- W tym samym dniu, zaraz po zawodach, o godz. 22.30, miałem lot do Los Angeles. Wylądowałem po godz. 1.00 w nocy. W domu u znajomych byliśmy o godz. 2.00 i ok. godz. 3.30, gdy kładliśmy się spać a o godz. 8.00 już ich obudziłem, żebyśmy jechali na Golds Gym i żebym mógł spotkać Arnolda. No i udało się. Wisienka na torcie! Spełnione marzenie! - mówi pan Grzegorz i wspomina, że po tym spotkaniu długo nie mógł dojść do siebie.
Dodaje, że emocje były tak wielkie, że aż trudne do opisania. Aktor przyjechał na siłownię rowerem. Przy okazji Grzegorz Jamróz poznał również syna aktora. Dzisiaj (poniedziałek 8 maja) miał okazję odbyć trening w tym samym czasie, co legendarny "Terminator".
W październiku "zawody życia" w Las Vegas. Przeszkodą dla Grzegorza Jamroza może okazać się kasa
Jakie żerkowianin ma sportowe plany na przyszłość? W dniach 10-11 czerwca chce wystartować w Sopocie w zawodach organizacji NPC. Jak sam podkreśla, nie jest to organizacja dla naturalnych kulturystów, więc jego szanse nie będą wyrównane.
- Chcę jednak trochę jeszcze formę przytrzymać i wystartować w najbliższych zawodach w Polsce. Dostałem zaproszenie od prezydenta organizacji, w której wygrałem zawody w Chicago, do udziału w zawodach Mr. Olympia Natural w Las Vegas, które odbędą się w październiku. Bardzo bym chciał jechać. To najważniejsze zawody w mojej karierze. To był mój drugi wyjazd do USA w ciągu roku. Poniosłem mega koszty i wiele wyrzeczeń. Nie tylko ja, ale również moja rodzina. Raczej nie dam rady w ciągu 4 miesięcy zorganizować pieniędzy na kolejny wyjazd i pobyt w Stanach. Przygotowania do zawodów to również około 2 tys. zł miesięcznie. Jak będzie, zobaczymy - tłumaczy Grzegorz Jamróz.
W ostatnim dniu lipca weźmie udział w Tour de Pologne Amatorów Memoriał Ryszarda Szurkowskiego. W tym wydarzeniu bierze udział regularnie od kilku lat.
- Teraz jest wreszcie bliżej Wielkopolski, bo w Karpaczu. W latach ubiegłych wyścig odbywał się np. w Rzeszowie czy Bukowinie Tatrzańskiej. W ubiegłym roku przejechałem 760 km do Arłamowa sam prowadząc samochód przez całą noc. Zajechałem na godz. 7.00 rano, a o 11.00 startowałem. Po zakończeniu wyścigu zjadłem posiłek wsiadłem w auto i wróciłem o 1.00 w nocy do domu. W ubiegłem roku, jak ceny paliwa tak bardzo podskoczyły, to za benzynę do Arłamowa i z powrotem wyszło mi aż 1.000 zł. No, ale bardzo lubię jeździć rowerem, a udział w wyścigu TDP Amatorów, w którym startuje około 2.000 uczestników, to też jest mega przeżycie - tłumaczy Grzegorz.
Na razie jednak jeszcze przez kilka dni ma okazję zobaczyć to, co najciekawsze i równie legendarne jak Arnold Schwarzenegger m.in. Las Vegas i Wielki Kanion. W czwartek ma zaplanowany wywiad dla Polonii. Do Polski wróci 13 maja.
ROZMOWĘ Z GRZEGORZEM JAMROZEM PRZECZYTACIE TUTAJ
ZOBACZ TEŻ
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.