Marcin Szeląg urodził się 22 lutego 1973 roku w Słupsku. Jest żonaty i ma dwoje dzieci. W 1999 roku uzyskał tytuł magistra historii sztuki na Wydziale Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a w 2005 - doktora nauk humanistycznych w zakresie historii sztuki. Do 2020 roku prowadził samodzielną działalność gospodarczą. W latach 2004-2015 pełnił funkcję kustosza i kierownika Działu Edukacji Muzealnej w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Jednocześnie od 2005 do 2017 roku był adiunktem w Zakładzie Malarstwa i Teorii Sztuki na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym UAM w Kaliszu. W latach 2014-2017 pracował w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich będąc m.in. kuratorem wystawy głównej Muzeum Pana Tadeusza oraz wicedyrektorem (2016-2017). W 2017 roku został adiunktem w Katedrze Historii Sztuki i Filozofii na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. W 2020 roku objął stanowisko dyrektora Muzeum Regionalnego w Jarocinie.
MUZEUM JAK MAGNES
Rozmowa z Marcinem Szelągiem, dyrektorem Muzeum Regionalnego w Jarocinie
Sytuacja w muzeum jest dość nietypowa, bo pracuje w nim dwóch dyrektorów - były i obecny. Czy to nie komplikuje działalności?
To nie jest żaden problem. Pan Sebastian Pluta już dużo wcześniej komunikował, że chce zrezygnować z funkcji dyrektora. Dobrze się też złożyło, iż postanowił pozostać w muzeum. W pewnym sensie, stanowi to szansę dla mnie i muzeum. Skoro mówimy o dobrym pracowniku, to dlaczego miałby to coś komplikować? Jeśli miałoby to stanowić w tym momencie jakąkolwiek przeszkodę, to nie najlepiej świadczyłoby to bardziej o pracodawcy, a nie pracowniku.
Pracował pan w dużych, znanych muzeach w Poznaniu i Wrocławiu, a teraz w Jarocinie. Wiele osób zastanawia się, czy nie jest to jakaś degradacja?
Jeżeli ktoś tak myśli, to może być kwestia jakiegoś kompleksu. Ja nie widzę w tym niczego, co miałoby świadczyć, że jest to degradacja albo brak ambicji. Muzea w mniejszych miejscowościach są bowiem bardzo ważne. Rozwijają się duże miasta. Łatwiej w nich jest też znaleźć pracę. Są większe możliwości, ale prawdziwą sztuką i pewnym wyzwaniem jest praca w mniejszych miejscowościach. Przez kilkanaście lat pracowałem na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Kaliszu i równolegle przez kilka lat w Ossolineum we Wrocławiu. Dla mnie dojazdy do pracy są normalnością. Przejeżdżałem wtedy regularnie przez Jarocin. Nie było wtedy jeszcze obwodnicy. Nie myślałem o tym, że kiedyś będę tu pracował. Chociaż moje kontakty z Jarocinem zaczęły się pod koniec 2010 roku. Zupełnie przypadkowo. Słuchaczka moich wykładów na UAM z Jarocina poleciła mnie Robertowi Kaźmierczakowi zastępcy burmistrza Adama Pawlickiego. Chodziło o wsparcie przy Spichlerzu Polskiego Rocka. Trochę wcześniej został reaktywowany festiwal, na który też przyjeżdżałem. Ze swoich podróży pamiętam, że z perspektywy „11” pałacu, w którym się dzisiaj rozmawiamy, nie sposób było dojrzeć. Widać było tylko ścianę zieleni. Nie było wiadomo, co się za nią znajduje. Dopiero teraz pałac jest widoczny. Wyraźnie „otworzył” się w stronę miasta. Razem z parkiem stanowią świetne miejsce, żeby zaznaczyć się na mapie kulturalnej i turystycznej Wielkopolski. Mamy szansę, aby pojawić się na niej w sposób „naturalny”, pomiędzy Kórnikiem a Gołuchowem.
Nie myśli pan o przeprowadzce z Poznania do Jarocina?
Na razie nie. Teraz zresztą dojeżdża się o wiele lepiej. Ale pamiętam, co to korki w Jarocinie, szczególnie w okolicach piątków. Taka zmiana dotyczy wielu miejscowości, które były tranzytowe, a teraz ruch jest poza nimi dzięki obwodnicom. Z jednej strony to ulga, ale z drugiej strony to problem, że miasto jest omijane. Trzeba więc przyciągnąć ludzi. Spowodować to, że podróżujący będą chcieli zjechać z obwodnicy i zatrzymać się w Jarocinie. Muzeum w pałacu Radolińskich i Spichlerz Polskiego Rocka stanowić mogą magnes.
W przeszłości muzeum musiało się zajmować m.in. organizacją festiwalu i imprez towarzyszących temu wydarzeniu, podpisywaniem umów z artystami.
Cel muzeum jest jednak zupełnie inny. Tym bardziej, że taka duża impreza pochłania środki i energię pracowników w znacznie większym wymiarze niż działalność podstawowa muzeum. Zwłaszcza teraz, gdy chodzi o to, żeby skoncentrować się na poważnej inwestycji dofinansowanej ze środków Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Przypomnę, że obejmuje ona, oprócz renowacji pałacu, czego częściowo efekt mieszkańcy Jarocina mogą już podziwiać, dzięki wyremontowanej elewacji, również stworzenie wystawy w jego wnętrzu, konserwację ruin kościoła Św. Ducha, rewitalizację parku wraz z budową „zielonego” amfiteatru. W rezultacie główna siedziba muzeum z ratusza zostanie przeniesiona do pałacu. To miejsce ma ogromny potencjał, ale jest też kilka miejsc, które powinniśmy zagospodarować w celu stworzenia przestrzeni, w której rekreacja jest związana z edukacją i działalnością kulturalną. Chcemy realizować m.in. warsztaty kulinarne i wydarzenia kulturalne związane z tą dziedziną. Parę miesięcy temu była mowa o ratuszu, z tego względu, że do Kamienicy Kultury przeniosła się z niego biblioteka, a niebawem wyprowadzi się muzeum. Teraz planujemy wykorzystać naturalny zasób, jaki jest w przestrzeni pałacu. W piwnicy znajduje się kuchnia, która zachowała się w znacznym stopniu, jeśli chodzi o architekturę i wystrój. To, że jest ona z początku XX wieku, to też jest gratka.
Według pierwszej wersji pana koncepcji rozwoju muzeum, administracja miała się przenieść do Skarbczyka.
Ta koncepcja w szczegółach będzie się zmieniała jeszcze nie raz. A co do Skarbczyka, to na razie damy sobie radę z biurami w pałacu. To miejsce jest ciekawe, ale i trudne ze względu na problemy z dostaniem się do jego wyższych kondygnacji. Teraz myślimy, żeby część parterową Skarbczyka wykorzystywać na działalność związaną z edukacją regionalną. To jest nasz atut, oprócz festiwalu oczywiście. W Skarbczyku planujemy prowadzenie warsztatów rękodzielniczych związanych m.in. ze snutką golińską. Z jednej strony byłaby to kultywacja tradycji, a z drugiej myślenie o tym, na ile ta tradycja może być inspiracją dla współczesności, na ile pozwala na wyrwanie się z kleszczy globalizacji, która pochłania wiele lokalnych tradycji. A to właśnie one mogą być tym, co nas wyróżnia. Drugą taką gałęzią są regionalne tradycje muzyczne ludowe, czyli dudy. To jest zadanie wieloletnie. I pewnie nigdy nie będzie to czymś masowym, ale dla nas będzie sukcesem, jeśli zaangażuje się w to nawet kilka osób. Coraz więcej współczesnych zespołów sięga do tradycji po to, żeby ją na nowo pokazać i zinterpretować. Wystarczy wspomnieć chociażby projekt „Provinz Posen”.
Filcowe kapcie i panie pilnujące, żeby nikt nie dotykał eksponatów to już przeszłość... Teraz muzea są przede wszystkim interaktywne.
Wystawa w pałacu to będzie zupełna zmiana jakościowa. Będzie większa od tej w ratuszu i bardziej otwarta na użytkownika. Nowe sposoby prezentacji, nowa oprawa plastyczna, wykorzystanie nowych technologii - to daje szansę na stworzenie jednej z ważniejszych, nowoczesnych ekspozycji w Polsce, nie tylko w regionie. Chciałbym, żeby w Jarocinie powstało jedno z wzorcowych muzeów regionalnych. Już sam fakt, że mieści się w pałacu, nadaje nową jakość. Często się narzeka, że takie nowoczesne, multimedialne wystawy, jak ta w Spichlerzu Polskiego Rocka, szybko się starzeją. To jednak półprawda, bo tak naprawdę wszystkie ekspozycje szybko się starzeją. Różnica polega na tym, że wystawa interaktywna, dodatkowo szybko się zużywa. Świadczy to jednak tylko o tym, że ludzie z niej korzystają. Zmiany w muzealnictwie, wystawiennictwie w Polsce nabrały takiego tempa, że przy otwarciu SPR w 2014 roku nie sposób było przewidzieć, co będzie można zrobić z wystawą obecnie, po 5 latach. A co będzie za kolejne pięć lat..? Dlatego należy co pewien czas unowocześniać i zmieniać wystawy muzealne. Mam na myśli teraz SPR. Muzeum w Jarocinie, zarówno w pałacu jak i SPR powinno stanowić miejsce wartościowego jak i interesującego sposobu spędzania czasu wolnego. Trzeba myśleć nie tylko o dzieciach i młodzieży, ale i młodych pracujących. Oni powinni zostać w Jarocinie, jednak muszą być przeświadczeni, że to jest dobre miejsce do życia, a oferta kulturalna porównywalna, przy zachowaniu skali, z tą, jaką mają duże miasta. Trzeba pokazać, na ile historia jest ważna współcześnie. Nie wzięliśmy się znikąd, a po nas też raczej kultura i cywilizacja nadal będą istnieć. Warto się uczyć z tych doświadczeń, a jednocześnie pozostawić swoje, z których będą czerpać kolejne pokolenia. Myślenie o przyszłości, to również zadanie muzeum. Dlatego chcemy postawić również na edukację ekologiczną.
Ile czasu potrwają prace budowlane i remontowe związane z adaptacją pomieszczeń pałacu na potrzeby nowej ekspozycji?
Do końca 2021 roku. Jednocześnie, jak wspomniałem, prowadzone będą prace konserwatorskie w ruinach kościoła Św. Ducha oraz budowa amfiteatru. Eksponaty trzeba przejrzeć, odnowić i zakonserwować. Pracownicy muzeum opracowują dokumenty, archiwa, zdjęcia, materiały dźwiękowe, filmowe, które będą eksponowane lub zostaną wykorzystane przy tworzeniu aplikacji, prezentacji multimedialnych i projekcji. W magazynach mamy eksponaty, które dzięki temu, że zwiększy się powierzchnia i metody eksponowania, będzie można pokazać po raz pierwszy lub w niespotykany do tej pory sposób. W ratuszu brakowało już miejsca na magazynowanie. W pałacu powstaną większe magazyny, co da możliwość dobrego przechowywania eksponatów oraz zdobywania nowych, bo powiększanie zbiorów to jedno z istotnych zadań muzeum.
Kiedy wpisuje się w google pana imię i nazwisko, pojawiają się m.in. linki do artykułów dotyczących zwolnienia dyscyplinarnego z Muzeum Narodowego w Poznaniu. Trudno jednak znaleźć jakąkolwiek wzmiankę o tym, jak się zakończyła ta sprawa?
Skończyła się w ten sposób, że doszło do ugody. Dyrekcja muzeum wycofała zwolnienie dyscyplinarne oraz wypłaciła maksymalne, według obowiązujących przepisów prawa pracy, odszkodowanie za niezgodne z prawem wypowiedzenie. Finał był więc taki, o jaki apelowałem zanim sprawa znalazła się sądzie. Nie chcę mówić o tym, co się działo na salach rozpraw, przekonałem się jednak wówczas na własne oczy, do jakich kłamstw i manipulacji mogą posunąć się niektóre osoby, mam na myśli byłą dyrekcję Muzeum Narodoweg w Poznaniu, żeby tylko przykryć własną ignorancję i niekompetencję. Chodziło też o danie mi „wilczego biletu” i skompromitowanie w środowisku muzealnym. Nie udało się to. Zaraz po odejściu z poznańskiego muzeum, jeszcze zanim zaczął się proces sądowy, dostałem propozycję pracy we wrocławskim Ossolineum. Natomiast o samej dyrekcji i jej stylu pracy wiele mówią okoliczności w jakich cały zespół dyrektorski pożegnał się z muzeum: najpierw śledztwo CBA zakończone złożeniem zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa uzupełnione jeszcze trzema kolejnymi zawiadomieniami do prokuratora w 2019 roku. Chciałoby się powiedzieć: "po owocach ich poznacie"...
PROPOZYCJE MUZEALNYCH WARSZTATÓW W DOBRZYCY [CZYTAJ TUTAJ] I W JAROCIŃSKIM SPICHLERZU [SZERZEJ TUTAJ]
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.