Po My Riot sceną i jarocińską publicznością zawładnęła grupa Lao Che. Spięty i spółka to uznana firma i potwierdzają, że są w formie. W Jarocinie nie po raz pierwszy, co przeczy tezie, że w tym roku wszystko jest nowe...
Poszedłem zrzucić trochę energii po My Riot i muszę autorytarnie stwierdzić, że informacje o śmierci "rowu" i całej ulicy Maratońskiej są grubo przesadzone. Rów i Maratońska żyją i mają się naprawdę świetnie. Co z tego, że słabo słychać i nic nie widać. Tam życie toczy się w swoim rytmie. W rytmie rozmów i wypijanych płynów przeróżnych. Niektórzy nawet wodę piją. Tak - wodę (nie wódę).
Informacje o koszmarnej frekwencji na terenie festiwalowym też nie do końca się sprawdzają. Może i jest mniej ludzi, ale Ci, którzy są (całkiem sporo), nie wyglądają na niezadowolonych.