reklama
reklama

Gdzie te cioty z Cielczy? O co chodzi z Ciotami z Cielczy? Czy Cioty z Cielczy istnieją?

Opublikowano:
Autor:

Gdzie te cioty z Cielczy? O co chodzi z Ciotami z Cielczy? Czy Cioty z Cielczy istnieją?  - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Historia Wygnane z Łysej Góry osiedliły się w Cielczy, dokuczając mieszkańcom napotkanym na swojej drodze (rzucały uroki, zadawały choroby i nieszczęścia). Krążą pogłoski, że to właśnie tam została spalona ostatnia czarownica.
reklama

Pierwszy raz zetknęłam się z  tematem cieleckich ciot, gdy z rodziną przeprowadziliśmy się do Cielczy. Usłyszeliśmy o legendach, według których w tej miejscowości na tzw. "Górce" odbywały się sabaty wiedźm. Wygnane z Łysej Góry osiedliły się w Cielczy, dokuczając mieszkańcom napotkanym na swojej drodze (rzucały uroki, zadawały choroby i nieszczęścia). Krążą pogłoski, że to właśnie tam została spalona ostatnia czarownica, a gdzieś na "Górce" zakopany jest kamienny stół, na którym składano ofiary. 

 

Babcia jak z podań

Z czasem wiedźmy wtopiły się w miejscową ludność, dlatego też zostały nazwane "cieleckimi ciotami". Jak one wyglądają? Standardowe wyobrażenie czarownicy przedstawia starszą kobietę z zakrzywionym nosem, w kapeluszu i czarnym stroju, często lecącą na miotle. Ale współcześnie tak ubraną wiedźmę możemy zobaczyć tylko na balach przebierańców czy konwentach. A czy wciąż można spotkać ciotę? Na wsi mówi się, że co któreś pokolenie rodzi się dziewczynka, która odziedziczyła zdolności do rzucania uroków po babkach. 

 

- Ja jak byłam mała to żyła w naszej miejscowości taka pani, której wszyscy się bali. Ona miała takie kose spojrzenie, jak to jest w legendzie napisane. Ludzie twierdzili, że jak na kogoś źle spojrzy, to coś mu się stanie niedobrego. Wszyscy unikali jej jak ognia, a przypuszczam, że babcia była Bogu ducha winna. Po prostu ludzie byli złośliwi i tak ją trochę prześladowali, no więc ona też się im odgrażała. Ale tak konkretnie to nie ma takich sprawdzonych podań, że tutaj na naszym terenie coś takiego działało. Ale coś musiało być na rzeczy, że ludzie zaczęli gadać - opowiada Jola Konieczna, bibliotekarka z Cielczy. 

 

Co na to Wikipedia? Według miejscowych legend w Cielczy odbywał się sabat czarownic, które zlatywały się na tzw. „Górkę”. Czarownice tutejsi mieszkańcy nazywali „ciotami”, stąd umownym znakiem miejscowości jest ciota na miotle. W Cielczy kultywuje się tradycję chodzenia niedźwiedzi. W lany poniedziałek przez miejscowość przechodzi kolorowy korowód przebierańców prowadzonych przez niedźwiedzie.

Legenda?

Dla większości cielczan cioty są już tylko legendą, żartobliwą przestrogą, dzięki której można urozmaicić czas spędzony ze znajomymi, bo kto w XXI wieku wierzy w czary? - Współcześnie to jest tylko mit i nic więcej. Może kiedyś, dawno temu coś tego typu miało miejsce i zostało zapamiętane przez społeczeństwo, ale w chwili obecnej nie ma takiego zjawiska - mówi jeden z mieszkańców.

Są też ludzie, którzy podchodzą do tego tematu z większą ostrożnością, starając się w żaden sposób nie narazić czarownicom. Czasem, gdy coś się przydarzy albo zepsuje, można usłyszeć, że to na pewno przez to, że ktoś kogoś "ociotował". - Wracałem do domu i w pewnym momencie poczułem, że mój plecak zrobił się dużo cięższy i sam się rozpiął. Od razu sobie pomyślałem, że to jakaś ciota działa - wspomina inny.

 

 

Czerwone wstążki i czosnek 

Czy można ochronić się przed ociotowaniem? Podobno można, ale nic nie gwarantuje stuprocentowej pewności. Sposobów istnieje mnóstwo, a jednym z nich jest noszenie ze sobą czegoś czerwonego, najlepiej wstążki. - Można je zauważyć nawet w wózkach dziecięcych, żeby ktoś nie rzucił tego uroku - śmieje się cielczanka. Warto również trzykrotnie splunąć przez lewe ramię, bądź skrzyżować palce - ma to sprawić, że rzucony na nas urok nie zadziała. 

- Aby uchronić dom przed złymi mocami przy drzwiach wejściowych najlepiej postawić miotłę z gałęzi, obwiązaną czerwoną wstążką - radzili mojej rodzinie mieszkańcy. Ten chwyt miał powstrzymać ciotę przed wejściem do domu. - Najbardziej powstrzymuje cioty przed wejściem czosnek, bo cioty nie lubią czosnku - dodaje bibliotekarka z Cielczy. A jeśli już zostaniemy ociotowani to niektórzy polecają wziąć ziołową kąpiel, najlepiej z czarciego żebra. 

 

"Zloty czarownic" i "Babskie Cumpry"

Mimo że większość mieszkańców Cielczy nie wierzy w istnienie ciot, to są one symbolem wioski i cielczanie wciąż do nich nawiązują w różnych sytuacjach. W bibliotece w okresie Halloween organizowane są "Zloty czarownic", w trakcie których dzieci mają do wykonania specjalne zadania. - Któregoś roku dzieciaki musiały wypić "krew nietoperza", aby móc dowiedzieć się czegoś więcej o czarownicach - opowiada pani Jola (oczywiście nie była to prawdziwa krew nietoperza, a sok pomidorowy wymieszany z sokiem wiśniowym - przyp. red.). Oprócz tego miejscowe Koło Gospodyń Wiejskich wraz z biblioteką organizują "Babskie Cumpry" - imprezę wyłącznie dla pań. A jeśli już jakiś mężczyzna chce wziąć w nich udział, to powinien przebrać się za kobietę.

 

Co z historią?

Okazuje się, że można znaleźć wzmianki historyczne o czarownicach w Jarocinie i okolicach. Piotr Marchwiak w książce "Moje wyprawy historyczne po Ziemi Jarocińskiej" przytacza cytaty z aktów sądowych końca XVII i początku XVIII wieku, które mówią o procesach i paleniu czarownic na naszym terenie. Jeden z dokumentów zawiera informację o tym, że "w Jarocinie bądź bliskiej okolicy znajdowała się "łysa góra", gdzie odbywały się sabaty czarownic", a inny wprost wskazuje, że "jest łysa góra, jedna pod Cielczą na Golaźni, druga pod Roszkowem (...)"*.

Po tylu latach spędzonych w Cielczy sama zaczęłam wierzyć, że w tej legendzie jest jakieś ziarenko prawdy. Już podświadomie staram się mieć ze sobą coś czerwonego, bo przecież nigdy nic nie wiadomo. Ale czy rzeczywiście tak jest? To już każdy sam musi ocenić, czy uznaje takie rzeczy za prawdę. 

 

- Ludzie niby nie wierzą (albo się nie przyznają), ale czerwoną wstążkę wiążą - podsumowuje mieszkanka Cielczy.

 

W 2011 roku w Cielczy odbyły się dożynki powiatowe. Tak wtedy pisano o wydarzeniu. Graficznym symbolem tegorocznych dożynek jest czarownica, cielecka ciota. Według miejscowych legend w Cielczy odbywał się sabat czarownic, które zlatywały się na tzw. „Górkę”. Czarownice tutejsi mieszkańcy nazywali „ciotami”, stąd umownym znakiem miejscowości jest ciota na miotle.

 

Legenda o Ciotach z Cielczy 

Niedaleko Jarocina, w kierunku Poznania, leży wieś Cielcza. Mieszkańcy okolicznych wsi i miasteczek przejeżdżając przez to miejsce do dziś dnia krzyżują palce i starają się mieć przy sobie czerwoną wstążeczkę. Dlaczego tak robią? To proste, żeby się ochronić przed cieleckimi ciotami.

Starzy ludzie powiadali, że w zamierzchłych czasach  pojawiły się w Cielczy, nie wiadomo skąd, dziwne kobiety o kosym spojrzeniu, które myślały tylko o tym jak by tu innym zaszkodzić. Były to podobno wiedźmy, które za nieposłuszeństwo czartowi, zostały wygnane z Łysej Góry. Osiadły w Cielczy na górce. Raz w tygodniu, przeważnie we wtorek cioty pojawiały się w środku dnia na jarocinskim rynku. Naturalnie w przebraniu i bez mioteł. Przechadzały się pomiędzy straganami,, zapuszczały w wąskie uliczki i wtykały nos do mieszkań, cały czas myśląc jeno jak tu komuś dokuczyć. Trzeba przyznać, że udawało im się to nie raz i nie dwa razy. A to krowom odjęły mleko, a to kury pozbawiły jaj, woźnicom konie przy wozach zamieniały w osły, piekarzom ciasta przygniotły w zakalce. A kogo bardzo nie lubiły to mu zamówiły jakąś chorobę albo i śmierć. Wielu ludzi straciło przez nie zęby, włosy, zdrowie i urodę. Mieszkańcy na próżno modlili się, wyświęcali domy, zamawiali msze u miejscowego proboszcza, odczyniali uroki. Ale to nie zawsze pomagało.

Z biegiem czasu cioty same znudziły się swoimi psotami, wrosły w miejscową ludność Cielczy, zaczęły żyć jak inni. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że w co którymś pokoleniu w Cielczy rodzi się dziewczynka, która ma moc czynienia uroków odziedziczoną po pra pra pra pra.... babkach.

A jeśli kto ma pecha i zetknie się z taką oko w oko, to już mu pozostaje tylko czerwona wstążeczka i skrzyżowane palce.

 

 

Katarzyna Parzonka

Legendę opowiedziała 

moja prababcia

Maria Pawełka

 

* cytaty z książki "Moje wyprawy historyczne po Ziemi Jarocińskiej" P. Marchwiaka, 2010, Fundacja 750-lecia Jarocina

 

(mm)

 

Co ma chronić przed ciotami?

- czerwona wstążka

- skrzyżowane palce

- czosnek

- miotła

 

Raster

ZNANI CIELCZANIE O CIOTACH

JULIAN ZEGAR

były sołtys Cielczy, radny powiatu

- To takie zabobony tylko chodziły i nic więcej. Ja nie wierzę. 

 

RAJMUND BANASZYŃSKI

Przewodniczący Rady Miejskiej w Jarocinie

- Powiem tak, kobiety w Cielczy są naprawdę wyjątkowe. Natomiast do tej obiegowej opinii to należy podchodzić z pewnym dystansem, jedynie w formie żartu, ludowej legendy, nie wiem czy tak do końca pozytywnej.

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama