Wysoki, wyprostowany mężczyzna pojawia się w mundurze powstańczym na różnego rodzaju uroczystościach patriotycznych. Po jego zachowaniu widać od razu, że mamy do czynienia z wojskowym. Na emeryturze zamienił mundur 16. Jarocińskiego Batalionu Remontu Lotnisk na powstańczy. Wojciech Koterba z historii uczynił swoją pasję.
Większość życia był związany z Mieszkowem. To sytuacja rodzinna spowodowała, że musiał przeprowadzić się do Jarocina. W swoich zbiorach ma kilka mundurów związanych z Armią Poznań i Powstaniem Wielkopolskim, ponieważ tylko ten okres historyczny go interesuje.
- To jest bardzo drogie hobby. Nie oszukujmy się. Trzeba zwracać uwagę na autentyczność wzoru. Tutaj nie ma żadnej dowolności. Ja, żeby uniknąć jakiejkolwiek krytyki, brałem je z książek Marka Rezlera, jednego z pięciu specjalistów od powstania wielkopolskiego. W Poznaniu są tylko dwie firmy, które szyją mundury, robią repliki sztandarów. Uzbrojenie, plecaki - to też wymaga szukania i wyłożenia konkretnej gotówki. To są rzeczy dostępne, ale drogie. Żeby ubrać jednego człowieka potrzeba około 3-4 tysiące złotych. Ja zainwestowałem w to już kilkanaście tysięcy - tłumaczy pasjonat.
Pan Wojciech dodaje, że materiałów, z których szyte są mundury, nie da się kupić w normalnym sklepie. - Jedna bela, która wystarcza na 10 lat szycia, to ok. 60 tys. zł. Guziki wykonuje jedna firma w Polsce, w Białymstoku. Jeden kosztuje 9 zł. Wszystko robione jest pod zamówienia. Karabiny, bagnety to są najczęściej oryginały albo bardzo wierne repliki. Jak się w coś takiego wejdzie, to trzeba już brać udział w rekonstrukcjach. Nie wystarczy kupić mundur - wyjaśnia.
Były żołnierz pracuje w fabryce
Jak narodziło się zamiłowanie do powstania, do dziejów lokalnej społeczności? Wojciech Koterba tłumaczy, że kluczem do jego pasji było zamiłowanie do historii. Przez 20 lat służył w 16. Jarocińskim Batalionie Remontu Lotnisk. Zdecydował się zostać w wojsku po odbyciu zasadniczej służby, ponieważ batalion gwarantował zatrudnienie. W latach 90-tych w Jarocinie nie można było znaleźć pracy.
- Myśmy musieli iść do wojska. Liznęliśmy prawdziwej armii. O pozostaniu w mundurze zdecydował czynnik ekonomiczny. Nie było jeszcze Unii Europejskiej, a zakłady w Jarocinie były w większości likwidowane. Teraz to jest całkiem inna armia - twierdzi pan Wojciech. Czy po latach zdecydowałby się wrócić do wojska? - Pewne etapy kończą się, a człowiek zaczyna nowy. Teraz pracuję w Volkswagenie. Byli zdziwieni, że były żołnierz zawodowy zatrudnił się w fabryce. Większość emerytowanych wojskowych i policjantów idzie do ochrony. Teraz są nowoczesne możliwości, sprzęt, ale w wojsku ciężko się pracuje. Jeździliśmy na poligony. Chodziliśmy z reguły w ubraniu roboczym. Mundur polowy zakładaliśmy rzadko. Wojsko nadal cieszy się dużym zaufaniem w społeczeństwie. Powinniśmy doceniać się, że mamy jednostkę, bo jest to największy zakład pracy i to budżetowy - podkreśla.
Grupa rekonstrukcyjna
Pomysł na to, aby w Mieszkowie powstała grupa rekonstrukcyjna pojawił się w umyśle Wojciecha Koterby w listopadzie 2008 roku, kiedy został wmurowany kamień węgielny pod pomnik generała Taczaka.
- Brałem w tym udział i czegoś mi wtedy brakowało. Właśnie ludzi w mundurach związanych z powstaniem, z Armią „Poznań”. Dwa miesiące później, w styczniu 2009 roku odbyło się uroczyste odsłonięcie pomnika. Byłem wtedy w mundurze wojskowym, bo wystawialiśmy wartę i oddawaliśmy salwę honorową. Ale to nadal nie było to, o co mi chodziło. Wtedy już zaczynała się działalność grup rekonstrukcyjnych, funkcjonowały wypożyczalnie mundurów. Wówczas zacząłem na poważnie myśleć o utworzeniu jej w Mieszkowie. Grupa powstała. Udało się zebrać pieniądze od sponsorów na mundury i broń. Zaczęliśmy się pokazywać - dodaje pasjonat.
W tym czasie dzięki Janowi Jajorowi powstało w Mieszkowie koło Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego. Prezesem została ówczesna dyrektorka biblioteki - Maria Musiela. - W marcu 2010 roku przedstawiłem swój pomysł na zebraniu tej organizacji. Chodziło o to, żeby powstało małe muzeum związane z powstaniem i z Taczakiem. Miało się ono mieścić w dworku. Skończyło się na stworzeniu Izby Pamięci w bibliotece - wyjaśnia pan Wojciech. Przez te dziesięć lat odwiedziło ich kilkaset osób, około 15 grup wycieczkowych m.in. 60 przewodników z Poznania. To nie jedyny sukces. - Po dwudziestu latach udało się odnaleźć grób rodziców generała Taczaka. Uporządkowaliśmy jego otoczenie i ufundowałem tablicę, która się na nim znalazła. Mieli sześcioro dzieci - pięciu synów i córkę. Wszystkie otrzymały wykształcenie wyższe - wymienia pan Wojciech.
Chce upamiętnić znane osoby związane z Mieszkowem
celem w jego życiu stało się upamiętnienie osób związanych z Mieszkowem. Nie tylko Stanisława Taczaka, ale również rzeźbiarza Władysława Marcinkowskiego i generała Heliodora Cepę, który był do tej pory naprawdę zapomniany.
- Był powstańcem wielkopolskim, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej i II wojnie światowej. Później został szefem łącznościowców w wojsku polskim. Jego imię nosi Centrum Logistyki i Łączności w Zegrzu. I przy tej okazji pojawił się pomysł, aby uczcić go w 100. rocznicę wybuchu powstania i odzyskania niepodległości. Jego dom rodzinny już nie istnieje, więc w Mieszkowie stanął obelisk z tablicą pamiątkową, który ufundowałem - tłumaczy.
Z inicjatywy Wojciecha Koterby przystanki autobusowe ozdobiły patriotyczne murale. Jeden z nich poświęcony jest roli kobiet w Powstaniu Wielkopolskim, ponieważ ten aspekt zrywu niepodległościowego, jego zdaniem, jest pomijany albo umniejszany.
Zdaniem Wojciecha Koterby najważniejsza jest w tej chwili edukacja. Dlatego oprócz spotkań w szkołach i przedszkolach prowadzi również rajd szlakiem pierwszego dowódcy powstania wielkopolskiego - generała Stanisława Taczaka, który składa się z czterech etapów.
- Zaczyna się na cmentarzu parafialnym, gdzie są pochowani rodzice obydwóch generałów. Uświadamiamy ludziom jak ważne są korzenie. Później jest przystanek na Rynku - jedyny w Polsce pomnik Taczaka i szkoła ludowa, która jest jedynym budynkiem zachowanym w pierwotnym kształcie. Budynek jest w opłakanym stanie. Stanowi własność prywatną. Opowiadamy o dzieciństwie generała Taczaka. Trzeci etap to dworek z pierwszą tablicą ku czci generała, która została odsłonięta w 1980 roku przez wnuka - Jerzego Gogołkiewicza. Taczak jest też patronem wielkopolskich i mieszkowskich strażaków - ochotników. W kościele, który ma 250 lat, mówimy o historii i ludziach, którzy go ufundowali. Pierwsze wzmianki o parafii są z 1292 roku. Dwa lata temu została odsłonięta tablica z pocztem proboszczów mieszkowskich. Dzięki hrabiemu Ludwikowi Hersztopskiemu Mieszków otrzymał prawa miejskie. Był nim przez sto lat. Ostatnim punktem jest izba pamięci. Tutaj mówimy m.in. o udziale kobiet w powstaniu wielkopolskim. Mieszkańcy zostali zmobilizowani, żeby udostępnić swoje pamiątki rodzinne. Tutaj znajduje się również replika munduru majora Stanisława Taczaka, w którym został uwieczniony na pomniku. Mamy też dwa pochodzące od kombatantów, które są rzadkością, ponieważ byli powstańcy zostali w nich najczęściej pochowani - mówi Wojciech Koterba.
Jarocin, Mieszków, Września
Po śmierci ojca, który był przewodniczącym koła Związku Kombatantów i Osób Represjonowanych w Jarocinie, zaangażował się w budowę obelisku przy ulicy Kościuszki w Jarocinie.
- Chodzi o upamiętnienie miejsca kaźni przy budynku, w którym mieścił się Urząd Bezpieczeństwa. Tablice już są. Wcześniej znajdowały się na budynku restauracji, później przeniesiono je na budynek byłej Szkoły Podstawowej nr 1 w Jarocinie - tłumaczy pan Wojciech.
Czy działalność jego ojca miała jakiś wpływ na zainteresowanie się historią? - Raczej nie. Ojciec miał powikłane życie. Przez trzy lata był więźniem politycznym. Później był obywatelem drugiej kategorii. Ciekawe jest to, że w mojej rodzinie nie było żadnego powstańca - dodaje. Cieszą go inicjatywy służące propagowaniu lokalnej historii, które w podejmują inne miejscowości m.in. Golina, Wilkowyja.
Udało mu się powołać do życia dwie grupy rekonstrukcyjne: w Książu Kosynierów z 1848 roku oraz I Kompanii Średzkiej w Środzie Wlkp.
- To już się kręci samo. Grupa z Mieszkowa niestety jest w zawieszeniu. Należę do zarządu głównego Towarzystwa Przyjaciół Powstania Wielkopolskiego. I jestem najmłodszy, mimo że mam 50-tkę na karku - śmieje się. Czas dzieli między Jarocin, Mieszków i Wrześnię, w której pracuje. Można go spotkać m.in. na Festiwalu Kultury Łowieckiej w Tarcach. Co roku jeździ też do Częstochowy na Apel Jasnogórski poświęcony powstańcom z okazji kolejnej rocznicy wybuchu zrywu niepodległościowego. - Współpracuję też z 25. Pułkiem Ułanów Wielkopolskich, który kultywuje tradycję oddziału, który został rozbity w 1939 roku. Udało mi się ich przekonać, aby po 80 latach została wykonana i poświęcona replika sztandaru. To, co zaplanowałem zawsze mi się udawało. Oczywiście nie robiłem tego sam, ale we współpracy z dużą liczbą ludzi - podkreśla.
Na czym mu najbardziej zależy? Na uratowaniu dworku, który jest jednym z nielicznych zabytkowych obiektów w Mieszkowie.Obiekt należy do gminy i niszczeje już od wielu lat. Były pomysły, aby w tym miejscu powstało centrum edukacyjne - małe muzeum powstania wraz z biblioteką. Wojciech Koterba ma nadzieję, że uda się do nich wrócić. Tym bardziej, że w obecnym pomieszczeniu Izby Pamięci zaczyna się już robić ciasno.
- Bardzo dobrze, że burmistrz chce uratować obiekty takie jak młyn nad Lutynią, ale niech samorządowcy nie zapominają o tym, że w majątku gminy mają coś, o co powinni zadbać. Po każdych wyborach, jak są nowi radni, zawsze informuję ich o sytuacji dworku. Nic z tego jednak na razie nie wynika. Nadal jest jeszcze szansa, aby go uratować - podsumowuje.
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się, również w sieci.