Od początku roku do pracy w powiecie jarocińskim przyjechało ponad 300 Ukraińców. W samym kwietniu zatrudnienie mogło dostać nawet 130 pracowników zza wschodniej granicy. Ile mogą u nas zarobić i czy przyczynią się do wzrostu bezrobocia w powiecie?
Niektóre firmy zatrudniają nawet kilkudziesięciu Ukraińców. – (…) Na sezon trudno nam znaleźć od razu 50 czy 100 dodatkowych osób z okolicy Jarocina. Poza tym, Ukraińcy podchodzą w podobny sposób, jak Polacy, którzy wyjeżdżają na Zachód - chcą jak najwięcej zarobić, więc chętnie pracują w soboty, a nawet w niedziele. Jeśli chodzi o ich zarobki, to my mamy ustalone warunki z agencją, a jak oni się między sobą dogadują, w to nie wnikamy (…) - mówi Patryk Trzcieliński z firmy Rybhand.
Kilkudziesięciu Ukraińców pracuje też w Zakładach Mięsnych Biernacki w Golinie.
- Pierwszy Ukrainiec, jaki do mnie trafił, to był totalny niewypał. Chciałem kierowcę kat. C + E, a przyjechał rzeźnik. Teraz zaczęło u mnie pracę kolejnych dwóch. Mam nadzieję, że się spiszą i wszyscy będą zadowoleni. Powiem szczerze, że piekielnie trudno jest znaleźć kierowcę na miejscu, dlatego postanowiłem spróbować z Ukraińcami - mówi właściciel firmy transportowej. Ile zamierza płacić pracownikom ze wschodu? - Polak zarabia u mnie przeciętnie 5.000 zł miesięcznie i jest, powiedzmy, średnio zadowolony. Ukrainiec dostanie 4.000 zł, co go w zupełności zadowoli i będę mógł na nim polegać - porównuje. Ukraińców pozyskał dzięki pośrednikowi, do którego kontakt znalazł w ogłoszeniu w gazecie. Przybysze w trakcie tygodnia będą w trasie, na weekendy pracodawca przygotował dla nich zakwaterowanie, za które nie będą musieli płacić.
Udało nam się porozmawiać także z Ukrainką, która pomaga rodakom „załatwić” pracę w Polsce. - Zainteresowanie jest ogromne. Na ogłoszenia w gazetach albo w internecie odpowiada mnóstwo osób. Są to najczęściej budowlańcy i pracownicy produkcyjni, ale nie brakuje także chętnych do pracy w hotelach i gastronomii, gospodyń domowych, studentów do rozmaitych prac. W ciągu miesiąca w Polsce mogą odłożyć „na czysto” tyle, ile na Ukrainie zarobiliby w ciągu trzech miesięcy. W przypadku fachowców ta dysproporcja jest jeszcze większa - porównuje Oksana Dacjuk ze Lwowa.
Dlaczego jarocińscy pracodawcy coraz chętniej angażują sąsiadów ze wschodu? - Dla mnie głównym powodem jest fakt, że coraz trudniej znaleźć fachowców u nas. Braki kadrowe dotyczą praktycznie każdej branży. Ludzie kończą jakieś gó..ne technika, ekonomistów mamy jak kusych psów, a z fachem w ręku kogoś dostać, to jest wielkie wyzwanie - mówi szef niewielkiego przedsiębiorstwa z gminy Jaraczewo. Taka argumentacja jest o tyle istotna, że żeby legalnie zatrudnić np. Ukraińca, trzeba oświadczyć, że „nie ma możliwości zaspokojenia potrzeb kadrowych w oparciu o lokalny rynek pracy”. Mimo to, w wielu przypadkach tak naprawdę chodzi o koszty - Ukraińcy często zarabiają mniej od Polaków, godzą się także na umowę zlecenia, zatem jedynym dodatkowym wydatkiem jest opłacenie im ubezpieczenia. Nie jest to jednak normą - przy pracach sezonowych Ukraińcy mogą być nawet drożsi, bo w tej branży dostają na godzinę mniej więcej tyle, co Polacy, ale trzeba ich jeszcze gdzieś zakwaterować.
Jak Ukraińcy oceniają pracę w naszym powiecie? - Do Polski dostać się łatwiej niż dalej na Zachód. Zarobić można mniej niż we Francji czy w Anglii, ale i tak dużo więcej niż u nas. Na Ukrainie trudno zdobyć jakąkolwiek pracę, więc trzeba jej szukać za granicą. Mam 7 zł za godzinę, zapewniony nocleg i częściowe wyżywienie, więc sporo mogę odłożyć (…) - mówi 28-letni Dima, który angaż w Jarocinie dostał dzięki współpracy z agencją.