Przeczytaj i zobacz, jak wyglądał pierwszy dzień Jarocin Festiwalu 2010.
Pierwsza ósemka zespołów konkursowych grała na Małej Scenie od godz. 13.00. Podobnie, jak rok temu, kapele prezentowały się publiczności na Red Bull Tourbus. Jednak tym razem scena znajdowała się za ogrodzeniem festiwalowym, więc wejść mogły jedynie osoby, które wcześniej kupiły bilet lub karnet na „Jarocin”. Niestety - w czasie, kiedy młode kapele dawały z siebie wszystko na dachu autobusu - ze sceny głównej zagłuszały je próby gwiazd.
Upał pierwszego festiwalowego dnia dawał wszystkim się we znaki. Wielu szukało ochłody, niektórzy próbowali jeszcze dostać karnet lub bilet.
Koncerty na Dużej Scenie rozpoczął ubiegłoroczny laureat publiczności - Holden Avenue. Po nim Paula i Karol, a następnie Pustki. Sporym zainteresowaniem cieszył się koncert Lao Che. Kiedy o godz. 19.00 zespół nie myślał jeszcze nawet o zejściu ze sceny, kolejka na pole namiotowe nie malała. Początkowo meldunki na obozowisku ograniczono do osób z karnetami. Szybko okazało się, że i to nie rozładowało kolejek - wstęp na pole mieli więc jedynie ci, którzy udowodnili, że ich znajomi z namiotem zameldowali się wcześniej. Na stronie internetowej organizatorów pojawił się komunikat, że pole namiotowe jest już pełne. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zameldowano rekordową liczbę 7,5 tysiąca osób. Wielu, żeby się dostać musiało czekać w kolejce nawet ponad 2 godziny.
Po Lao Che na scenę wszedł Biffy Clyro. Następnie zespół Hey.
Kontrowersyjny hiszpański zespół Ska-P był kolejny. W piosence Crimen sollicitationis (o molestowaniu dzieci przez księży) sparodiowano papieża Benedykta XVI. Jarocińska publika gorącymi oklaskami przyjęła zagranicznych gości. Festiwalowicze śpiewali wspólnie z kapelą jej hiszpańskie kawałki.
Po Hiszpanach, na Red Bull Tourbus, koncert dał Masturbator. Po nim na Dużą Scenę wszedł Dezerter.