W wielu raportach praca strażaka określana jest jako zawód wysokiego ryzyka, ale także przede wszystkim zaufania społecznego. W polskim społeczeństwie aż 94% badanych wskazało strażaków jako ludzi godnych zaufania oraz cechujących się wysoką etyką zawodową. Są ulubioną grupą zawodową dzieci, a wielu chłopców marzy, aby zostać strażakiem.
Dlaczego szanujemy strażaków?
W przeprowadzonych badaniach, wśród najczęściej wymienianych zalet straży pożarnej znalazły m.in.: szybkość i skuteczność działania, dobra organizacja pracy, sprawność i gotowość do działania, a przede wszystkim dobrowolne poświęcenie innym.
Z okazji Dnia Kobiet, przypominamy nasz tekst o kobietach w straży pożarnej.
W ostatnich latach obserwujemy zmianę w postrzeganiu roli kobiet. Piękna płeć coraz częściej udowadnia, że na pewno nie jest już słabą. Coraz więcej pań wykonuje zawody typowo męskie. Jeżdżą ciężarówkami, pracują w ochronie, służą w policji. Jest i kolejna formacja, gdzie pojawiają się kobiety. Straż pożarna. Co więcej ich działalność nie sprowadza się tylko do udziału w zawodach sportowo-pożarniczych, ogniskach czy imprezach integracyjnych. Na równi z mężczyznami wyjeżdżają do działań ratunkowych. Jest ich niewiele, ale są i prężnie działają.
Pierwszą na naszym terenie była Marta Wólczyńska z OSP Golina. Wzbudzała zdziwienie nie tylko za sprawą munduru bojowego, ale faktu, że kierowała wozem bojowym i to właśnie ona wiozła mężczyzn na akcje ratunkowe.
- Niektórym bardzo trudno uwierzyć, że kobieta może wykonywać takie same czynności jak mężczyzna. Do niedawna było takie przekonanie, że strażakami mogą być tylko mężczyźni - mówiła w wypowiedzi dla „Gazety Jarocińskiej” w 2009 roku.
- Najgorzej było na pierwszy m wyjeździe. Wiadomo, ja za kierownicą i sami mężczyźni ochotnicy. Były uwagi „uważaj Marta powoli, nie jedź za szybko ”. Teraz już nabrali zaufani - opowiadała.
Teraz ze względu na zmianę miejsca zamieszkania i opiekę nad małymi dziećmi nie wyjeżdża już do zdarzeń, ale cały czas angażuje się w działalność OSP Golina.
- Wyprowadziłam się do Witaszyc. Na ten moment skupiłam się na działalności z młodzieżą i dziecięcą drużyną pożarniczą. To jest takie serce, które wkładam w golińską straż pożarną. Mamy tam chłopków i dziewczyny, które ustawiają się w kolejce do szkoleń. Nie ma sensu, aby z Witaszyc pędzić na złamanie karku, żeby jechać na akcję - wyznaje Marta Wólczyńska, wiceprezes OSP Golina.
Oprócz zaangażowania w Młodzieżową i Dziecięca Drużynę Pożarniczą jej ulubioną dziedziną strażacką jest pierwszą pomoc.
- Bierzemy udział jak i organizujemy zawody z zakresu kwalifikowanej - podkreśla wiceprezes OSP Golina.
Jest adrenalina, nie myślą o strachu
Pani Marta pasją do straży pożarnej „zaraziła” swoją kuzynkę.
- Poszłam raz na zbiórkę i tak zostało do teraz. W straży działam już od blisko 11 lat. Nie zamierzam się stamtąd wykreślać - wyznaje 18-letnia Klaudia Wojtczak, na co dzień jest uczennicą II klasy o profilu politechnicznym Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 1 w Jarocinie.
„Kręci” ją wszystko, co jest związane ze strażą pożarną: sprzęt, akcje ratunkowe. Niebawem zyska uprawnienia, aby wyjechać do działań ratunkowych. Jej marzeniem jest służba w zawodowej straży pożarnej. Po maturze zamierza startować do Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie.
- Rozpoczęłam treningi pod okiem trenera personalnego, który zajmuje się przygotowaniami młodzieży do szkół strażackich i wojskowych. Jest sporo siłowych ćwiczeń oraz biegu na różne dystanse - opowiada.
Bardzo liczy na to, że dane będzie jej kiedyś służyć w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej i wyjeżdżać na zdarzenia.
- Zawsze lubię jak się coś dzieje. Każda akcja jest inna, wrażeń i adrenaliny nie brakuje, a poza tym bardzo chcę pomagać ludziom - przyznaje. Ma świadomość, że służba w straży wiąże się z narażaniem życia i braniem odpowiedzialności za poszkodowane, a jednocześnie ratowane osoby.
Kobiety w ratownictwie. Praca i szkolenia!
W Państwowej Straży Pożarnej w Jarocinie jest jedna kobieta w mundurze. Młodszy ogniomistrz Anna Cieślak, pierwsze kroki stawiała w pleszewskiej komendzie psp, do tej formacji ciągnęło ją od dziecka. Działała w młodzieżowych drużynach pożarniczych.
- Brałam udział w zawodach sportowo-pożarniczych i pewnie ta „żyłka” mi została. Ciekawość i chęć sprawdzenia spowodowały, że wzięłam udział w naborze do straży w Pleszewie - opowiada funkcjonariuszka. Bez problemu zaliczyła wszystkie jego etapy i niestraszny był jej test sprawnościowy. Przygotowywałam się do niego. Miałam lekcje z nauczycielem wychowania fizycznego, który mi pokazywał, jak ćwiczyć, biegać, rzucać piłką lekarską, bo wbrew pozorom nie jest to takie proste, aby rzucić te wymagane 6 metrów - przypomina sobie pani Ania.
Potem musiała odbyć trzymiesięczne szkolenia. Pierwsze szkolenie podstawowe strażaka jednostki ochrony przeciwpożarowej w Ośrodku Szkolenia w Świebodzinie.
- W kursie uczestniczyło ponad 50 osób, w tym były tylko dwie dziewczyny. Nie było łatwo - opowiada.
Tam miała okazję posmakować pracy strażaka z podziału bojowego. Zjeżdżała po ześlizgu, wchodziła do zadymionych pomieszczeń, wchodziła po drabinie na duże wysokości, pracowała w aparacie ochrony dróg oddechowych.
- Zawsze byłyśmy zachęcane, żeby zrobić dane ćwiczenia jako pierwsze, pod okiem doświadczonych funkcjonariuszy mogłyśmy poznać od podszewki na czym polega praca na podziale bojowym - relacjonuje funkcjonariuszka jarocińskiej komendy.
Trzy lata później - w 2015 - roku odbyła szkolenie uzupełniające w Szkole Podoficerskiej PSP w Bydgoszczy.
- Znów byłyśmy dwie dziewczyny na ponad 50 mężczyzn - śmieje się pani Ania.
Z zawodową strażą jest związana 10 lat. Zawsze jednak pracowała w administracji, prowadziła sprawy kadrowe. W działaniach ratunkowych brała udział tylko w czasie służb w szkole podoficerskiej.
- Wyjechałam kilka razy, ale głównie do stłuczek. Nie były to spektakularne zdarzenia, ale pozostały w pamięci. Adrenalina się podniosła, kiedy trzeba było zjechać po ześlizgu, ubrać się szybko, wskoczyć do samochodu, usłyszeć komendy przez radio - przypomina sobie mł. ogniomistrz Anna Cieślak.
Czy nie ma ochoty na służbę w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej?
- Jak byłam młodsza, to mnie to kusiło. Wtedy było łatwiej, bo byłam sama. Można rzucić wszystko i jechać do pożaru. A teraz mam z tyłu głowy, że w domu zostawiam rodzinę – mówi. I szybko dodaje: Jest to służba, w której należy wykonywać polecenia przełożonych i jeśliby była taka potrzeba, to zgodziłabym się pełnić służbę w JRG
Płeć piękna ratuje zdrowie i życie
Czy kobiety w straży mogą liczyć na taryfę ulgową?
- Nie ma takiej możliwości - odpowiada bez chwili zastanawiania się bryg. Robert Kaczmarek, zastępca Komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Jarocinie.
I dodaje:
- Jeżeli zakładam mundur, to nie ma zmiłuj się. Nawet przy naborze do szkół pożarniczych wymagania dla kobiet i mężczyzn są takie same. Prawda jest taka, że jeżeli kobiety są funkcjonariuszami PSP, to zdecydowana większość zajmuje się pracami administracyjnymi. Służą w podziale bojowym, ale to są jednostkowe przypadki.
Ludzie dziwią się, że na akcję przyjechała kobieta
Rozmowa z NATALIĄ BECELĄ - z OSP Wilkowyja
Ma 19 lat. Kończy naukę w poznańskim technikum o kierunku technik fotografii i multimediów. Jest jedną z niewielu kobiet, która jeździ na akcje ratunkowe.
Dlaczego wstąpiła pani w szeregi OSP?
Do jednostki OSP Wilkowyja wstąpiłam około roku temu. U mnie działalność w OSP jest wielopokoleniową tradycją rodzinną. Mój dziadek przez wiele lat był prezesem straży w Wilkowyi. W straży działają mój tata oraz brat. Poza tym lubię pomagać innym ludziom, chcę czuć się potrzebna. Moja przygoda ze strażą rozpoczęła się od zawodów sportowo-pożarniczych.
Jest pani jedną z niewielu kobiet w szeregach OSP na naszym terenie, które wyjeżdżają na akcje ratownicze. Na ilu już pani była?
Trudno powiedzieć, ile razy wyjeżdżałam do zdarzeń. Nie liczyłam ich. Było już sporo tych wyjazdów. Były to różnego rodzaju interwencje, począwszy od usuwania owadów, plam oleju z jezdni poprzez pożary, a skończywszy na wypadkach drogowych.
A pierwsze zdarzenie, w którym pani uczestniczyła.
Pożar sadzy w kominie. Byłam bardzo zdenerwowana. Nie wiedziałam do końca, co mam robić. Większość czasu stałam z boku, bo ze stresu nie potrafiłam nic zrobić. Ale na kolejnym wyjeździe było już dużo lepiej.
A ma pani lęk wysokości? Gaszenie pożaru komina, odbywa się z kosza drabiny mechanicznej
Tak boję się wysokości. Wyszło to na kursie przygotowawczym, kiedy wchodziliśmy na drabinę. Cieszę się, bo z biegiem czasu pokonuję ten strach. W czasie akcji jest taka adrenalina, że nawet nie myślę o strachu. Jest to do opanowania.
Które zdarzenie utkwiło pani najbardziej w pamięci?
Najbardziej w pamięci pozostają wypadki drogowe. Widoki nie należą do przyjemnych. Czasami w rozbitych samochodach jest sporo krwi. Trzeba patrzeć na ból i cierpienie innych ludzi. Pomimo mojego krótkiego stażu w jednostce byłam już na dwóch śmiertelnych wypadkach. W sierpniu ubiegłego roku. Kierowca volkswagena passata uderzył w drzewo przy drodze wojewódzkiej 443. Niestety zginęły w nim dwie osoby, w tym młoda dziewczyna. Z tego zdarzenia wróciłam bardzo zszokowana, bo zobaczyłam, jak szybko wszystko się dzieje. Nie uczestniczyłam w działaniach ratunkowych. Moim zadaniem było niewpuszczanie na miejsce akcji osób postronnych. Drugim śmiertelnym zdarzeniem był wypadek na drodze Tarce - Wilkowyja. Tam śmierć poniósł kierowca mercedesa, który uderzył również w drzewo. Takie wypadki wywołują silne emocje. Najgorsze jest uczucie, że nie można już nic zrobić.
Bycie kobietą nie jest problemem w tej profesji?
Nie. Chociaż są rzeczy, które trudniej wykonać kobiecie. Nie wyobrażam sobie, że sama nożycami hydraulicznymi miałabym rozcinać karoserię samochodu. Ale w straży są mężczyźni i oni zawsze chętnie pomogą. Ważne, że mnie nie wyśmiewają i traktują po partnersku. To, że jesteśmy kobietami, to nie oznacza, że nie możemy czegoś robić. Wystarczy tylko chcieć.
Ludzie nie dziwią się, że na akcję przyjechała młoda kobieta?
Dziwią się i to bardzo często. Wiele osób mi nie ufa i są przekonani, że kobiety nic nie potrafią. Niedawno doświadczyłam takiej sytuacji. W pobliżu mojego domu zapalił się samochód. Pobiegłam tam z gaśnicą i chciałam pomóc temu chłopakowi. Nawet mu powiedziałam, że działam w straży, ale on mnie wyśmiał, po czym zadzwonił po straż. Kiedy przyjechałam z chłopakami, to już miał inne podejście do mnie.
Czy to jest chwilowe zainteresowanie strażą, czy też dojrzewające marzenie i być może swoją drogę zawodową zwiąże pani ze strażą pożarną?
Wątpię w to, żeby było to chwilowe. Pożarnictwem interesuję się już dość długo. Sądzę, że tak szybko mi nie przejdzie. Nie zamierzam wstępować w szeregi zawodowej straży, bo przerażają mnie te wszystkie kursy, egzaminy sprawnościowe. Dlatego też pozostanę w OSP. Czuję się spełniona robiąc to, co lubię.
Jak na panią reagują ochotnicy z innych jednostek OSP, funkcjonariusze PSP?
Funkcjonariusze PSP przyjęli mnie bardzo serdecznie. Co więcej, to oni właśnie szkolili mnie na kursach przygotowawczych. Wiedzą, że kobiety sporadycznie trafiają do tej formacji. Teraz nie zwracają już na mnie uwagi. Jeżeli chodzi o jednostki OSP, to zdarzało się, że były krzywe spojrzenia panów.
A czy na akcji spotkała się pani z inną kobietą, którzy przyjechała ratować życie i mienie innych osób?
Tak. W jednostce OSP w Mieszkowie jest dziewczyna. Razem uczęszczałyśmy na kursy. W naszej jednostce też są dwie dziewczyny.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.