- Gdyby chodziło o mnie, to bym Bogu podziękowała, żeby w tym miejscu akurat się festiwal nie odbywał - mówi radna Bronisława Włodarczyk.
- Jestem za festiwalem, ale w innym miejscu i taki zgłaszam wniosek - tłumaczy Bronisława Włodarczyk, radna miejska, przewodnicząca komisji rewizyjnej.
Wniosek padł w trakcie sprawozdania ze stanu przygotowań do tegorocznego Jarocin Festiwal, który był jednym z punktów posiedzenia Komisji Oświaty Kultury i Spraw Społecznych Rady Miejskiej w Jarocinie. - Gdyby chodziło o mnie, to bym Bogu podziękowała, żeby w tym miejscu akurat się festiwal nie odbywał, bo to przeszkadza ludziom - mówiła Bronisława Włodarczyk.
Ulica, przy której stoi dom radnej, graniczy z terenami festiwalowymi i polem namiotowym. Jak zauważyła, kiedy na początku dekady sprzedawano w okolicy działki, władze miasta nie informowały nabywców działek o swoich planach. - Tam mieszkają mieszkańcy i przez tydzień są maltretowani. I o to nikt, żadne władze, ani poprzednie, ani obecne nikogo personalnie nie zapytały - żaliła się szefowa komisji rewizyjnej i dodała, że „ludzie żałują” iż właściciel gruntów przy Maratońskiej wypożyczył organizatorowi ziemię pod pole namiotowe. Zdaniem przewodniczącej komisji rewizyjnej miasto, jeśli chce dalej organizować imprezę, powinno „myśleć nad zmianą lokalizacji”. - Tereny Jarocin Sport są za małe, ograniczają nam możliwości sprzedaży biletów, a ustawa o imprezach masowych narzuca pewne kryteria - tłumaczyła Anna Staśkiewicz, dyrektor Jarocińskiego Ośrodka Kultury, który jest współproducentem tegorocznego „Jarocina”. - Są pomysły na to, gdzie ten festiwal przenieść - może na tereny inwestycyjne w Golinie, może Roszków. Pozostaje kwestia doprowadzenia infrastruktury, co jest bardzo kosztowne.
Gdy przed kilkoma laty „Gazeta” pytała okolicznych mieszkańców, czy przeszkadza im festiwal, większość odpowiadała, że nie.
Zagłosuj w sondzie:
{loadposition sonda_2_kg}
O sprawie też w „Gazecie Jarocińskiej”.
(nba)