W chwili śmierci Ewa miała tylko 28 lat. Z oskarżonym mężczyzną była rok. Z parą mieszkała 7-letnia dziewczynka, córka kobiety z poprzedniego związku. W jarocińskim sądzie zakończył się precedensowy proces w sprawie doprowadzenia drugiej osoby do popełnienia samobójstwa. Ta historia wstrząsa…
Początkowo para wynajmowała mieszkanie w Kotlinie. Matka nieżyjącej 28-latki, z którą udało nam się porozmawiać przyznaje, że wiedziała o jednej karczemnej awanturze. Partner Ewy urządził ją w czasie rodzinnego spotkania, ale zaznacza, że sama nie była jej świadkiem. Zdążyła już wyjechać, ale po telefonie od drugiej córki wróciła do Kotlina.
- Michał wszczął awanturę. Ewa uciekła, nie wiedzieliśmy, gdzie jest. Szukaliśmy jej nawet na cmentarzu. Okazało się, że schowała się w szafie - relacjonuje dzisiaj zrozpaczona matka.
Po tym zajściu jej córka przez tydzień z dzieckiem przebywała w domu rodzinnym.
- Prosiłam ją, a nawet zwyzywałam, żeby została. Ona go tłumaczyła: „Mama on za dużo wypił” - mówi łamiącym głosem matka dziewczyny.
Partner nie zostawiał Ewy na krok …
Po jakimś czasie para przeprowadziła się do domu rodzinnego Michała. To mała wioska pod Jarocinem. Zajmowali parter w tzw. piętrówce. Na górze mieszkały matka i siostra mężczyzny.
- Jak poszli do jego mamy, to ja poczułam trochę ulgę. Tłumaczyłam sobie, że są tam kobiety, to w razie czego jej pomogą - opowiada nasza rozmówczyni.
Przyznaje, że córka rzadko ją odwiedzała. Miała tłumaczyć, że to dlatego, iż nie mają samochodu. Zdarzało się, że w ostatniej chwili odwoływała umówione spotkanie, a kiedy już przyjeżdżała do rodzinnego domu, to zawsze z partnerem.
- Była uśmiechnięta. Zawsze siedziała obok Michała. Razem wychodzili na papierosa. Nie zostawiał jej na krok. Nigdy na nic się nie skarżyła - przyznaje matka nieżyjącej 28-latki.
Teraz już wie, że to wszystko było po to, aby Michał mógł przejąć kontrolę nad każdym ruchem kobiety. Miał jej zabronić iść do pracy, choć sam też nie miał stałego zatrudnienia. Ewa sporadycznie zapraszała matkę i siostrę do siebie.
- Kiedyś pojechaliśmy tam niespodziewanie. Ewa siedziała w swetrze, który ręką przyłożyła sobie do policzka. Na moje pytanie, co się dzieje odpowiedziała, że “boli ją ząb”. Siedzieliśmy tam godzinę. Nie odkryła twarzy. Teraz wiem, że to nie był ząb - przypomina sobie matka 28-latki.
Wspomnienia wywołują łzy.
- Wyrzucam sobie, że na siłę nie próbowałam odciągnąć jej tej ręki od twarzy Może bym zobaczyła… Proponowałam, że ją zawiozę do dentysty, nie chciała.
28-latka z małej wioski w gminie Jarocin odebrała sobie życie
Kobieta z fotograficzną dokładnością odtwarza ostatnie dni z życia Ewy. W piątek, 6 marca 2020 roku pojechała zabrać wnuczkę na weekend.
- Córka była przygaszona, smutna. Na moje pytanie, co się dzieje? Odpowiedziała, że źle się czuje. Wypiłyśmy kawę i przyjechałam do domu - opowiada.
W niedzielę babcia wzięła Anię i pojechała do swojej starszej córki, która mieszka w sąsiednim powiecie. 7-latka lubiła tam spędzać czas, bawić się z kuzynostwem.
- Na dodatek zapomniałam zabrać telefonu. Ewa zadzwoniła do mnie. Domyśliła się, że mogę być u Moniki i do niej napisała. Kiedy okazało się, że tam jesteśmy, to napisała ”Czy Ania może zostać do poniedziałku, bo bardzo źle się czuje, chyba bierze mnie grypa”. Zgodziłam się, bo w poniedziałek miałam wolne - opowiada precyzyjnie załamana kobieta.
W poniedziałek rano poprosiła wnuczkę, aby zadzwoniła do mamy i zapytała jak się czuje. 28-latka nie odbierała telefonu. Czekały kiedy kobieta oddzwoni.
- Po godzinie zadzwoniłam ponownie. Nie odebrała. Za pół godziny nie było już sygnału w telefonie, a ona już nie żyła… A znaleźli ją około 16.00. Półtorej godziny później zadzwonili do mnie. Jak zajechałam na miejsce to już była tam policja i prokuratura - opowiada kobieta.
28-latka powiesiła się w szopie. W tylnej kieszeni spodni miała telefon komórkowy i ładowarkę.
Prokuratura oskarżyła partnera o doprowadzenie do samobójstwa
W czasie oględzin miejsca tragedii prokurator zaczął przeglądać telefon kobiety. To co tam znalazł, rzuciło nowe światło na zdarzenie. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia doprowadzenia drugiej osoby do popełnienia samobójstwa.
- Prokurator nam sam powiedział: „Pani gdybyśmy tego telefonu nie znaleźli, to jemu uszłoby na sucho”. Bardzo jesteśmy wdzięczni prokuratorowi - podkreśla nasza rozmówczyni.
Zbieranie dowodów zabrało prawie rok. Wówczas prokuratura wystąpiła do sądu o tymczasowe aresztowanie partnera 28-latki. Postawiono mu zarzuty.
- 31-letni mężczyzna został oskarżony o to, że w okresie od lipca 2019 roku do 9 marca 2020 roku w miejscu zamieszkania, jak również przy użyciu telefonu komórkowego na odległość, znęcał się fizycznie i psychicznie nad swoją partnerką w ten sposób, że ją bił i poniżał, upokarzał, wyzywał słowami powszechni uważanymi za obelżywe, kontrolował, groził pobiciem i pozbawieniem życia, zastraszał upublicznieniem kompromitujących ją okoliczności. W następstwie czego pokrzywdzona targnęła się na własne życie - informuje prokurator Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
31-latek był już karany za znęcanie się. Śledczy zarzucili również mężczyźnie nielegalną uprawę konopi oraz kradzież z włamaniem.
Sąd w Jarocinie skazał 31-latka
Pod koniec 2021 roku przed jarocińskim sądem ruszył bezprecedensowy proces. Dopiero w sali rozpraw matka dowiedziała się przez jakie piekło przechodziła jej córka.
- Nawet śrubokręt wbił jej w nogę. Już nie chcę wiedzieć, jak on ją krzywdził. Wiecznie człowiek o tym myśli - mówi łamiącym głosem.
Do sprawy powołano biegłych - m.in. z zakresu psychiatrii. Ostatnia 9. rozprawa odbyła się w lutym tego roku. Prokurator domagał się dla oskarżonego łącznej kary 11 lat pozbawienia wolności. Obrońca 31-latka złożył wniosek o uniewinnienie. Sąd orzekł łączną karę 8 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny. Z wnioskiem o sporządzenie uzasadnienia wystąpił obrońca oskarżonego, prokurator i oskarżycielka posiłkowa. Prawie pewne jest, że wpłynie apelacja.
Nie wiedzieli, że się znęcał
Czy matka nieżyjącej dziewczyny po orzeczeniu jarocińskiego sądu czuje ulgę?
- Nie. Jedynie taką, że przez te osiem lat nie skrzywdzi już żadnej dziewczyny. Ale jak wyjdzie… - odpowiada ocierając łzy po policzku.
Jednocześnie apeluje do wszystkich kobiet, które są ofiarą przemocy, aby szukały pomocy, uciekały od oprawców. Czy ma sobie coś do zarzucenia?
- Może powinnam z córką więcej rozmawiać, być bardziej podejrzliwa, dociekliwa… - przyznaje z bólem.
Ma żal do matki i siostry Michała, że te nie zareagowały na, co to, co dzieje za ścianą.
- Nie potrafię zrozumieć, jak one mogły patrzeć, że ona cierpi. Wiem, że to jej syn, ale jako matka powinna zrozumieć drugą matkę, Ewa też była matką, a Ania miała tylko ją - ubolewa kobieta.
Rodzina skazanego nieprawomocnie mężczyzny z gminy Jarocin nie chciała rozmawiać z portalem. Z tłumaczeń domowników wynika, że mieli nie wiedzieć, iż syn znęca nad swoją partnerką. Mieszkańcy wioski, w której mieszka 31-latek niechętnie wypowiadają się o skazanym.
- Mało kto ma o nim dobre zdanie. Jest to taki wywijas. Szkoda tej jego matki, bo ona stale miała z nim kłopoty - przyznaje jeden z mieszkańców wioski.
Ludzie uważają, że bezpieczniej jest się nie wypowiadać.
- Ewa bardzo go kochała, chciała mieć rodzinę, za swoją miłość zapłaciła życiem - mówi na zakończenie matka nieżyjącej 28-latki.
Imiona niektórych osób zostały zmienione
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.