Z Pawłem Zatorskim, libero reprezentacji Polski w siatkówce, Mistrzem Świata, rozmawia Sławomir Hajduk.
Na Mistrzostwach Świata odnieśliście wielki sukces. Po wielu latach oczekiwania Polska zdobyła złoty medal. Co czuliście po meczu, w kolejnych dniach?
Ja jeszcze przez wiele tygodni myślałem, że to sen. Po samym finale nie docierało do mnie, to, co zrobiliśmy. Dopiero po tym, jak słuchaliśmy słów uznania i widzieliśmy na twarzach ludzi wzruszenie, dotarło do nas, czego dokonaliśmy.
Po samym finale były łzy na twarzach zawodników?
U niektórych zawodników tak. Ja starałem się powstrzymywać. O łzach nie myślałem, bo była to dla mnie bardzo radosna chwila. Starsi zawodnicy, jak Paweł Zagumny czy Mariusz Wlazły bardzo to przeżywali. Bardzo długo czekali na taki sukces, a to mistrzostwo było dla nich zwieńczeniem kariery.
Kiedy zeszliście na „ziemię”?
W naszym przypadku to wszystko bardzo szybko się działo. Siatkarze w Polsce nie mają długiej przerwy po sezonie ligowym ani występach w reprezentacji. Ja miałem sześć dni wakacji, a w porównaniu z innymi chłopakami to i tak długo. Trener klubowy był pewny, że ta przerwa nie odbije się na mojej formie. Te sześć dni były dla mnie odskocznią. Chwilą, żeby się cieszyć tym wszystkim, ale też momentem, żeby pobyć z rodziną, dziewczyną i odpocząć od siatkówki. To było ważne po pięciu miesiącach ciągłego zgrupowania i grania pod wielką presją. Dopiero później, gdy wróciliśmy do klubu i zagraliśmy kilka ważnych spotkań, zaczęła ta radość schodzić i przyszedł czas, by skupić się na kolejnym zadaniu. Liga w tym sezonie pędzi niesamowicie szybko.
Cała rozmowa w aktualnym, świątecznym wydaniu „Gazety Jarocińskiej”.